Zgodnie z naszą mapką, podjechaliśmy w obręb miejsca, gdzie mieliśmy zobaczyć kamień przypominający wielką pieczarkę. Stanęliśmy pod szlabanem grodzącym drogę do lasu i zgodnie z sugestią poszliśmy po prostu przed siebie, tak jak prowadziła leśna ścieżka. Po kilku minutach takiej wędrówki – grzyba ani widu, ani sychu. No, grzybiara ze mnie średnia, ale żeby nie zauważyć 7-metrowej czapki, to trochę słabo.
W końcu, kiedy już prawie miałam się poddać – postanowiłam jeszcze wrócić w pobliże szlabanu i tam porozglądać się za tym ukształtowanym naturalnie cudem. I jest! Tuż przy szlabanie, wystarczy od razu skręcić w prawo, aby za chaszczami dojrzeć wymalowany, choć już nieco wyblakły niebieski szlak, który w ciągu niecałych 10 minut, doprowadzi nas do celu.
Kamień Grzyb
Ukryty w leśnej gęstwinie kamień o wyglądzie grzyba jest niewidoczny praktycznie do ostatniej chwili. Pokryty delikatnym mchem wtapia się w krajobraz, choć chude drzewa stanowiące fragment buczyny karpackiej, które otaczają tę formację skalną – wywołują wrażenie, że ktoś go po prostu przetransportował, aby upiększyć okolicę.
Monstrualny grzybek obwód czapki liczy sobie w 26 metrach, a obwód jego trzonu to „jedynie” 17 metrów. Skała, z jakiej się uformował to piaskowiec istebniański. Skałka znajdująca się tuż obok stanowiła niegdyś jedną całość z resztą grzybowego kapelusza.
Dociekliwi, przyglądając się osobliwym skałkom dokładniej – bez problemu zauważą, że tuż przy warstwie wandalskiego pseudografitti, znają się inne ryciny. Można doczytać tam wyrazy i daty z XIII wieku, zostawione na pamiątkę swojej wycieczki przez zakonników z klasztoru karmelitów w Wiśniczu. Jak widać – zwyczaj trwa, heh.
Zwiedzanie tutejszych terenów nie zajmuje zbyt wiele czasu, ale jeśli tylko masz go trochę w nadmiarze – to koniecznie wybierz się na krótki spacerek. Uważa się, że kamień jest najładniejszym z karpackich grzybów i choć sama nie miałam jeszcze sposobności zobaczyć wszystkich, z pewnością znalazł się na mojej liście tych najbardziej urokliwych.
Dodaj komentarz