Jest kilka okresów w ciągu roku, podczas którego panuje istne zakupowe szaleństwo. Boże Narodzenie, Walentynki, Wielkanoc i z pewnością do tego grona można zaliczyć wyprawkę szkolną. Z jednej strony mamy młodzież, wśród której zakupy ograniczają się do długopisu, ołówka i paru zeszytów (bo resztę się pożyczy od kolegi) a z drugiej – zatroskanych rodziców dzieci idących do pierwszej klasy.
Pierwszak to młyn na handel
Jako rodzic chcę, by mojemu dziecku szkoła kojarzyła się z miłym i przyjaznym miejscem. Chyba jak każdy z nas – niczego mu nie żałuję. Kredki, flamastry, gumki, temperówki, długopisy, ołówki w jednorożce, linijki, nożyczki, kleje… och, wszystko musi być dopracowane w najmniejszym detalu. Idziemy zatem do marketów, które od bramek wejściowych dosłownie uginają się od wszelkich artykułów biurowych i szkolnych, bo przecież przy okazji kupimy też coś sobie.
Potem stajemy przed dylematem najważniejszym i najtrudniejszym – wybór plecaka. Wówczas, odnoszę wrażenie – puszczają rodzicom wszelkie hamulce.
Większy, cięższy, droższy!
Przez bite 10 miesięcy trwania „zerówki”, odprowadzając Lilkę do szkoły – obserwowałem dzieci klas najmłodszych, które maszerowały ze swoimi plecakami bądź tornistrami na plecach. Wielkie sakwy, które nierzadko mogłyby konkurować z plecakami turystycznymi. Co one w nich mają, że potrzebują tak wielkie torby? Tego nie wiem, może ty mi powiesz?
W sieci można natrafić na setki poradników, jak wybrać plecak do pierwszej klasy. Pewne atuty się powtarzają dla nich wszystkich, niezależnie od marki. Zatem idealny plecak według poradników to taki, który pomieści podręczniki, zeszyty, piórnik, chusteczki higieniczne, zabawkę-przytulankę, bidon i portfel. Oczywiście ważny jest również metalowy stelaż, osobne przegródki na „inne niezbędne rzeczy, które mogą okazać się niezbędne” oraz drobiazgi dziecka. Ach, no i nie zapominajmy, że materiał ma być gruby. No i oczywiście ważna jest waga – taki kilogramowy plecak będzie w sam raz. No, maksymalnie 1,2 kg.
Czy tylko ja widzę, jakie to są bzdury?
Wróć na chwilkę do mojego wcześniejszego akapitu i przeczytaj jeszcze raz, co jest wymieniane jako zawartość plecaka typowego pierwszoklasisty. Otóż w zerówce i pierwszej klasie dziecko w plecaku nosi głównie – uwaga! Może być szok! – powietrze. Tak. Lilka zasuwając do szkolnej zerówki, nosiła głównie drugie śniadanie. Tyle.
Podręczniki, buty, piórnik czy wszelkie inne niezbędne rzeczy są zostawiane w szkolnej szafce. Rozumiem jednak, że nie każda szkoła oferuje szafki. No więc wystarczy szybki rzut oka na plan lekcji i okazuje się, że tych lekcji jest raptem 3. Z czego na jednej jest państwowy elementarz, na drugiej – jeśli rodzic się zdecyduje – podręcznik od religii oraz lekcje wychowania fizycznego (czyli strój). Jakie wymiary ma podręcznik? Załóżmy, że A4. Teraz zawołaj swoje siedmioletnie dziecko i przyłóż mu do pleców typową kartkę od drukarki. Widzisz jakie to wielkie?
W mojej opinii – nic nie uzasadnia potrzeby kupowania plecaka wielkości namiotu. Druga sprawa to jego waga. Przeciętne dziecko w pierwszej klasie waży ok. 25/26 kg. Gdy zatem narzucimy mu kilogramowy plecak na plecy, to jest to sporo. Gdyby zachować proporcje, to mężczyzna ważący 100 kg powinien na plecach nosić prawie 4 kg ładunku – nie wydaje się to już takie lekkie, prawda? A przecież mówimy o pustym plecaku!
Po przeczytaniu wskazówek – zwątpiłem
Serio. Chodząc po sklepach – wszędzie trafialiśmy na gigantyczne plecaki, które były podobnych rozmiarów co walizka podróżnicza dla Lilki na 2 tygodniową wycieczkę. Klaudyna zaczęła szukać czegoś przez internet, w końcu kupując tornister o wadze… 0,3 kg. Ponad połowę lżejszy od tych „poradnikowych”. Ma wielką kieszeń na podręczniki, w której zmieszczą się te w formacie A4 i małą kieszeń na te wszystkie tajemnicze „niezbędne przedmioty”. Wymiary? 26 x 33 x 12,5 cm. Do tego regulowane ramiona i dodatkowy pasek na pierś. Ładny, z przyjemnego materiału.
I patrząc na plan, otrzymując dzisiaj podręcznik i zeszyty ćwiczeń – mógłby być jeszcze mniejszy. Z tego, co dzisiaj wychowawczyni mówiła na rozpoczęciu roku – w szkole jest system „lekki plecak”, który zakłada, że te książki Lilka zaniesie jutro do szkoły i tyle je widziałem. W środku będzie podróżowała kanapka, MOŻE piórnik (który raczej zostanie w szkole) i czasem praca domowa. Powiedziałbym, że bardziej przyda nam się na wycieczki pozaszkolne, ale raczej nie, bo staramy się dźwigać na plecach totalne minimum. No, chyba że w trasie Lilka będzie tam trzymała swoje akcesoria, które umilą jej podróż na naszych weekendach.
Czy oszczędzałem? Nie
Lilka mogła wybrać, co chciała. Nauczeni doświadczeniem zakupowym z zerówki i z tego roku – przy wybieraniu plecaka do co najmniej 3 klasy – radziłbym ci omijać markety z daleka. Panuje tam gigantomania, gdzie wmawia się nam, że gigantyczna torba noszona na plecach twojego dziecka to dokładnie to, czego i ty i ono potrzebujesz. Dla starszych klas pewnie przyda się większy, gdy dojdą kolejne przedmioty lekcyjne i trzeba ze sobą nosić podręczniki, ćwiczenia czy materiały źródłowe. Ale dla pierwszej, drugiej, czy trzeciej? To jawne oszustwo.
Dlatego, jeśli jeszcze nie kupiłeś plecaka – wyłącz te wszystkie poradniki, złap kilka oddechów i pomyśl, czego tak naprawdę potrzebujecie. Dziś w szkołach sekretariaty służą pomocą. Jeśli nie możesz podejść – zadzwoń i zapytaj się, czy w szkole będzie szafka, ile podręczników trzeba nosić i co właściwie twojemu dziecku będzie potrzebne. Uwierz mi – na wszystkie te pytania odpowiedzą i doradzą. A ty zaoszczędzisz dźwigania swojemu dziecku niepotrzebnych kilogramów!
Plecak – HAPPY SAMMIES TORNISTER S, kolor: Fox William
Dodaj komentarz