No dobra. To jeden z tych momentów, w których bloger zaczyna opowiadać więcej o życiu prywatnym.
A dzisiejszy temat zaczął się niewinnie.
Ot, siedzę sobie z Filipem, popijając najlepszy trunek świata, jakim jest kawa i zaczęliśmy gorącą dyskusję na temat jakiejś pierdoły z zamierzchłej przeszłości (pamięć kobiety nie zanika!). W końcu złapaliśmy za album ze zdjęciami, by rozstrzygnąć, kto ma rację.
Trudno ocenić, w którym momencie zaczęliśmy po prostu przechodzić od strony do strony, zapominając, o co się spieramy. Przeglądanie albumu jest bardzo relaksujące. W sumie trochę szkoda, że w dobie dzisiejszej elektroniki tak rzadko sięgamy po wywołane fotografie. Paradoksalnie im więcej zdjęć robię, tym mniej mi się chce je przeglądać. Też tak masz? Właśnie dlatego raz, dwa razy do roku staram się wywoływać większe pliki ze zdjęciami. Na co dzień przechowuję je na komputerze w uporządkowanych folderach. Koniecznie z kopią zapasową na innym dysku.
No, ale ja nie o tym. To znaczy – owszem – o zdjęciach, ale takich, z których będziesz dumna po latach. I będziesz roztkliwiała się na ich widok.
Skąd to wiem? Bo sama miałam tak dzisiaj.
W całym tym ferworze dotarliśmy do albumu zdjęć z sesji zdjęciowej Lilki. Rety, minęło raptem niecałe sześć lat odkąd przyszła na świat, a tyle zmieniło się w naszym życiu. Czasem się zastanawiam, co robiłam wcześniej, zanim się urodziła (a wydaje mi się, że dużo!). Trafiła nam się dziewczynka, więc jako świeżo upieczona mama dostałam fioła. Wyprawka, wózek, kołyska, sukieneczki, pokoik. No wiecie – wszystko jest przecież potrzebne, a ten malutki berbeć niech odwdzięczy się nam za to wszystko choćby jedną przespaną nocą!
Wśród propozycji na przechowywanie różnorakich pamiątek po naszym dziecku (linki na dole) – wspomniałam o profesjonalnej sesji zdjęciowej. Nie mogłam sobie finansowo pozwolić na profesjonalną sesję od razu, więc w pierwszych miesiącach – zdjęcia robiłam córce sama. Niestety jak to bywa w takich wypadkach – ten, kto najwięcej fotografuje, ma najmniej zdjęć! Sprawdzone. Na naszym blogu najwięcej fotek ma Filip. Ciągle coś trzyma, je, pozuje. 😉 Zdjęcia całej trójki mogę policzyć na palcach jednej ręki.
Siłę zdjęć odkrywa się po latach.
Kiedy Lilka kończyła pół roku, zdecydowaliśmy się zrobić jej małą sesję zdjęciową. Planowaliśmy szybkie przebieranki na różnych tłach, gdzie pozy przyjmowałaby sobie sama. Nie bardzo chciało nam się też jeździć do studia, bo jak moje dziecko zasnęło w samochodzie (a prawie zawsze zasypiało) to po przebudzeniu często miało średni humor. Kiedy więc w poszukiwaniu idealnego fotografa dotarłam na stronę Najka Photography – czułam, że to będzie to.
Zdjęcia wyszły cudowne i śliczne. Zachwycam się nimi tak samo dziś, jak w dniu odbioru. Podobne zdjęcia fundowali sobie nasi rodzice i dziadkowie. Prawie każdy ma w szufladach zdjęcia rodzinne, na których zamiast białej ramki jest papierowa koronka. Uwielbiam oglądać takie starocie, bo dosłownie kipią klimatem.
Kiedy dziecko jest małe – zrobienie profesjonalnej sesji zdjęciowej jest najlepszą decyzją. Owszem – można zrobić je pięciu, czy dziesięcioletniemu dziecku – ale to właśnie te pulchniutkie rączki i ciałko do schrupania najszybciej się zapomina. Zwłaszcza teraz, kiedy moja córka znacznie wyszczuplała, zaczęła chodzić na akrobatykę i dużo więcej się rusza, widze jak mocno się zmieniła.
O czym warto pamiętać, decydując się na sesję zdjęciową dziecka?
Przy okazji tego wpisu, chciałabym wam przekazać kilka wskazówek, które warto wziąć pod uwagę przy wybieraniu fotografa, który zrobi zdjęcia twojemu dziecku. Na fotkach, które widzicie w tym artykule, są akurat zdjęcia Najki, ale staramy się regularnie powtarzać takie sesje z innymi fotografami.
Jeśli macie starsze dziecko, to dużo łatwiej zrobić mu zdjęcie. Samo zapozuje albo fotograf zasugeruje mu jakąś pozę. Przy maluszkach fotograf musi lubić dzieci i potrafić je przekonać do współpracy. Najka, kiedy do nas przyjechała – nie dość, że cały czas ćwierkała do naszej córeczki, to jeszcze miała różne, kolorowe rekwizyty na aparacie, dzięki którym dziecko co jakiś czas patrzyło w obiektyw samo z siebie. Zaklinaczka dzieci to mało powiedziane. Lilka polubiła ją od pierwszych chwil, mimo że widziała ją pierwszy raz w życiu.
Cała sesja trwała około godziny (z przebierankami), ale po 30 minutach Lilka zaczynała być zmęczona i domagała się przerwy. W tym czasie osoba, która robi zdjęcia, musi sprawić, by zrobić takie ujęcia, które was zachwycą i właśnie dlatego dobrze wybrać kogoś, kto specjalizuje się w sesjach dla dzieci.
Scenografia i tła należą do fotografa – wszystko powinien przywieźć ze sobą, ale nie zaszkodzi pokazać np. ulubionej zabawki dziecka.
Dobry fotograf ma terminy zarezerwowane mocno wprzód, dlatego, jeśli np. planujecie sesję noworodkową – to musicie pamiętać o tym, by zaklepać termin jeszcze w ciąży! Nie ma nic gorszego, jak po szukaniu IDEALNEGO fotografa, okazuje się, że zdjęcia owszem zrobi… za 4 miesiące. 😉
Uważam że takie powtarzane sesje, w różnych momentach życia całej rodziny to jeden z lepszych prezentów, jakie można wymyślić. Dziś korzystamy z nich my, a za 15-20 lat przekażemy je naszym potomkom albo będziemy je oglądać na starość, w bujanym fotelu, przy kominku z lampką wina. 🙂
Inne wpisy z tej serii:
1. Zapisać wspomnienia cz.I: Pamiątki z ciąży
2. Zapisac wspomnienia cz.II: Pamiątki bobasa
Dodaj komentarz