Uwielbiam moich czytelników, którzy regularnie wracają na bloga, aby podzielić się z nami informacją o różnych ciekawych miejscach w Polsce. Już przy okazji wpisu o starym mieście w Łodzi, wiele osób na hasło: najładniejsze stare miasto – wskazało na Lublin. Przyznam szczerze, że podróż w tamtym kierunku zawsze kończyliśmy w okolicach Kazimierza Dolnego i jakoś tak… było nam nie po drodze. Postanowiliśmy to zmienić podczas tegorocznych wakacji. Wzięliśmy w pracy po kilka dni wolnego i z mapką z masą fajnych miejscówek, zwiedzaliśmy punkt po punkcie.
O ile z atrakcjami nie mamy problemu – przygotowujemy się skrupulatnie, aby odwiedzić co lepsze – tak z punktami gastronomicznymi przeważnie jest coś nie tak. Pamiętam, jak pojechaliśmy do Płocka i mając ograniczoną liczbę czasu, wpadliśmy na „najlepszego burgera w mieście”. Dostaliśmy dwie wysuszone bułki przedwczorajszej świeżości, z tekturowym w smaku kotletem.
Zdarza się, że punkty się „psują”, zmieniają właściciela, oszczędzają na jedzeniu, albo produkują sobie korzystne komentarze na swój temat, zamiast zająć się kuchnią.
Niektórych smaków po prostu nie rozumiemy, a czasami irytuje nas obsługa jak np. w słynnej w Lublinie Mandragorze, gdzie czekaliśmy ponad 50 minut na wydanie jednego dania, które składało się z wątróbki z cebulą, a w smaku było identyczne z… no zwyczajną, domową wątróbką z cebulą, tylko kilkunastokrotnie droższą, bo każdy składnik był naliczany osobno (wątróbka+cena za kaszę+surówka). Na zupę, zamówioną na początku czekaliśmy kolejne 70 minut i kiedy w końcu wylądowała na naszym stole, okazało się, że jest kompletnie pozbawiona przypraw.
Na niczym innym tak łatwo nie jest się przejechać niż na kompletnie różnym smaku blogera, a czytelnika, dlatego u nas na blogu są wyselekcjonowane, subiektywnie wybrane przez nas miejsca, które przypadły do gustu zarówno mi, jak i Filipowi. Jeśli jedno z nas się zawahało – takiej knajpki u nas nie znajdziecie, chyba że na Instagramie. 🙂
Nasze typy na Lublin?
Święty Michał Pub Regionalny
ul. Grodzka 16, Lublin
www.pubregionalny.pl
To jedno z tych miejsc, gdzie spróbujesz smaków Lubelszczyzny. Jeśli nie wiesz, czym smakuje Lublin – tu to znajdziesz, dodatkowo oznaczone specjalną pieczątką w karcie. Knajpka ma trochę dziwny system rezerwacji (należy wykonać przelew przez internet), ale dwa razy udało nam się wejść „z buta”, bezpośrednio z ulicy, mimo dużego ruchu wewnątrz.
Dostaliśmy tu najlepszy cebularz (drugi taki smaczny na wynos sprzedają w muzeum Wsi Lubelskiej) i Forszmak Lubelski. Bardzo smaczna, lokalna kuchnia i tą głównie polecam. Pub położony jest w centrum starego miasta, więc „zawsze” jest po drodze, co jest dodatkową jego zaletą.
Mrau Cafe kocia kawiarnia
ul. Orla 6, Lublin
Mrau Cafe na Facebooku
Odpowiednik warszawskiego Miau Cafe – czyli miejsce idealne dla osób, które lubią słuchać kociego mruczenia podczas popijania kawki. W odróżnieniu od Miau – wchodzisz od razu na salę z kociakami. Koty są baaardzo towarzyskie i uwielbiają… kraść ciasta. Jesz w biegu, ale za to w jakim towarzystwie!
Kap Kap Cafe
ul. Prezydenta Gabriela Narutowicza 33, Lublin
Kap Kap Cafe na Facebooku
Lubisz dobrze zaparzoną kawę? Wkurza cię, że zamawiając espresso, dostajesz jakąś lurę? Cappuccino ze zbyt gęstą, mleczną pianką to dla ciebie błąd w sztuce baristy? Kap Kap Cafe to raj dla kawosza. Tu cię zrozumieją i podadzą dokładnie to, czego oczekuje twoje podniebienie. Lokal jest kameralny, przytulny w stylu eko, ale swoje zamówienie możesz zabrać również na wynos. Wspaniała alternatywa dla popularnych sieciówek.
