Pamiętam jak parę lat temu, całkowitym przypadkiem znalazłem się z Klaudyną w Livigno. Kurort narciarski pod koniec kwietnia wydawał się abstrakcyjnym pomysłem, a jednak zaskoczył nas udanym i spokojnym wypoczynkiem. Jednak nie narty były w tym najważniejsze, a to z czego Włochy słyną – jedzenie.
Kuchnia włoska to podstawa mojej kuchni
Pizza, pasta, lasagna, a nawet kawa – to przecież czubek góry lodowej i każdy większy głodomór, czy łasuch we Włoszech czuje się jak w domu. A co jest najlepsze do obiadu? Deser. Włosi słyną ze swoich smakołyków i deserów. Jeśli w tym momencie twój mózg krzyczy: Tak! Lody włoskie! – to wiedz, że akurat jesteś w wielkim błędzie, bo te nigdy we Włoszech nie zostały wynalezione. Chociaż Włosi swoje lody mają bardzo dobre i często ich jedna kulka to trzy polskie.
Włosi są także mistrzami cukiernictwa – eklerki, ciasta, babeczki, czy inne pyszności mają jedną cechę wspólną. Dosłownie pękają w szwach od ilości kremu w najróżniejszych i wyrafinowanych smakach. Kiedy więc będąc w Livigno, schodziliśmy ze stoku – chętnie wpadaliśmy na energetyczne espresso i jakieś małe co nieco.
Każdy ma takie wspomnienia
Słodycze nieodłącznie kojarzą nam się z jakimś krajem. Szwajcaria – to czekolady Lindt. Tunezja? Oczywiście chałwy w tysiącu smakach! A Włochy to głównie tiramisu i pyszne ciasteczka, które mógłbym pochłaniać w ilościach grożących cukrzycy. Masz czasem taką potrzebę, że koniecznie chciałbyś zjeść to, co twoje podniebienie zapamiętało z jakiejś wyprawy? Najlepiej dziś, teraz, natychmiast. Przywołać klimat jakiejś części świata, smakować jakieś danie i zamykając oczy – duchem przenieść się w tamte regiony.
Nas złapało na smaki włoskie. Zamiast jednak pędzić taksówką na Okęcie i tam łapać najbliższy lot do Rzymu – spokojnie pojechaliśmy do centrum Warszawy.
La Bomboniera – odrobina Włoch w Warszawie
La Bomboniera – przecież już sama ta nazwa brzmi tak dobrze, że chce się tam zbłądzić, prawda? W rzeczywistości to naprawdę niewielki punkt sprzedaży na ulicy Solidarności. Pisząc niewielki – mam na myśli tak kilka metrów kwadratowych, gdzie dwie osoby w środku – to już tłum. Dosłownie.
Kiedy zatem dotarliśmy do La Bomboniera w niedzielny, pogodny dzień – okazało się, że nie tylko nas skusiły wspomnienia. W środku lokalu było w tym czasie już 5 osób – z czego dwie pary siedziały przy ciasno upchniętych stolikach. To powodowało zabawne sytuacje, że gdy kobieta stojąca w kolejce chciała się obrócić do wyjścia… trzeba było wyjść ze sklepu, by ją przepuścić.
Wybór pyszności jednak jest naprawdę spory i może stanowić to pewien kłopot przy wyborze. Szczególnie że ze względu na niewielką przestrzeń – wydaje się, że reszta współtowarzyszy wywiera na tobie presję, byś zwyczajnie szybciej się zdecydował. 😉
Szybki rzut oka zatem i równie szybka decyzja. Ja proszę o Cannoli Siciliani Piecoli, czyli wariancję chrupiącej rurki wypełnionej kremem na bazie ricotty. Udekorowana skórką pomarańczy – została pochłonięta w trzech gryzach.
Wyciągam z pudełka na wynos mój drugi wybór, czyli kawałek Cassata siciliana al forno. To ciasto kruche, biszkopt, ser ricotta i czekolada, w smaku przypominające nieco odmianę sernika. Wierz lub nie – ale to jest dosłownie niebo w gębie.
Gdy pękałem z dumy i szczerze się cieszyłem na myśl, jak to wybrałem świetne rzeczy – szybko zostałem sprowadzony do parteru przez moją małżonkę. Klaudyna wybrała Eklera pistacjowego oraz ciastko z płatkiem róży. I niestety, z wielkim żalem muszę przyznać, ale pojedynek ten wygrała.
Dla każdego. Dosłownie!
Do La Bomboniera powinien wstąpić ten, kto kocha włoskie smaki. Jednak nie tylko! To obowiązkowy punkt w Warszawie dla każdego, kto ma akurat ochotę na coś dobrego. Połączenia smakowe są tu zaskakujące i nieoczywiste. To, co wyróżnia to miejsce spośród całego morza innych to fakt, że wszystko jest świeże, robione na miejscu według włoskich przepisów, pachnące i… nieprzesłodzone, chociaż takie na pierwszy rzut oka się wydawać. Kremu jest tutaj naprawdę dużo, jednak jest on delikatny, puszysty. Podobnie z samymi ciastkami. W efekcie możesz ich zjeść 2-3 nie czując się wcale zamulonym, czy zasłodzonym.
To naprawdę warte podkreślenia. W Warszawie królują sieciówki, gdzie ciasta i ciasteczka leżą wiele godzin, czasem nawet kilka dni i są dosłownie wypełnione cukrem, by całość wyglądała dobrze i się tak szybko nie starzała. La Bomboniera takich chwytów nie musi stosować. I to jest najważniejszy powód, byś tam zawitał przy najbliższej okazji. 🙂
La Bomboniera
Al. Solidarności 82, Warszawa (wejście od Al. Jana Pawła II 44)
www.labomboniera.pl
Dodaj komentarz