Nie załapaliśmy się do kina na film Naprzód. Nasze plany pokrzyżował szalejący koronawirus i mam wrażenie, że nie tylko my obeszliśmy się smakiem. Nieobejrzanego filmu naprawdę szkoda mi się zrobiło, gdy pojawił się na platformie VOD od Disneya, która w Polsce ciągle nie jest dostępna. W tej sytuacji pozostało czekać tylko na płytkę.
Naprzód to historia niepełnej rodziny
Trudne tematy są bardzo rzadko podejmowane w dziecięcych i młodzieżowych animacjach, chociaż uczciwie przyznam, że widzę pewną tendencję do zmian na przestrzeni lat. W Naprzód głównym bohaterem jest Janko – nastolatek, który wychowywał się z bratem i matką, i który nigdy nie miał okazji poznać ojca, gdyż ten przedwcześnie zmarł.
Na 16 urodziny Janko i jego brat, Bogdan, dostają wspólny prezent od nieżyjącego ojca, którym jest magiczna laska i zaklęcie pozwalające przywołać ojca z zaświatów na 24 godziny. Jak możesz się domyślać – coś ostro poszło nie tak i w efekcie udało się przywołać tylko… nogi. W poszukiwaniu reszty ciała, chłopcy wyruszają więc na pełną przygód wyprawę.
Dla każdego
Pixar robił co mógł, by film trafił w gusta jak najszerszej publiczności. Jest tutaj naprawdę ciekawy świat, w którym kiedyś magia była powszechna, ale została wyparta przez rozwój technologiczny (jednorożce grzebiące w śmieciach!), są bohaterzy, którzy na pierwszy rzut oka przypominają normalnych ludzi, ale są oczywiście fantazyjnie przejaskrawieni i są sceny, przy których nie sposób się nie uśmiechnąć.
Tyle że Naprzód jest takim filmem oglądajłem. Zostałem trochę przyzwyczajony, że każdy kolejny obraz z tej wytwórni jest swoistym graficznym „przełomem” lub przynajmniej ogromnym krokiem naprzód. Tymczasem grafika jest po prostu ładna i tyle. Jeśli więc skupimy się tylko na fabule, to brakuje mi wyraźnej głębi w bohaterach, ich historii i emocji. Tak na dobrą sprawę, to sceny chwytające za serce pojawiają się dopiero na 10-15 minut przed zakończeniem filmu, więc jakby – trochę późno.
Żarty oczywiście też są (do tego te najlepsze, bo lokalizowane pod Polskę) jednak jest ich zaskakująco mało. Na ekranie bardzo dużo się dzieje, ale fabuły jest tam stosunkowo mało.
Przyjemny film na wieczór
Tylko tyle albo aż tyle. Spędzisz przy nim miło czas, ale z pewnością nie przejdzie on do kanonu animacji obowiązkowych jak Kraina Lodu, Gdzie jest Nemo czy Toy Story. Nie zdziwię się, jeśli za jakiś czas zobaczymy część drugą (to Disney, on uwielbia sequele), bo wykreowany świat ma potencjał na całą sagę. Jeżeli nie żal ci 40 zł na DVD lub 70 na Blu-Ray, to na wieczór jak znalazł. W innym przypadku poczekaj na premierę w TV lub którejś platformie z wideo na życzenie.
Dodaj komentarz