Bosko – Lody Produkcji Własnej
ul. Krakowskie Przedmieście 4, Lublin
www.lodybosko.pl
„Przepraszam, za czym kolejka ta stoi?” – chciałoby się rzec, wchodząc do lokalu. Nigdzie na starym mieście nie było takiego oblężenia jak tu. Zaintrygowani – następnego dnia, byliśmy tu pierwszymi klientami.
– Poprosimy po 4 kulki – stwierdziliśmy rozrzutnie, wiedząc, jakiej wielkości kulki sprzedawane są w większości lodziarni. Pani patrzy nam w oczy, nic nie mówi, ale ładuje. Pac – jedna kulka. Pac – cały czas ten sam smak. Pac – wafelek rozpaczliwie łamie się, ale dla uroczej sprzedawczyni to nic – bierze nowy wafelek, nabija go na tamten i pakuje pozostałe smaki. 12 kulek w cenie 4 w innej lodziarni. Po prostu bosko.
Tuk Tuk lody tajskie
ul. Krakowskie Przedmieście 5, Lublin
Tuk Tuk na Facebooku
Tak naprawdę jest to sezonowy, „ruchomy” lokal typu foodtrack, ale naprawdę wart polecenia. Lody w kształcie kwiatów są robione na oczach klientów. Sezonowe owoce i dodatki miesza się z mlekiem na zimnej płycie sprowadzanej z Tajlandii. Ciach, ciach, ciach szpatułkami i mamy takie cudo:
Odkrywanie Lublina od strony kulinarnej było dla mnie ogromną przyjemnością, bo i kuchnia jest tu wyjątkowo zróżnicowana. Rządzą oczywiście burgery, ale znalazło się także miejsce dla dużego świata, jak i gastronomii regionalnej, lokalnej i tak bardzo tutejszej. Z przyjemnością wróciłabym tu drugi raz, aby odkrywać kolejne takie miejsca. Jeśli jesteś z Lublina albo jesteś jego częstym gościem – podziel się z nami swoimi kulinarnymi odkryciami. Z chęcią odwiedzimy!
Dzięki za podpowiedzi. W związku z powtórnym urowerowieniem naszej rodziny planujemy podróż samochodowo – rowerową na wschodnią ścianę. Nie umniejszając w niczym lubelskiej Starówce zapraszam na Dolny Śląsk, do Świdnicy, też mamy się czym pochwalić: https://www.google.pl/maps/place/Rynek,+%C5%9Awidnica/@50.8426573,16.4869795,3a,75y,90t/data=!3m4!1e1!3m2!1s*211m2*211y5120114721114636471*212y14251829330903589376*215m2*211×0*212×0!6s%2F%2Fgeo0.ggpht.com%2Fmaps%2Fphotothumb%2Ffd%2Fv1%3Fbpb%3DChAKDnNlYXJjaC5UQUNUSUxFEiAKEgm3QEkZNk0ORxEAYgBcRKvIxSoKDQAAAAAVAAAAABoFCGoQiAM%26gl%3Dpl!4m5!3m4!1s0x470e4d36194940b7:0xc5c8ab445c006200!8m2!3d50.8421831!4d16.4866982!6m1!1e1. Polecam początek lipca, wtedy odbywa się trzydniowy Festiwal Teatru Otwartego, z mnóstwem atrakcji dla dzieci i dorosłych: http://swidnica24.pl/final-teatrow-pod-gwiazdami-foto/
Dolny Śląsk… nawet nie zdjaesz sobie sprawy jak bardzo chcemy tam jechać!
