Niemcy słyną z jarmarków świątecznych. W całym kraju jest ich organizowana ponad setka. I znając życie, pewnie najładniejsze z nich wcale nie znajdują się w stolicy Niemiec. My zdecydowaliśmy się na Berlin, ponieważ spędzaliśmy kilka dni w Tropical Islands (o czym jeszcze będę pisać) i jarmarki postanowiliśmy odwiedzić przy okazji. 80 km autostradą to przecież blisko. 😉
Samochód zaparkowaliśmy na obrzeżach miasta, tuż obok znaku Umweltzone. Oznacza on strefę ekologiczną i aby wjechać dalej, należy posiadać specjalną nalepkę informującą o tym, że nasz samochód spełnia normy o odpowiedniej emisji spalin. Ponieważ nasz wyjazd wyszedł trochę spontanicznie – nie zawracaliśmy sobie tym głowy. Nic jednak straconego! Berlin ma fantastyczną komunikację. Na jednym bilecie dziennym, podobnie jak w Warszawie – można jeździć i metrem, i tramwajem, autobusem i pociągiem. Początkowo nie mogliśmy się połapać w połączeniach, ale okazało się, że mają też najnowszą wersję Google Maps z transportem miejskim, gdzie aplikacja podpowie ci najlepszy możliwy transport. Bajka! Cały dzień byliśmy na mieście, nie trzeba było martwić się o szukanie parkingu, korki i inne bzdurki. Fajnie było także odczuć różnorodność berlińczyków i ich podejście do turystów. Wszyscy starali się nam doradzić coś w miarę możliwości, zachowywali się naprawdę serdecznie i sympatycznie.
Co mnie jednak zaskoczyło – pierwsze spotkanie z Berlinem jako miastem – nie powaliło mnie na kolana. Jarmarki bożonarodzeniowe to jednak świetny pretekst, aby zobaczyć to miasto w innej aranżacji. My na pewno wrócimy, aby poznać je lepiej, ale z zupełnie inną listą miejsc do zwiedzania niż początkowo zakładaliśmy.
Jarmarki świąteczne w Berlinie
Na każdym z jarmarków świątecznych w Berlinie widać było zabezpieczenia w postaci betonowych wzmocnień, ochrony, czy kręcących się po cywilnemu patroli. Nie odczuwa się tutaj napięcia, czy lęku – ludzie żyją dalej mimo zamachu w 2016 roku, a na ulicach widać wielokulturowość, która tutaj nie robi na nikim wrażenia.
Sprzedawcy byli bardzo wyrozumiali na liczne pytania i moje fotograficzne zapędy i sami często podtykali kolejne rzeczy do sfotografowania. Bardzo podobał mi się klimat tu panujący – ze stoisk słychać było kolędy, w powietrzu pachniało przyprawami i odczuwało się radochę jak przy oglądaniu świątecznych filmów, gdzie takie jarmarki stanowią tło dla fabuły. Cudownie było to zobaczyć na żywo!
Gendarmenmarkt
Gendarmenmarkt to jeden z fajniejszych jarmarków świątecznych w Berlinie, które udało nam się odwiedzić. Wstęp na jego teren jest płatny, ale tylko w wypadku kiedy przyjdziesz tu po 16 lub w weekend. A to i tak chyba tylko po to, żeby jakoś rozładować gęstniejący tłum. Przed wejściem czekała nas krótka kontrola wnoszonych toreb i plecaków. Ponoć jest to miejsce szalenie popularne, dlatego nie zalecam odwiedzania go w godzinach szczytu, bo w środku jest raczej ciasno, a i czekanie w kolejce (raz do wejścia, dwa do kupienia czegokolwiek) – nie nastraja świątecznie.
Wydarzenie jest organizowane na sporym placu, z fotogenicznym widokiem z jednej strony na starą katedrę francuską, z drugiej na niemiecką. Wokół porozstawiane są świąteczne stoiska i namioty udekorowane świerkowymi gałązkami. Tak jak na wszystkich innych jarmarkach w Berlinie – można kupić tu grzańca, gorącą czekoladę, czy spróbować różnych przysmaków. Dużo tu propozycji fastfoodowych także z kuchni węgierskiej. Na tym jarmarku znajduje się scena, na której pojawiają się artyści, umilając wizytę w tym miejscu.
