Na swojej drodze podczas całego życia, spotkamy tysiące osób. Z tej puli tylko garstka stanie się nam na tyle bliska, że zaczniemy z nimi budować jakąś większą więź. Plusem jest to, że część z tych relacji przetrwa lata, często zaczynając się jeszcze w czasach szkolnych.
Świat jest mały.
To truizm, na którego dźwięk każdy przytaknie głową. Ileż razy zdarzyło ci się spotkać kogoś znajomego na ulicy w najmniej oczekiwanym momencie? W sklepie? W banku? Na jakimś wygwizdówku podczas wycieczki? Takich sytuacji są dziesiątki. Wystarczy wspomnieć, że moim współpracownikiem jest kolega z gimnazjalnej ławki, a żoną koleżanka z liceum.
W przypadku, gdy pracujesz w wyspecjalizowanej branży, świat wydaje się kurczyć. Palców u rąk by mi zabrakło, gdybym miał wyliczyć – ile razy dzwonił ktoś do mnie z pytaniem, czy znam kandydata na dane stanowisko, bo łączy nas wspólna zawodowa przeszłość i czy potwierdzam jego rekomendacje.
Możemy się oburzać lub wzruszać ramionami na taki nepotyzm, ale tak już jest skonstruowany świat. Znajomości są ważne i często pozwalają rozwinąć skrzydła. Niestety nie raz i nie dwa, zdarza się, że na naszej drodze stanie osoba wyraźnie nam nieprzychylna. Często wcześniej wykreuje się na cudownego przyjaciela, najlepszego kumpla, ale kiedy tylko uśpisz swą czujność – podłoży ci świnie. Jeśli zorientujesz się, z kim masz do czynienia – stopniowo wygasisz znajomość albo po prostu wyrzucisz ją ze swojego życia, otrzepując się i żyjąc jakoś dalej, doceniając jeszcze bardziej tych, którzy przy tobie zostali. Czasem naprawdę długie lata mijają, od waszego rozstania. Jednak pewnego dnia słyszysz:
– No siema! To ty?! Co słychać? Jak leci brachu?
Co w takiej sytuacji robicie? Ja zawsze w pierwszej chwili zwyczajnie odpowiadam: Ok. Nie obrażam się, nie udaje, że typa nie widzę. Spokojnie i rzeczowo rozmawiam, opowiadając o sobie i nie wchodząc w detale. W większości przypadków jeszcze tego samego dnia dostaję zaproszenia do znajomości na Linkedin, Facebooka czy innych sieci społecznościowych.
I zawsze tak sobie myślę – jaki jest cel odświeżenia takiej znajomości? Co chcą osiągnąć? Ja zwyczajnie nie wierzę w ich bezinteresowność. Wcześniej wepchnęliby ci nóż w plecy, kiedy tylko nie miałbyś się na baczności, a teraz tak po prostu chcą się spotkać i pogadać?
Nie. Nie odświeżam takich znajomości. Nie przyjmuję do znajomych, nie polecam do pracy i nie mam zamiaru spotykać się w czasie wolnym. To rozdział zamknięty, a ja nie wchodzę dwa razy do tej samej rzeki. Nie żywię urazy, nie będę rozpamiętywał, ale ludzie muszą mieć świadomość konsekwencji swoich czynów czy zachowań.
Na początku próbowałem wybudować nowe relacje z takimi ludźmi – niestety przechodziłem jeszcze większy zawód, nawet mimo tego, że starałem się być ostrożny. Wbrew obiegowej opinii – ludzie się nie zmieniają. A nawet jeśli oni się zmieniają – część naszego charakteru zostaje taka sama. Jeśli 10 lat temu coś cię wkurzało – po latach będzie cię to irytowało nadal. To nie jest tak, że przez ten okres wydorośleliśmy, czy też nauczyliśmy się nie zwracać uwagi na pewne cechy.
Osobną kwestią pozostaje sytuacja, gdy zerwaliśmy znajomość, bo doznaliśmy jakiejś szkody. Wówczas zawsze w pamięci mam tę sytuację. Pogodziłem się z jej faktem, zdobyłem doświadczenie i wyciągnąłem wnioski. Jednak tym razem nie dopuszczę do jej powtórzenia. Dlatego, jeśli zalazłeś mi za skórę i spotykasz mnie na ulicy, mówiąc: – Cześć stary! – odpowiem – Cześć. Fajnie, że się spotkaliśmy i życzę ci wszystkiego dobrego na dalszej drodze. Ale beze mnie.
Dodaj komentarz