Dobra, właśnie zaczął się sezon, gdzie nie spojrzę, to znajomi wrzucają przepiękne zdjęcia ze swoich zagranicznych wakacji. No, dobra – nie tylko zagranicznych. Przez moją tablicę na Facebooku przewijają się fotki z gór, morza i jezior. I ja, mimo że cały rok jeździmy gdzieś w każdy weekend, a czasem nawet w tygodniu – tak strasznie im zazdroszczę! Jestem w górach – to zaraz marzę, by zobaczyć morze. Jestem nad morzem – to chcę zobaczyć jakieś malownicze miasteczko. To między innymi dlatego nasze zwiedzanie nie jest zbyt chronologiczne. Jedziemy tam, gdzie akurat mamy ochotę.
Kiedy byłam dzieciakiem, prawie wszystkie swoje wakacje spędzałam u babci na wsi
Babcia mieszkała na malowniczym zadupiu, pod Nową Wioską. To nawet nie była wioska – nic tam właściwie nie było, prócz spokoju, pól, lasów, bogactwa roślin i jeziora. Na wielkie łąki, po których biegały konie – często wychodziły stadka sarenek. Można było łowić rybki, pływać łódką i smażyć się na rozległej trawie. Chciałeś zobaczyć pole pełne maku, czy tam rzepaku – to szedłeś sobie na spacer 2 km, a nie jechałeś samochodem kilkadziesiąt kilometrów, zastanawiając się, czy w ogóle coś zobaczysz. Sklep (taki, że kupisz bułki, gazetę, pieczywo i oczywiście lody) wybudowano trochę później.
Babcia jednak była samowystarczalna – miała ogromny ogródek z sadem, warzywami i owocami, hodowała kury, kaczki i inne takie. Kochałam do niej jeździć, bo to były zupełnie inne wakacje niż w mieście. Można było cały dzień moczyć tyłek w jeziorze i pół dnia być na zapiekance z jakiegoś baru przy jeziorowej plaży.
Czasem babcia zabierała mnie do miasta – do Kwidzyna
Przy miasteczku był targ i „większe” sklepy, gdzie robiło się zakupy. Polubiłam tę część Polski bardzo, bo rodzice przy okazji wizyty u dziadków – zabierali mnie wszędzie na „zwiedzanie”. Do niedawna myślałam, że „tak dużo” tu zwiedziłam, że w sumie – po co tu jechać. Jaki człowiek głupi. 😉 Moja mapka z województwa pomorskiego spuchła do jakichś ogromnych rozmiarów, a ledwo co musnęliśmy te tereny.
Z przyjemnością zatrzymaliśmy się w Kwidzynie podczas jednej z naszych wycieczek. W Kwidzynie zawsze jest jakiś taki spokój, ludzie zagadują, bo akurat stoisz… Jeszcze kilka lat temu mogłabym powiedzieć, że to miasto ładne, ale mocno zapomniane. I może nadal potrzebuje wielu inwestycji, ale widać, że coś tam się ruszyło. Zrewitalizowano dworzec kolejowy, pojawiło się więcej zieleni, niektóre budynki odzyskały dawny blask i powstało kilka nowych. Wokół zamku trwa obecnie odtwarzanie kwartału Starego Miasta, aby choć trochę przywrócić utraconą niegdyś starówkę. Oczywiście długa droga czeka Kwidzyn, aby stał się architektoniczną perełką, ale początki już widać.
To cudowne miejsce dla fanów starych, przedwojennych budynków. Wiele z nich jest rozsianych po całym mieście, nie są ograniczone do jednej uliczki.
Z punktu turysty – najważniejszy jest Zamek w Kwidzynie
Zamek w Kwidzynie jest czymś zupełnie innym niż całkiem niedaleko położony – Zamek Krzyżacki w Malborku. Gotycki zabytek wyróżnia się ogromnym gdaniskiem. To największa latryna w Europie. Powiedzonko „tam, gdzie król chodzi piechotą” nabiera zupełnie innego znaczenia, szczególnie patrząc na odległości. To musiał być spory spacer! Wieża latrynna jest oddalona od zamku aż o 54 metry.
Gdanisko to charakterystyczny i najbardziej rozpoznawalny element zamku w Kwidzynie. Obecnie pod wysokimi arkadami prowadzi droga. Obok jest boisko do gry w nogę, a wokół zamku panuje dość ścisła zabudowa. Ciężko zrobić zamkowi majestatyczne zdjęcie bez towarzystwa bloków.
Ten, kto spodziewa się wewnątrz zamku wystawy poświęconej krzyżakom – może przeżyć spore rozczarowanie. Ja jednak ten obiekt strasznie lubię. Muzeum we wnętrzach zamku krzyżackiego w Kwidzynie pełni rolę muzeum regionalnego, gdzie wystawy poświęcone są kulturze i przyrodzie związanej z Powiślem. W środku oglądać można numizmaty, znaleziska archeologiczne, zbiory etnograficzne i dzieła sztuki takie jak naczynia, czy płaskorzeźby. Mają też piękne piece kaflowe. W sumie wszystkiego tu po trochu, a i tak zostało wiele niezagospodarowanego miejsca.
Jedną z kolekcji są bogate zbiory przyrodnicze z zakresu botanicznego, paleontologicznego (np. kości walenia wydobyte z koryta Wisły) i faunistycznego. Jest tu mnóstwo wypchanych zwierząt. Ta wystawa była tu odkąd pamiętam, jednak została poprawiona. Niektórych eksponatów można dotknąć, urozmaicono „krajobraz” wokół zwierzaków. Na przykład kogut ulokowany jest w pobliżu domku, sarny są „w lesie” itd. Przedstawione to zostało w mniej „strasznej” formie niż np. wystawa w Muzeum Łowiectwa i Jeździectwa, a dzieci nie powinny się wystraszyć. Sama jako dziecko najbardziej lubiłam tę część zamku (no może poza armatami na dziedzińcu), choć z perspektywy dorosłego patrzę już na takie wystawy trochę inaczej.
Po zwiedzaniu zamku warto wybrać się na dziedziniec i zwiedzanie konkatedry doklejonej do warowni, gdzie znajdują się Krypty Wielkich Mistrzów Krzyżackich.
Sentymentalna ciekawostka
Nie namawiam cię do podróży specjalnie do Kwidzyna, choć uważam, że to jeden z fajniejszych zamków, który powinno się zwiedzić w tym regionie poza obowiązkowym Malborkiem i Fromborkiem. Zamek jest piękny z zewnątrz, a w środku kryje kilka ciekawostek, które mogą zainteresować każdą grupę wiekową. Dla mnie wyprawa w te okolice to przede wszystkim podróż sentymentalna. Lubię wracać do tych grubych murów – ciesząc się, że niezmiennie stoją w tym miejscu od setek lat. Czuję się przy nich niczym dziecko i mam nadzieję, że nadal będę tu co jakiś czas wpadała z wizytą… 🙂
Zamek w Kwidzynie
ul. Katedralna 1, Kwidzyn
www.zamek.kwidzyn.pl
To my się zdziwiliśmy jeśli chodzi o sprawę z wychodkiem…szok 😀
Wspaniały zamek perełka architektury !