Osobiście Gendarmenmarkt ujął mnie tym, że spośród wszystkich propozycji – wybór upominków był tutaj największy. Jest tutaj szeroki wybór pierniczków o rozmaitych kształtach, bombek, dziadków do orzechów, a nawet „domków” ceramicznych na tealighty. Wybrana część restauracyjna ma stoliki schowane pod namiotem, więc jeśli nie masz szczęścia do pogody – możesz się tutaj schować.
Ogólnie oferta na wszystkich przedstawionych w tym wpisie berlińskich jarmarkach wydaje się w dużym stopniu podobna, ale tutaj jest tego najwięcej. Jeśli miałabym kiedyś wrócić na jarmarki do Berlina – to właśnie na Gandermenmarkt skierowałabym się w pierwszej kolejności. To bardzo klimatyczne miejsce, z którego ciężko idzie się dalej. Jednocześnie takie – gdzie wystarczy zobaczyć ten jarmark bożonarodzeniowy, żeby wiedzieć, jak wyglądają podobne miejsca w Berlinie.
Roten Rathaus/Czerwony Ratusz w Berlinie
Drugim (z trzech) najfajniejszych jarmarków był ten ulokowany na placu Roten Rathaus. Sami przeszliśmy tu spacerem z Gandermenmarkt, ale tak jak w całym Berlinie – bez problemu dojedziesz tu komunikacją miejską.
Już z daleka wyróżnia się tutaj ogromny diabelski młyn. W sercu jarmarku znajduje się także lodowisko otaczające fontannę Neptuna, z którego chętnie korzystają zarówno mieszkańcy Berlina, jak i turyści. Jednocześnie na Roten Rathaus jest o wiele spokojniej niż na Gandermenmarkt. Jest tu sporo miejsca i stolików, gdzie można przystanąć i zatopić się w rozmowie z przyjaciółmi. To tutaj najbardziej odczuliśmy, że te jarmarki wcale nie muszą stanowić jedynie zakupowego szaleństwa, ale ich clou jest przede wszystkim pretekst, aby się spotkać. Kiedy my oglądaliśmy kolejne stoiska – część osób spokojnie konwersowała, nie ruszając się z miejsca przez kolejne 40 minut. Sporo tu też młodzieży. Nie ma tu aż takiego pośpiechu, a duża oferta powtarza się z Gardenmanmarkt.
W tym miejscu skusiliśmy się też na gorącą czekoladę. To, co wyróżnia na plus jarmarki w Berlinie – to fakt, że gorące napoje podaje się tutaj w kubkach. Każdy z nich ma inny nadruk i jeśli chcesz – możesz kupić sam kubek albo zapłacić kaucję, która jest zwrotna w momencie oddania kubka sprzedawcy. Powiem szczerze, że podana w taki sposób czekolada, czy grzane wino smakuje zupełnie inaczej i dłużej można się nimi delektować. W papierowych kubkach ciągle boisz się, że albo się zgniotą, albo coś się rozleje, poza tym w normalnych kubkach – ciepło nie ucieka aż w takim szybkim tempie. Bardzo to ekologiczne i stanowi fajną pamiątkę. Kubki mają różne kształty i szczerze – porcje napojów także mają większą objętość. Czekolada była wspaniała – bez posmaku proszku, czy dziwnego kwaskowatego finiszu. Ku zachwytom Lilki – nie żałowano jej też śmietanki. Tak to powinno wyglądać, a w smaku – jeszcze lepsze.
Żeby być jednak uczciwym – jedzenie nie powaliło nas na kolana. Dużo tłustych i słodkich propozycji, ale lepiej przyjść na jarmarki po dobrym obiedzie, żeby sobie popróbować, niż aby się najeść. Smaczne są m.in. owoce w czekoladzie, ale i one są już w wielu miejscach w Polsce. Widząc tutaj po raz drugi domki ceramiczne firmy Kastel Keramik Haus – nie mogłam się już dłużej opierać i wybrałam sobie jeden taki do kolekcji. Będzie pięknie prezentował się przy „polskich” domkach, które kupiłam na jarmarku bożonarodzeniowym w Warszawie.