Nasza lista miejsc do zwiedzenia ciągle rośnie! Dzięki za kolejne pozycje. Postaramy się zwiedzić wszystko a najlepsze jak zawsze wrzucimy na bloga 🙂
Jestem głęboko przekonany, że na jednym wypadzie wakacyjnym się nie skończy – po prostu u nas jest za dużo do zwiedzenia: w promieniu 30 km od Świdnicy: Skansen Parowozów i Muzeum techniki w Jaworzynie Śląskiej http://muzeumtechniki.pl/, prywatne Muzeum Broni i Militariów pana Gabrysia w Witoszowie http://www.muzeum-broni.com.pl/ , Muzeum Techniki Stara Kopalnia w Wałbrzychu http://www.starakopalnia.pl/, Zamek Książ w Wałbrzychu http://www.ksiaz.walbrzych.pl/turystyka, podziemne miasto w Osówce http://www.osowka.pl/, Góra Ślęza w Sobótce – miejsce kultu Starych Bogów Słowian http://www.sleza.sobotka.net/index.php?go=21, w samej Świdnicy Katedra z drugą co do wielkości wieżą na Dolnym Śląsku http://skarbykultury.pl/historia-kultura-sztuka/sztuka-dolnego-slaska/zabytki/koscioly-i-klasztory-dolnego-slaska/2026-jedna-z-10-perel-dolnego-slaska-swidnicka-katedra-pod-wezwaniem-sw-stanislawa-i-sw-waclawa-cz-ii, i kultowy Kościół Pokoju wpisany na Listę Dziedzictwa UNESCO http://kosciolpokoju.pl/. A zwykła wycieczka do lasu 5 km za miasto pozwala stanąć oko w oko z watahą dzików lub z dystyngowaną sarną:). Wpadajcie:)
O rany, dzięki za polecenia! 🙂 Mieszkasz w naprawdę urokliwym regionie. Zwiedzamy bardzo metodycznie, więc bardzo prawdopodobne, że przy takim oblężeniu ciekawych miejscówek – trzeba będzie podzielić trasy na kilka mniejszych. Ale to w sumie dobrze, najgorzej jak w okolicy nic nie ma 😛
OK, odpuszczę Wam dalej położone atrakcje, bo inaczej „zasypię” Was informacjami:). Jak coś, piszcie, to coś zasugeruję, podpowiem, wyjaśnię. Sami preferujemy zwiedzanie etapami – dziecko się nie nudzi długimi przejazdami no i można się nasycić wrażeniami:)
Przypomnimy się. 😉
W TVP 2 był dziś program o Świdnicy : https://vod.tvp.pl/27454392/kosciol-pokoju-templariusze-i-stracony-blazen
Jako lubelak od urodzenia zgodzę się tylko z dwoma punktami: Bosko i TukTuk. W Mrau Cafe nie byłem i się nie wybiorę. I serio dziwię się, że tego miejsca jeszcze nie zamknięto ze względów sanitarnych. Św. Michał i Kap Kap bardzo średnio-niska półka, choć klimat całkiem, całkiem. Pod kątem kulinarnym mogliście trafić w wiele fajnych miejsc.
Pozdrawiam,
Daniel
Mogliśmy i trafiliśmy. 🙂 Ty za to nie byłeś w Mrau Cafe, ale na wszelki wypadek je skrytykowałeś i ja już wiem, żeby nie traktować cię poważnie.
Twój komentarz prócz hejtu nic nie wnosi. Skoro tak ci się te miejsca nie podobają – zaproponuj lepsze.
Nieźle 🙂 Prawie się przejąłem, że nie bierzecie mnie poważnie 😉
A wracając do meritum…
Hejt racja – ale nie przekona mnie nikt do odwiedzenia miejsca, w którym przebywają zwierzęta i w którym przygotowuje się jedzenie. Tylko to krytykuję lub hejtuję, jak wolicie.
A co do poleceń – jak wyżej Lokata Mruczenia podała pod nimi się podpiszę (oprócz 'Na Rogatce’ i ’16 stołów’ – tego nie polecę personalnie), a od siebie dodam:
– Locomotiva – szef kuchni się stara i wg mnie wychodzi mu
– Portofino – świetne dania w fajnej scenerii
– a na najlepszą pizzę i burgery w mieście polecę 'Smaki’ – nie znajdziecie podobnych w całym województwie, byle na miejscu bo z dowozem tracą jak wszyscy
– no i na super piwa regionalne polecam Grodzka 15
A do tego można pomyśleć o średnio zlokalizowanych ale podających super jedzenie – 'U Kucharek’ i 'Gofry Ireny’ (lokalizacja w CH Olimp).
O i to jest merytoryczny komentarz. 🙂 Niestety nie dogodzimy wszystkim, ale już ktoś podał, że w Velo podają te same ciasta co w Mrau. Polecam w ciemno, a miejsca które poleciłeś, kiedyś z przyjemnością odwiedzimy. Pozdrawiam.
to ja jeszcze polecę Tart’Yvonne – najlepsze tarty po tej stronie Wisły.
