Czasem zastanawiam się, w jaki sposób ludzie postanawiają sobie, że zagraniczne wakacje spędzą akurat w tym – konkretnym mieście, a nie w jakimś innym. Ja będąc jeszcze w Polsce, planuję sobie co konkretnie zobaczę, a system mam taki, aby zobaczyć coś charakterystycznego dla danego kraju. Wcale nie musi być to rzecz wpisana akurat na listę UNESCO, mam wrażenie, że decydują głównie zdjęcia i ewentualnie niesamowity pomysł, z którym nie spotkałam się wcześniej. To właśnie wtedy myślę sobie – „O! Koniecznie muszę zobaczyć te kolorowe domki!” albo „O wow! Jaki bajerancki pomnik cebuli! Pakuję się i jadę!” 😉
W Zadarze chciałam koniecznie odwiedzić Organy Morskie. Może wydawać się to totalnie płytkie, bo miasto ma przecież ponad 3000-letnią tradycję, więc powinny mnie interesować inne zabytki niż akurat organy otwarte w 2005 roku. Cóż jednak poradzić, kiedy człowiek uświadomi sobie, że na pewno nie zwiedzi całego świata i totalnie wszystkich miejsc, jakie w nim istnieją, bo najzwyczajniej zabraknie mu życia? Żeby zobaczyć, jak najwięcej – musiałabym zacząć już teraz zwiedzać co najmniej pięć krajów w ciągu roku. Hm, na ten moment to niezbyt wykonalne niestety, dlatego wybieram.
Zadar – pierwsze odwiedzone miasteczko w Chorwacji
Zadar był jednym z pierwszych większych miasteczek, które zobaczyliśmy w Chorwacji, nie licząc oczywiście miejsc noclegowych. Z perspektywy czasu nie wydaje mi się najładniejszy, bo zdecydowanie bardziej moje serce skradły takie miejsca jak Trogir, czy Primosten. Jednak ma swój urok.
Podoba mi się, że w większości miejsc, które odwiedziliśmy w Chorwacji – mieszkańcy w czasie gorących dni nie muszą bawić się w kurtyny wodne, tylko po prostu idą na plażę i pływają w słonej wodzie. Nie słyszałam też, żeby w ciepłych krajach ktoś narzekał na gorąco. Raczej jak pojadą tam, gdzie chłodniej – narzekają, że im za zimno. 😉 Zazdroszczę im tej witaminy D, tego luzu i pięknych widoków, które chyba nie mogą nigdy się opatrzyć!
Ponoć w Zadarze są najpiękniejsze zachody słońca na świecie, a sam Alfred Hitchcock (tak, ten od słynnych „Ptaków”) miał powiedzieć, że: „Zadar ma najpiękniejszy zachód słońca na świecie, piękniejszy nawet od tego widzianego na Key West na Florydzie, oklaskiwanego każdego wieczoru”. Niestety niedane mi go było zobaczyć, ale w tym miejscu zbudowano ciekawą instalację „Powitanie słońca”. Po zachodzie słońca – nagrzewane przez cały dzień moduły słoneczne umieszczone w płytach – zaczynają świecić w rytmie uderzanych fal.
Zadar jest nazywany Małym chorwackim Rzymem, chociaż według mojej opinii miasta te mają kompletnie inny klimat i jest to „trochę” naciągane stwierdzenie. Większość starego miasta została zniszczona podczas II Wojny Światowej. Najlepiej zachowane zostały kościoły i Rzymskie Forum zbudowane w I w p.n.e. Jeśli dobrze poszukasz – trafisz tu też na pomnik Sfinksa, który został tu zbudowany na zlecenie Giovanniego Smircha, na cześć jego zmarłej żony. Giovanni był jedną z wybitniejszych osobistości Zadaru, starającą się o rekonstrukcję tutejszych zabytków (w latach 1842-1929). Ponoć Sfinks spełnia życzenia miłosne.
Morskie Organy/Morskie Orgulije
Morskie organy na pierwszy rzut oka wyglądają jak totalnie zwykłe schody. Wystarczy jednak przez chwilę na nich posiedzieć, by usłyszeć dość niezwykły koncert. Fale przepływają tu przez zanurzone w morzu i schodach rurki, a dźwięk roznosi się na promenadzie. Trzeba mieć jednak szczęście i czekać aż w pobliżu przepłynie statek albo zawieje większy wiaterek, który wprowadzi w ruch fale.
Architektem tego projektu był Nikola Bašić, a jego projekt otrzymał Europejską Nagrodę dla Miejskiej Przestrzeni Publicznej spośród aż 207 projektów zgłoszonych z Europy! Fantastyczny jest fakt, że organy w żaden widoczny sposób nie psują krajobrazu (w ogóle ich nie widać), a pięknie go wzbogacają. Wygrywana melodia za każdym razem jest niepowtarzalna. Oj, chciałabym zobaczyć co Adriatyk gra w czasie sztormu. 😉
Dodaj komentarz