Dla osob które lubią duperele w klimatach świąteczno-bożonarodzeniowych – jarmarki w Berlinie są cudne. Można tu przyjść zarówno rano, popołudniem, jak i wieczorem i zawsze będzie pięknie. Znajdziesz tu wszystko od szklanych kuli ze śniegiem, po figurki bałwanków, a nawet takich ciekawostek jak m.in. kolorowe, świąteczne ciasteczka dla zwierzaków domowych. Według sprzedawcy podobno mogą je spożywać też ludzie (bo zawierają same naturalne składniki), ale nie podjęliśmy się wyzwania. 😉
Alexanderplatz
Jarmark na Alexanderplatz nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale daje trochę koloru przy szarych blokach. To głównie plac przesiadkowy, wokół którego znajdują się liczne domy handlowe. Najbardziej oczarowała nas wysoka karuzela. W centrum placu rozstawiono też charakterystyczny wiatrak.
Postdamer Platz/Plac Poczdamski
Na Placu Poczdamskim rozstawiono zjeżdżalnię, z której zjeżdża się na oponie. Ten jarmark w porównaniu z wcześniej odwiedzonymi – także nie wywarł na nas zbyt dużego wrażenia. Można odwiedzić, jeśli będziesz miał chwilkę czasu, ale nic nie stracisz – jeśli to miejsce całkowicie pominiesz.
Idąc wzdłuż świątecznych budek, doszliśmy do choinki sporych rozmiarów. Po drodze kupiliśmy też pyszne, gorące kasztany. Im dalej, tym mniej ludzi. Było tak kameralnie, że aż pusto. 😉
Breitscheidplatz/Jarmark przy Kościele Pamięci Cesarza Wilhelma
Ostatnim jarmarkiem, który wydal nam się interesujący – jest ten znajdujący się przy Breitscheidplatz. Zobaczyć tu można iluminacje w postaci prezentów, delikatne światełka rozciągnięte nad głowami i mnóstwo budek z lokalnym jedzeniem. Na licznych stoiskach moją uwagę przyciągnęły kalendarze adwentowe w zawrotnych cenach (zaczynających się powyżej 150 euro). Cóż – pozostało pozachwycać się i utrwalić na fotkach. 😉 Było też sporo produktów rzemieślniczych, świeczek z wosku pszczelego. Nie mogliśmy się też powstrzymać przed kupnem kubka z uroczym wizerunkiem bałwanka.
Pomimo późnej pory, zachęcającej do spacerowania – na tym jarmarku nie odczuwało się zbytniego tłoku.
Jarmarki świąteczne w Berlinie – czy warto?
Odwiedzenie świątecznych jarmarków w Berlinie było ciekawym przeżyciem nawet nie przez wzgląd, że „u nas tego nie ma”, ale po prostu fajnie było zobaczyć inną ofertę na stoiskach. Wybierając się na jarmarki dobrze mieć ze sobą sporo drobnych zarówno na zostawianie depozytów na kubki, czy aby skorzystać z „atrakcji” takich jak karuzela, zjeżdżalnia czy lodowisko. Sami zwiedzaliśmy jarmarki z córką i spokojnie dała radę. Ceny są dosyć wysokie dla Polaka, ale atmosfera tych jarmarków w dużej mierze opiera się na patrzeniu na to wszystko, a niekoniecznie samym kupowaniu. Świetnym pomysłem na świątecznych jarmarkach w Berlinie jest to, że kiedy już np. kupisz alkohol – to nie musisz pić go szybko, stojąc w konkretnym miejscu, aby nie dostać mandatu. Strefy jarmarku są traktowane jak zamknięta przestrzeń, po której dowolnie możesz się poruszać z grzańcem, herbatą, czy czymkolwiek bez karcącego wzroku obsługi. W Niemczech co by nie patrzeć – obsługa starała się być naprawdę uprzejma, a my mieliśmy poczucie, że zależy im, aby nam dobrze doradzić. Super był fakt, że puszczali tam kolędy w tle i choć wcale nie były głośne – to pięknie budowały świąteczną atmosferę.
Czy jednak warto jechać tu aż z Polski? Moim zdaniem niekoniecznie. Odwiedzenie samych jarmarków to jedynie jeden z punktów zwiedzania np. samego Berlina, czy jego okolic. Można tu przyjechać, ale raczej przy okazji czegoś innego. Inaczej wydaje mi się, że koszt podróży mentalnie się nie zwraca (tym bardziej że zimowa oferta w Polsce ciągle się powiększa). Niemniej zwiedzanie jarmarków było całkiem przyjemnym doznaniem i w przyszłości z chęcią zobaczyłabym, jak przedświąteczne przygotowania wyglądają w innych miejscach świata. Na pewno warto, jeśli tylko masz taką możliwość – jarmarki otwierane są pod koniec listopada i trwają czasem aż do pierwszych dni stycznia.
Dodaj komentarz