Często znajomi, koledzy – pytają mnie – jak to jest mieć córkę zamiast syna. Mam wrażenie, że większość wyobraża sobie, jak wieczorem, gdy dziecko uśnie – popłakuję do poduszki albo patrzę tępo przed siebie. Przy rozmowach, zdarza im się zagadnąć, czy przeżywam, że nie mam synka, z którym mógłby podzielić moją fascynację do klocków Lego, samochodzików, czy konsoli do gier.
To tak nie działa
Jako facet, czuję się dumny z faktu posiadania córki. Doskonale bawiłem się z nią, gdy miała parę miesięcy i cała moja uwaga skupiała się na grzechotkach i tak samo dobrze bawię się, gdy jest już przedszkolakiem, a nasze zabawy stały się bardziej złożone. Odgrywamy „rodzinę”, gdzie ja jestem „tatą”, bratem, albo siostrą Elsy i razem rozwiązujemy różne problemy, albo zamieniamy się w detektywa i super agentki. Nie mam z tym problemu. Mogę budować z klocków place zabaw dla lalek lub urządzić teatr.
Ciekawszy też stał się cały proces usypiania. Jeszcze nie tak dawno, kładąc ją do łóżka – brałem 8 stronicową książeczkę z twardymi kartkami, gdzie na każdej stronie były po dwa obrazki. I ćwiczyliśmy: gdzie jest kaczuszka? No super! A jak ta kaczucha robi? Pięknie! A gdzie jest bałwanek, ciekawe czy znajdziesz? No gitara, ślicznie!
Teraz czytamy już dłuższe i bardziej „dorosłe” bajki – Andersen, Beatrix Potter… Ostatnio Lilce wyjątkowo spodobał się motyw przechodzenia przez tajemnicze przejścia do innego świata.
Muzeum Domków Lalek, Gier i Zabawek
Miniaturowy świat
Dlatego wyobraź sobie jej minę, gdy idąc do Muzeum Domków dla Lalek , Gier i Zabawek w Pałacu Kultury i Nauki muzeum przeniosło się na Stare Miasto – adres na dole! – musieliśmy przejść przez takie właśnie przejście.
Po „drugiej stronie” znajduje się kilkadziesiąt ekspozycji miniaturowych domków dla lalek, zbudowanych z poszanowaniem najdrobniejszych elementów. Mamy więc kobietę wieszającą pranie, facetów zalegających przed telewizorem, dziewczynkę skupioną na zabawie z kotem i modlącą się zakonnice. Każdy domek to inna historia. Jest szkoła, jest mięsny, są mieszkania bardziej i mniej nowoczesne. Chata góralska, plaża… Ponad 150 różnych aranżacji, które bawiły nasze prababcie i dzieci w innych krajach. Najstarsze eksponaty mają ponad 200 lat.
Podczas gdy Lilka co rusz biegała do kolejnej ekspozycji i z entuzjazmem opowiadała, co odkryła – ja wcale się nie nudziłem! Raz, przede wszystkim podziwiałem kunszt i pracochłonność wykonanych minidzieł, a dwa… że cholernie pozazdrościłem ludziom talentu. Tak, jest to trochę wjazd na ambicję i chciałoby się móc zbudować swojej córce coś podobnego. Po wyjściu zacząłem nawet rozmyślać, jak się do tego zabrać. Kto wie – może wraz z nadejściem wiosny spróbuję swoich sił?
Czy warto tam iść?
Muzeum Domków dla Lalek, Gier i Zabawek nie jest największe – składa się z niewielkich pomieszczeń, a bilety niestety nie należą do najtańszych. Muzeum prowadzi fundacja, która nie jest dotowana przez państwo. To tyle, jeśli chodzi o wady tego miejsca.
Druga strona medalu jest bardziej zachęcająca. Po pierwsze – strasznie rozwijające jest spojrzenie na lalki, domki i mebelki z perspektywy wieku. Po drugie – do muzeum poszliśmy bez większych oczekiwań, a wyszliśmy z głową pełną inspiracji na następne zabawy. Lilce na co dzień nie przeszkadza, że nie ma tak dokładnie odwzorowanych zabawek – wszelkie niedogodności nadrabia wyobraźnią. Jej nowe pokłady odkryła właśnie tu, gdzie każdy może poczuć się przez chwilę dziewczynką. Facet też i nie jest to żadną ujmą.
Muzeum Domków dla Lalek, Gier i Zabawek
ul. Podwale 15, Warszawa
www.muzeumdomkow.pl
Zgadzam się z Tobą, że bycie tatą dziewczynki nie jest w niczym mniej ekscytujące, niż bycie tatem chłopca: wczoraj pojechaliśmy na rowery (tato, bo słonko świeci:)). Ostatnio Magda mi dzielnie asystowała podczas wymiany włącznika, podawała śrubokręty, etc. A lalkę – szmaciankę robiliśmy rodzinnie, korzystając z gotowego zestawu kreatywnego.
Jestem zdania, że najczęściej nasze dzieciaki krzywdzimy jednak my sami – na siłę wpychając je w role stereotypowe. Moja Lilka z kolei z chęcią pomagała nam np. tapetować ściany czy też grabić liście 🙂
Bardzo się cieszę, że myślisz podobnie i że tak jak ja – nie masz z tym problemu 🙂
Zamiast czołgów sklejam mebelki (dom lalek), jeszcze tylko nie wiem, której córce przekażę firmę (zakład ślusarski).
W pierwszej chwili zrozumiałem, że nie wiesz komu przekazać domki 😛 Ale może to nie taka zła opcja? Dzieciom oddaj firmę, domki zostaw sobie 😛