Odwiedzenie jarmarków bożonarodzeniowych w Krakowie, w Gdańsku, czy Wrocławiu było moim małym niespełnionym marzeniem. Kiedy pierwszy raz zapragnęłam tu przyjechać, przeraził mnie już koszt samego noclegu w tym okresie, więc jeszcze tego samego roku wepchnęłam to marzenie gdzieś na głąb szafy z innymi niezrealizowanymi cosiami, które dostały niewidoczną plakietkę „może kiedyś, może nigdy”.
Życie jest trochę przewrotne, minęło kilka lat, w międzyczasie udało nam się odwiedzić jarmarki w Berlinie, a te znacznie bliżej Warszawy – nie były już naszym pierwszym wyborem. Czas to zmienić! Tym bardziej że i w naszej mentalności zwiedzania sporo się zmieniło i kilka godzin jazdy samochodem, aby spędzić przyjemny weekend w innej scenerii – nie stanowi już dla nas żadnego problemu.
Świąteczny Kraków
W Krakowie pojawiliśmy się około 13 i wyruszyliśmy na spacer szlakiem szopek (o czym napiszę niebawem), iluminacji i jarmarków bożonarodzeniowych. Tym razem nie skupiliśmy się na zwiedzaniu najpopularniejszych zabytków i atrakcji, bo dużą część z nich mamy już opisaną na blogu (zobacz tutaj), a zamiast tego zrobiliśmy sobie weekend na luzie. Będąc dokładniejszym – oznaczało to dużo jedzenia, spacerowania, grzańca i gorącej herbaty.
Przy takim podejściu, weekend spokojnie wystarczy. A nawet jeden dzień, przy założeniu, że robisz tu postój, zmierzając np. w kierunku Zakopanego.
Iluminacje świetlne Kraków
Mało brakowało, a w Krakowie w ogóle nie byłoby dekoracji bożonarodzeniowych. Miasto poszukiwało wykonawcy na dwa lata, a poprzednia firma, która wcześniej z Krakowem współpracowała – złożyła odwołanie, co do oferty tańszej firmy. Na szczęście dość szybko spór został rozwiązany, a dziś w wybranych miejscach miasta można zobaczyć dekoracje świąteczne.
To znaczy tak… W 2021 i 2022 roku iluminacje świetlne nawiązują do wawelskich arrasów, które sprowadził z Brukseli Zygmunt II August. Jak ktoś nie wie co to, niech sobie wyobrazi taki wypasiony dywan na ścianę, tkany złotymi nićmi. 😉 Magistrat zlecił wykonanie rzeźb świetlnych, które inspirowałyby się motywami krajobrazowo-zwierzęcymi, dzięki czemu w różnych częściach miasta możemy sfotografować się z wielbłądami, lampartami, jeleniami, czy… żyrafami. Dla większej spójności – ograniczono się do kolorów złotych i srebrnych (jak nici), z wyłączeniem gałązek świerkowych. Wygląda to nawet fajnie, choć dla mnie trochę mało świątecznie, ale nie można pozbawić miejskiego plastyka oryginalności w koncepcji całego projektu.
Najładniejsze dekoracje znajdują się w bliskim sąsiedztwie Rynku Głównego, ale właściwie idąc, gdzie nas wzrok powiedzie, kręcąc się od Galerii Krakowskiej, do Rynku, pod Wawel i Rynku Podgórskiego – znajdziesz to, co zaproponowało miasto. Poza Rynkiem, na bocznych uliczkach jest raczej ciemno i mało klimatycznie, więc po prostu skup się na głównych uliczkach.
Miejscami zobaczyć można perełki, jak figura Lajkonika. Na głównych uliczkach, właściciele sklepów zadbali o udekorowanie swoich wystaw. Do wybranych sklepów z pamiątkami warto wstąpić, bo sprzedają podobne rzeczy co na jarmarku, a jest tam nie tylko taniej, ale i często większy wybór i mniejszy tłum chętnych do oglądania.
W całej miejskiej iluminacji najbardziej urzekł mnie motyw choinek ubranych w nietłukące bombki i lodowe sople. Przy tej najwyższej, żywej i 15-metrowej – kręcą się bryczki zaprzęgnięte w konie, które również dostały świątecznych akcentów w postaci małych rogów. Iluminację w Krakowie można oglądać od końca listopada, aż do końca stycznia.
