Z początku pomysł, by jechać do Łodzi, aby nocą łazić po centrum miasta – wydał mi się cokolwiek dziwny. Gdy jednak wybiła godzina 19 i rozpoczął się festiwal, szybko zrozumiałem – jak bardzo brakuje mi takich wydarzeń nie tylko w Warszawie, ile w każdym mieście.
Light Move Festival Łódź
Zapewne zastanawiasz się, o czym ja w ogóle chcę opowiedzieć. Otóż od 2011 roku, na trzy dni, najważniejsze ulice Łodzi zamieniają się w żywą instalację artystyczną. Elewacje budynków dosłownie zalewane są światłem. Czasem jest to całe spektrum barw, innym razem laserowy pokaz, a przy innym budynku – natkniesz się na tzw. mapping 3D, który w Warszawie można oglądać w Wilanowie przy okazji zimowego Ogrodu Światła.
Celem Light Move Festival jest „promowanie potencjału kulturalnego i twórczego oraz pokazanie w zupełnie inny, niepowtarzalny sposób wartościowych zakątków, przestrzeni oraz budynków miasta nocą”. Wzdłuż tych ulic jest także masa wydarzeń towarzyszących – czasem jest to koncert muzyczny, czasem wizja artystyczna neonu, a czasem inne zaskakujące elementy.
Nie mogliśmy tego nie sprawdzić!
O tym wydarzeniu rozmawialiśmy już przeszło dwa lata, ale ciągle coś nam przeszkadzało w jego obejrzeniu. A to jakiś nieplanowany wyjazd, a to wydarzenie rodzinne i w efekcie musieliśmy obchodzić się smakiem. Tym razem poszliśmy w zaparte – zobaczymy to i basta.
Wybraliśmy się do Łodzi zaraz po śniadaniu, bo przecież trzeba wykorzystać dany czas maksymalnie i przy okazji odwiedzić kilka innych punktów na tej naszej tajemniczej liście, która skrywa wszystkie nasze plany. Do 19 czas szybko zleciał, a my ustawiliśmy się przy Pasażu Schillera w oczekiwaniu na mapping. W międzyczasie odbywał się tam pokaz umiejętności DJ’a, który szalał przy mikserze – umilając wszystkim oczekiwanie.
Punktualnie o 19 rozpaliły się światła i ulica Piotrkowska została zalana różnokolorowym światłem. Na placu, na którym czekaliśmy – pojawiła się również animacja. Trochę psychodeliczna, trochę straszna – na pewno dziwna. Z początku zastanawialiśmy się jakim cudem uda nam się zobaczyć każdy z dwudziestu sześciu punktów nie tracąc niczego, jednak szybko okazało się, że ów mappingi i animacje są zapętlone, a przerwy między nimi wynoszą około 3 minut. Taki układ sprawia, że spokojnym spacerem, trzymając mapkę w ręku – można przejść od punktu do punktu i nacieszyć oczy każdą atrakcją.
A tych było naprawdę dużo
Podobnie jak ludzi. Tłum zgęstniał momentalnie i miałem wrażenie, że razem z nami spaceruje dosłownie cała Łódź. Artyści w mojej ocenie stanęli na wysokości zadania i każdy z przystanków oferował coś innego. Raz była to wspomniana animacja 3D, innym razem mapping budynku. Najbardziej podobała mi się ta wyświetlana na komendzie policji. Innym razem był to mapping na cerkwi, który wyświetlany był w rytm muzyki granej na żywo na pianinie przez artystkę w specjalnym szklanym kontenerze. Coś niesamowitego!
Wśród wydarzeń towarzyszących – moją uwagę przykuła maska, która była animowana światłem oraz twarze wyświetlane na drzewie. Patrząc na nie, aż ciarki przechodziły po plecach!
Chcę więcej!
Słyszałem opinie, jakoby Light Move Festival był z roku na rok coraz słabszy. Nie mam okazji porównać z poprzednimi, ale na pewno nie jest to impreza słaba. To wydarzenie, na które na pewno warto się wybrać, bo robi bardzo fajne wrażenie. Cieszy mnie, że pojawia się na ulicach coś, co integruje i zachęca ludzi do wyjścia z domów i nie jest to kościelna albo wojenna rocznica. Brakuje mi takich radosnych eventów, które sprawiają, że człowiek cieszy się – po prostu spacerując po mieście. I to działa – ludzie spacerowali całymi rodzinami, a nawet grupami – brali najmłodszych w wózkach – wyposażając ich w obowiązkowe świecące balony lub okulary (które zwykle wyglądają, jak tania tandeta – tutaj sprawdzając się i wpasowując się idealnie w otoczenie).
Dawno się tak dobrze nie bawiłem. Chciałbym, by podobne inicjatywy pojawiały się w szeregu innych miast. Obejście całej trasy zajęło nam trochę ponad dwie godziny i na szczęście nie jest ona ograniczona do Piotrkowskiej, gdzie tłum szybko zgęstniał. Jeśli wolisz bardziej leniwy spacer, spokojnie zamkniesz się w nieco ponad trzy godzinki. Wstęp na festiwal jest bezpłatny. Przy stoiskach organizatorów znajdują się mapki z zaznaczonymi instalacjami. Najlepiej spacer zacząć zaraz po rozpoczęciu – im później, tym wędruje z tobą znacznie więcej ludzi. Łatwiej też zaparkować.
Myślę, że naprawdę jest czego zazdrościć łodzianom i jeżeli do tej pory wahałeś się, czy jest sens tam jechać, to odpowiedź brzmi – tak. Warto jechać nawet na kilka godzin. Muzyka, światło i atmosfera robią swoje. To coś, co wyłamuje się ze schematów – sprawiając ogromną frajdę wszystkim, którzy tu się pojawią!
Light Move Festival
Light Move Festival jest organizowany cyklicznie w Łodzi – pod koniec września (albo na początku października), przez 3 dni (piątek, sobotę i niedzielę), w godzinach wieczornych.
Moi teściowie byli na festiwalu kilka razy. Mnie nigdy się nie udało dotrzeć tam, by zobaczyć świetlny spektakl.
Na szczęście jestem z Łodzi i dzięki temu, co roku jestem na festiwalu 🙂