Wszystkie ciasta, tarty, które możemy zjeść w Mrau Cafe kupowane są w konkurencyjnej kawiarni Cafe Velo przy ul. Chopina w Lublinie. Różnica? Oczywiście w cenie na korzyść Velo. (I nie, to nie hejt. Odwiedziłam oba miejsca. Częściej wracam do Velo) Lody? Bosko niestety jest przereklamowane. Sto razy lepsze w Manufakturze w bramie wiodącej w stronę zamku.I znowu – w korzystniejszej cenie. W Lublinie można polecić restauracje Ulice Miasta i Na Rogatce. Och! I najbardziej klimatyczna lubelska księgarnio-kawiarnia Między Słowami. Przegapiliście kilka dobrych miejsc. 🙂
Dzięki za miejscówki – dopisuję do listy, bo przyznam się, że o części nie słyszałam.
Zacznijmy po kolei – szczerze mówiąc nie wnikamy skąd pochodzi ciasto, które jest nam podawane – skoro jest dobre, to co za różnica skąd jest?
W Między Słowami byliśmy i tak szczerze nie powaliło nas na kolana. Kawa jak kawa, a ciasto było akurat bardzo przeciętne 😛
W „Ulicach Miasta” dosłownie staliśmy już na progu! Ale znowu czas… 😉
Do Między idzie się na herbatę (a ja z tych nienormalnych fanów herbaty). 🙂 Jedyna różnica to ta, że w Velo mamy gwarancje 100% świeżości (robione na miejscu) i zaoszczędzone 5 zł w portfelu na kawałku ciasta. Ale to niezapomniane towarzystwo kotów…
I jak to w ogóle możliwe, że nie byliście w Zamościu?
Bardzo chcieliśmy! Ale czas… Nie mieliśmy wystarczająco dużo urlopu. Ale, ale! Jeszcze czekają was dwa teksty o Lublinie a Zamość mamy zaplanowany przy następnej wizycie w Lubelskim.
Polecam wegański bar „Pomylone gary”. I wegańskie burgery w Umei. Po burgerach nie można się ruszać, sa tak sycące. W Pomylonych kuchnia domowa, codziennie inne dania (stałe pozycje też są). I jest pysznie.
Kiedy ostatni raz jedliśmy wegańskie burgery, smakowały nam bardziej niż mięsne 😛 Z chęcią tam zajrzymy!
A ja moge polecić naleśnikarnie „Zadore”. Najlepsze na świecie naleśniki gryczane, ja polecam z serem żółtym, szpinakiem, camembertem i pomidorem albo z pikantnymi polędwiczkami drobiowymi i warzywami, prawie zawsze jak mam czas to odwiedzam to miejsce i spokojnie mogę je wszystkim polecić 🙂
Brzmi smacznie 😀
O nie! Zadora to mój koszmar. Dostałam tiramisu z muchą. Masakra. Kelner rozlozyl ręce. Za wodę do wyplukania ust musialam zapłacić. Za rachunek (placone z góry) nikt nie zwrócił. Kierownik sali nawet nie powiedział przepraszam. Odradzam.
O fuu! Współczuję, chociaż pracując przez chwilę w gastronomii wiem, że różne dziwne rzeczy mogą się przytrafić. Trochę niefajnie, że nie zwrócili ci kasy, bo spodziewam się, że raczej na kolejny deser nawet na ich koszt nie miałabyś ochoty. 😉
Dla mnie najgorsze bylo to ze właściwie obsługa nie widziała problemu i to, że nawet głupiej szklanki wody mi nie zaoferowano na koszt lokalu. Klapa po całości.
Wcale ci się nie dziwię, będąc na twoim miejscu pewnie spytałabym czy za muchę też mam dopłacić. 😉
Jestem lublinianką, która już od dawna w Lublinie na stałe nie mieszka, więc tym bardziej miło mi, że mamy podobne gusta i innym w Lublinie polecalibyśmy to samo.