Jarmark bożonarodzeniowy Kraków
Jarmark bożonarodzeniowy w Krakowie oddzielony jest od reszty Rynku żywymi choinkami z plantacji świerków i znajduje się tuż obok Sukiennic. Nawiązywać ma do starych tradycji handlowych Rynku Głównego. Zaczyna się już w listopadzie, a trwa aż do pierwszych dni stycznia (stając się wtedy noworocznym). Sami byliśmy tu w weekend, na dwa tygodnie przed świętami i było tu mnóstwo ludzi, więc jeśli masz taką możliwość – najlepiej rozważ odwiedzenie go w środku tygodnia. Po 21 ruch także nieco zmalał.
Wśród najciekawszych przedmiotów – moją uwagę przykuły bombki z motywami krakowskimi. Można sobie zakupić lajkonika, smoka wawelskiego, czy krakowiaczka na choinkę. Jest spory wybór pierniczków w dowolnych kształtach (najfajniejsze były te z motywem gwiazdy betlejemskiej), owoców w czekoladzie (od „zwykłych” jabłek po papryczki chilli). Są chałwy, kiełby na ciepło, oscypki i grzaniec galicyjski. W sumie jest 68 stoisk, ale uczciwie mówiąc, jeśli szukasz czegoś wow – to szału ni ma. Jeśli szukasz czegoś z drewna, to i tak najładniejsze rzeczy mają bezpośrednio w Sukiennicach.
Zabrakło mi nieco atrakcji kierowanych bezpośrednio do dzieci, kubków szklanych stworzonych specjalnie na tę okazję, słodyczy Wawelu i obwarzanków. Te ostatnie w ciągu dnia można kupić co prawda z niebieskich budek, ale można było poszaleć i zrobić coś więcej. Nie wiem, czy jarmark wygląda tak zawsze, ale jeśli zależy ci na czymś ciekawszym, to dobrze pojechać do niedalekich… Katowic. Tam się dopiero działo!
Jedzenie? „Do Krakowa i tak turyści przyjadą!”
Jeśli kiedykolwiek byłeś na jakimkolwiek polskim jarmarku bożonarodzeniowym – to wiesz, czego możesz spodziewać się w Krakowie. Przyznam, że spodziewałam się ciut więcej i ten w Krakowie nie powalił mnie na kolana. Znacznie więcej świątecznych pierdół oferują pobliskie sklepy, ceny nie są tu niskie, a jedzenie jest mocno przeciętne. Zupy smakują jak „gorące kubki”. Co mnie zdziwiło – nawet typowa pajda wiejskiego chleba przed podaniem została mocno spalona, przez co smakowała bardziej węglem niż smalcem.
Na obiad więc zdecydowanie bardziej polecam pobliskie restauracje. Po pierwsze – te pod namiotami na Rynku, są dodatkowo ocieplane, więc można sobie posiedzieć z widokiem na główną uliczkę, bez obawy, że zamarznie się na kość. Na obiad wybraliśmy się do Restauracji pod Gruszką, gdzie z kolei mieliśmy widok „luksusowy”, z góry przy kaloryferku, we wnętrzach prawie że pałacowych. 🙂
Po drugie – ceny w pierwszej chwili wydają się podobne, ale tak naprawdę w restauracjach są często niższe, za większe porcje. Nawet na grzańca korzystniej skusić się w jednej z restauracji, bo sporo z nich sprzedaje go na wynos.
Jarmark w Krakowie jest doceniany przez zagraniczną prasę, ale wydaje mi się, że jest to spowodowane faktem, że po prostu turyści najchętniej odwiedzają właśnie Kraków, Wrocław i Gdańsk, a inne polskie miasta dla nich nie istnieją. 😉
Niemniej cały weekend oceniam pozytywnie, ale ja z tych, co przyjechali na jarmarki „przy okazji”, traktując tę wycieczkę jako formę odpoczynku od codziennych zobowiązań. Kraków jest zabójczo ładny, ma mnóstwo miejsc do zwiedzenia przy okazji i ciężko tu się nudzić. Można wpaść na chwilę w wycieczce między innymi miastami, albo przyjechać na dłużej i zaplanować sobie konkretne muzea (z dziećmi polecam Muzeum Obwarzanka). Wycieczkę dobrze połączyć ze zwiedzaniem szopek krakowskich, które znajdują się zarówno w przestrzeni miejskiej, jak i w specjalnie zaaranżowanej wystawie w Pałacu Krzysztofory.