Patrzę, jakiś starszy mężczyzna, tak na oko z 75 lat. Złapał mój wzrok i zaczyna:
-Wychowuje Pan przyszłość tego narodu.
Myślę: O nie. Miałem już taką sytuację. Jakaś babuleńka na przystanku kilka lat temu powiedziała dzień dobry i coś o narodzie. I odleciała w swoim monologu do tego stopnia, że stałem się taką samą k.. (ykhm, ykhm), w każdym razie jak jej znajoma Krysia. Napiąłem się więc, niezbyt gotowy przyjąć taki atak przed śniadaniem.
Ale nie. Facet chyba zauważył moją minę i kontynuuje:
-Pan z córką na takim białym rowerze codziennie do szkoły jeździ.
Zbystrzałem:
-No… yyy..taaak?
-Ja codziennie troszkę wcześniej wstaję, żeby posłuchać o czym Pan z nią rozmawia – moje oczy robią się kwadratowe – I Pan takie mądre tematy z nią porusza! O miłości, o planetach, o zaufaniu, o przyjaźni! Ja bym chciał, żeby moje dzieci tak mądrze wnuki wychowywały!
Podziękowałem, nie powiem – miło mi się zrobiło jak cholera! I w sumie trochę głupio, że go oceniłem. Myślicie, że zmieni o mnie zdanie, jak teraz całkowicie zmienię trasę, którą odprowadzam Lilkę do szkoły?
No dobra, tak naprawdę nie mogłem się powstrzymać, żeby się nie pochwalić! 😀
Dodaj komentarz