Kap kap- mieszkałam spory czas we Włoszech, więc bez prawdziwej kawy nie umiem żyć! I na kap kap zawsze znajdę czas, nawet jeśli w Lublinie jestem na chwilkę. Można prosić nawet o kawy, o jakich panowie nie słyszeli (zdarzyło mi się raz), no i wiadomo zawsze, że cappuccino będzie cappuccino, a macchiato- macchiato, itd. Poza tym fajny klimat.
Mrau bardzo przyjemne, ostatnio byłam w podobnej, kociej kawiarni w jednym z największych francuskich miast i podobało mi się o wiele mniej (tam właściciele zdawali się mieć za dużego hopla na punkcie swoich pociech). Koty faktycznie chcą włazić w talerze, ale zawsze można je nakryć, albo… ich po prostu nie zamawiać, jak ja 😉
Do listy dodałabym jeszcze wspomnianą przez kogoś „Zadorę”- wracam tam raz na jakiś czas i naleśniki zawsze mi smakują. Z miejsc wege- zdarzyło mi się spróbować wegańskiego burgera w Umei, pyszny i w fajnym klimacie.
Moje ogólne wrażenie jest takie, że za każdym razem w Lublinie pojawia się coraz więcej smacznych i, co więcej, alternatywnych miejsc. Oby tak dalej!
Ja również się cieszę, że trafiliśmy na osobę, która jest z Lublina i zgadza się, że miejsca które wyróżniliśmy są warte uwagi. 🙂 Lublin to duże miasto, na pewno jeszcze długa lista ciekawych knajpek przed nami, na co zresztą liczymy, bo lubimy jak miasta się rozwijają 🙂
Z ciekawością będę śledzić Waszego bloga. A póki co życzę dalszych przyjemnych kulinarnych odkryć 🙂 Pozdrawiam!
Dzięki! Będzie nam bardzo miło!
To polecę jeszcze miejsca w woj. podlaskim. Tykocin, Kruszyniany, Supraśl. Nie dość, że kuchnia boska, to jeszcze tyle niesamowitości do zobaczenia. Dla mnie to taki dziki wschód. W Kruszynianach po odwiedzeniu klimatycznego meczetu i przepięknego cmentarza można wybrać się na obiad do Jurty. Gdy przypomnę sobie te dania…Ech. Tykocin – synagoga, muzeum, urokliwy rynek, odbudowany zamek i targ staroci w miejscowości znajdującej się tuż obok.
Szkoda, że się nie odezwaliście przed pojawieniem się w samym Lublinie (była by kolejna okazja do spotkania po Blogotok’u) – podpowiedziałbym kilka dobrych knajp z jedzeniem. Choćby – Ivo Italian, Ąkę, Ugryź przegryź, czy Grodzką 15 – nie dość, że z doskonałym jedzeniem, to i z piwem robionym na miejscu. No i jeden z pierwszych multitapów w Polsce – U Fotografa – serwujący najlepsze piwa rzemieślnicze i genialne burgery. 😉
Pozdrawiam Wojtek 😉
Dawniej Nieobiektywny.pl obecnie Bielecki.es 😉
PS Sam podmienił nazwy na linki. 😉
Odzywaliśmy się ogólnie na fanpage i profilach prywatnych. 🙂 Przez to że Blogotok był zorganizowany w Kielcach, większość osób skojarzyliśmy z Kielcami właśnie – wyleciało nam z głowy że jesteś z Lublina. Na pewno będzie jeszcze okazja się spotkać. 🙂 Pozdrawiam!
Zapraszam serdecznie, ściągnę wtedy jeszcze Aśkę z Homoturisticus.pl 😉
Koktajle i burgery polecam w OSTRO klubokawiarni na deptaku 🙂
Fajnie czasem wyjść na jakiś tradycyjny, konkretny obiad składający się z dwóch dań i koniecznie deseru (przynajmniej tak twierdzi moja żona ;)) Jak nas weźmie taka ochota, to chodzimy zawsze do Dworku Vesaria, maja tam fajna restauracje serwująca pyszne dania, domowo, konkretnie i pysznie 🙂
O tak, również polecamy, często tam chodzimy z mężem, na taki dobry obiad, jak u mamy 🙂
Kap Kap Cafe kiedyś było fajne, jak prowadzili to dwaj młodzi zapaleńcy. Od kiedy przejął ten lokal po nich właściciel i prowadzi dalej, ani kawa nie jest dobra ani nie ma atmosfery.
W św. Michale nadal pysznie w 2022 roku, dziękuję za rekomendację:-)