Będąc na feriach w Zakopanem, a później w Białce Tatrzańskiej – wszędzie było pięknie, biało i cholernie zimno. Na moment pomaga aromatyczna, rozgrzewająca herbata, grzane wino czy najzwyklejszy grzaniec – ale przedłużające się czekanie, aż Lilka skończy jazdy z instruktorem, albo kolejne minuty zabawy na śniegu w końcu dają o sobie znać. Człowiek patrzy na te zaspy i ma ochotę zanurzyć się aż po brodę w gorącej, parującej na mrozie wodzie. Tak, termy zimą zdecydowanie najlepiej pomagają na rozgrzanie.
Które termy wybrać?
W tekście o atrakcjach w Białce Tatrzańskiej mogliście zobaczyć zdjęcia z Termy Bani. To fajne miejsce, gdzie odnajdą się zarówno dzieci, młodzież, jak i dorośli – niezależnie od pory roku. Jest lato – korzystasz z zewnętrznego placu wodnego, dmuchanego wodnego placu zabaw i ślizgów wodnych. Jest zima – masz baseny wewnętrzne, zjeżdżalnie, wiry wodne i inne bajery, które można spotkać w bardziej wypasionych aquaparkach. Do tego zewnętrzny basen termalny z ładnym widokiem. Minusy? Bliskość stoku, a więc masa ludzi, którzy wracają z nart. 🙂
Byłam również w Bukovinie Tatrzańskiej. Obiekt jest bardzo ładny, wydaje się znacznie większy od Białki – ma kilka basenów zewnętrznych (szczególnie fajnie jest wieczorem, kiedy widać gwiazdy), ale podejrzewam, że zdecydowanie zyskuje latem. Basenów jest dużo, ale aby ze wszystkiego skorzystać, musisz ciągle łazić po zimnych korytarzach, śliskich schodach… brr. Jeśli lubicie chłodniejszą wodę albo będziecie tu wiosną/latem – to nie będziecie narzekać.
Udało mi się też odwiedzić Termy Chochołowskie (ale kompletnie nas rozczarowały), więc do Gorącego Potoku jechałam bez większego entuzjazmu. Trochę goniły nas terminy, droga powrotna do Warszawy i jakoś wizja pójścia na basen nie do końca do mnie przemawiała. Jak bardzo było warto – miałam okazję przekonać się już na progu.
Gorący Potok przyciąga uwagę już od progu.
Parkingi, ładna architektura drewniana i ogólne poczucie estetyki. Duże cenniki, wyraźne komunikaty. Tak, takie elementy naprawdę sprawiają wrażenie, że trafia się do fajnego miejsca. Przy kasie odbierasz „zegarek”, czyli magnetyczną opaskę, która mierzy twój wykupiony czas i daje dostęp do szafki w szatni.
Szafki są trochę małe – zwłaszcza w zimę, kiedy ma się puchową kurtkę i trapery – ciężko się pomieścić, ale jakoś się udało. 🙂 Na miejscu można wypożyczyć szlafrok, czy ręcznik.
Po dość szybkim przebraniu – prysznic, a potem najgorsze… przejście przez drzwi. Gdy na zewnątrz jest -11 stopni, a przed tobą basen, to w pierwszej chwili nie bardzo wiesz, co masz robić. Odruch nakazuje dokonać w tył zwrot i uciekać, gdzie ciepło. Z drugiej strony widzisz przed sobą wielką, przeogromną, unoszącą się ku niebu parę. Wiesz, że tam nie zmarzniesz. Prędzej ugotujesz się jak jako na twardo. Więc już nawet nie idziesz – wbiegasz w gorącą wodę i już wiesz, że prędko stąd nie wyjdziesz.
W Gorącym potoku jest fantastycznie.
Chociaż bez fajerwerków. Dzieciaki po dłuższej chwili mogą się tu nudzić – brak tutaj „rwącej rzeki”, czy zjeżdżalni całorocznych. Umówmy się jednak, że Gorący Potok to miejsce nastawione przede wszystkim na wygrzanie się. Latem dodatkowo działa tu park linowy i strefa dla dzieci.
Zimą – Gorący Potok zmienia się w raj dla narciarzy i dla tych, którzy potrzebują relaksu. Do dyspozycji gości jest kilkanaście gorących basenów geotermalnych o temperaturze dochodzącej od 34 do 40 stopni. Wszystkie baseny są na dworze i każdy ma inną temperaturę. Najgorsze (albo najlepsze) jest oczywiście wyjście z wody – musisz wybiec z basenu i przejść kilka metrów, aby zamoczyć tyłek w drugim. Kiedy się wygrzaliśmy – takie chwilowe ochłodzenie stało się nawet atrakcyjne. Trochę jak zimno-ciepłe prysznice w strefach spa.
Jeden z basenów potrafi mieć normalną, pokojową temperaturę, a w kolejnym możesz poczuć się jak udko z kurczaka w gotującym się rosole i po chwili z ulgą lądujesz w najchłodniejszym basenie, jaki jest na Gorącym Potoku. Wszędzie spokojnie stopami dosięgniesz dna.
Miła odmiana
Jak już wspomniałam – Gorący Potok przyciąga designem i infrastrukturą. To kompleks barów, a nad wodą cały czas czuwają ratownicy medyczni, niezależnie czy w basenie znajduje się 1, czy 100 osób. Całość od wejścia, aż po same baseny – wykonana jest z naturalnych materiałów – drewna i kamienia. To daje estetyczne wrażenie. Trochę jakbyś kąpał się nie w otoczeniu gór, a w potoku bezpośrednio. Nazwa zobowiązuje.
Same zbiorniki wodne, przejścia, wszelkie ławki – to wszystko było naprawdę czyste. Tak wspominam o tym, bo mieliśmy okazję gościć w innych termach, w województwie mazowieckim, gdzie miało się wrażenie strasznego brudu, przez wszechobecne osady.
Na stronie internetowej (te same ciekawostki są też umieszczone przy basenach) – jest napisane, że:
Woda w nieckach basenowych jest uzdatniana za pomocą lamp UV oraz za pomocą innej innowacyjnej metody, dzięki czemu do wody nie są dodawane żadne substancje i mieszaniny chemiczne, mogące niekorzystnie wpłynąć na komfort kąpieli.
Uważam, że to dodatkowy plus.
Czy wrócę? Pytajcie – kiedy!
No jasne, że tak! Miła obsługa, higiena, estetyka, fajna zabawa – całość sprawia, że naprawdę chce się tam wrócić. W tekście zamieściłam zdjęcia, które Gorący Potok ma na swojej stronie internetowej. Nie mogłam zrobić swoich zdjęć, bo była taka mgła połączona z parą, że mieliśmy wrażenie, jakbyśmy na basenie byli sami. Nie było nic widać do 2 metrów wprzód i absolutnie nie było mowy o dobrym zdjęciu. Nic byście nie zobaczyli. To fantastyczne uczucie! Jeszcze na żadnych termach tak kameralnie się nie czułam.
Bardzo wam polecam Gorący Potok. To idealne miejsce, gdzie można się wygrzać i może być absolutnie ciekawe także po zmroku, kiedy zejdziecie zmęczeni ze stoku i nic wam się nie będzie chciało robić.
Termy Gorący Potok
Osiedle Nowe 45, Szaflary
www.goracypotok.pl
Dodaj komentarz