Żyjemy w czasach ciągłego stresu i wiecznego przepracowania. Pewnie znasz to z autopsji, gdy rano jedziesz autobusem, stoisz w korku i stresujesz się, że spóźnisz się kolejny raz. A deadline’y gonią. Co gorsza, masz szefa, który takich spóźnień nie toleruje, bo owszem, masz elastyczny czas pracy, ale w rzeczywistości sprowadza się on do pięciominutowego wahadełka i każde wykroczenie poza ten czas oznacza srogie tłumaczenie się na dywaniku.
Potem film ci się urywa – masz tyle zadań, że przed wyjściem do domu nie jesteś w stanie nawet zjeść kanapki, nie mówiąc już o toalecie. Wyjście do domu zwykle nie oznacza równych 8 godzin pracy. W rzeczywistości rzadko kiedy udaje ci się wyjść przed 17.30. Nie, nadgodzin za to nie ma, bo polityka firmy przewiduje, że te naliczane są dopiero po pełnych 2 nadgodzinach, a wszystko poniżej oznacza nie mniej, nie więcej tylko to, że się nie wyrabiasz.
Gdy jednak udaje ci się i wracasz do rodziny, gdy za oknami jeszcze widno – cały czas myślami siedzisz tam za biurkiem i analizujesz kolejne targety, skrzynkę mailową oraz dokumenty, które pozostawiłeś na dzień następny.
Wydajność! Wydajność przede wszystkim
Wiem doskonale jak to jest. Niby jesteś w domu, wśród bliskich i masz czas dla siebie, ale głowa cały czas pracuje. Niby cieszysz się ze wspólnego spaceru, ale w myślach zastanawiasz się nad porannym meetingiem, czy treścią wiadomości, na którą czekasz od przełożonego. Nic dziwnego, bo przecież firmy robią wszystko, by w nich panowała rodzinna atmosfera.
Tak działają najwięksi – międzynarodowe korporacje, firmy zatrudniające tysiące osób, a nawet modne startupy. Zamiast krzeseł są pufy. Piłkarzyki, pingpong, pokój do wypoczynku z konsolą, kanapami, grami. Przekąski, lunche, bony. Na terenie zakładów pracy są siłownie, kluby fitness, restauracje, a nawet sklepy. Wszystko po to, byś jako pracownik nie czuł potrzeby powrotu do domu i spędzał w niej jak najwięcej czasu. Rzekomo dla wydajności oraz wspomagania kreatywności. Jeszcze trudniej jest zrelaksować się, gdy firma pozwala korzystać ze swoich produktów na co dzień, w ramach firmowego „bonusu”. Wtedy każdy chętnie podłączy skrzynkę mailową pod prywatny telefon, z laptopa skorzysta także i w domu a produkt, nad którym pracuje – będzie dumnie stał w widocznym miejscu.
To niezdrowe. A dla rodziny szkodliwe!
W krótkim okresie tego nie zauważysz. Ba! Nawet stwierdzisz, że takie rozwiązanie ci odpowiada, bo możesz błysnąć, pokazać się przełożonym, a wyniki wydajności będą stale rosły. Tylko że to potem zacznie cię zjadać i nawet nie zauważysz kiedy. Zacznie się od drobnostek – zaciskanie zębów w domu, przerywanie posiłków, rozmów, by tylko odczytać powiadomienie z pracy. Czasem również potrzeba odpisania na maila, bo przecież to „ASAP” a skoro ma być na już, to wszystko inne poczeka. Rodzina także.
A potem zacznie cię to zjadać niczym rak i napędzać błędne koło. Zaczniesz łapać się w domu na tym, że zamiast rozmawiać z żoną, czy bawić się z dzieckiem – wolisz usiąść i popracować nad konspektem albo arkuszem kalkulacyjnym. Gdy zaniepokojona rodzina zacznie się pytać – co tak właściwie się dzieje – zaczniesz zrzucać to na pracę. Poczucie ciągłej gonitwy zacznie przeradzać się we frustrację i zmęczenie a ostatecznie na złość, którą odczują twoi bliscy. Nie przejmuj się. Kiedyś przechodziłem coś podobnego, aż natrafiłem na historię kobiety, która wzięła urlop, aby odpocząć mentalnie, a nie tylko fizycznie (m.in. tu go przeczytasz – klik). Uznałem, że najwyższa pora wziąć się za siebie.
Wrzuć na luz
Czyż perspektywa spokojnego rodzinnego weekendu nie jest kusząca? Jest! No, chyba że nie lubisz swojej rodziny, ale to temat na osobny wątek. W każdym innym przypadku powinieneś pomyśleć – wybacz mi to porównanie – niczym coach. Nie wszystko kręci się wokół pieniędzy! Najważniejszym punktem twojej nowej listy – takie Top of the Top – jest uszanowanie własnego, prywatnego czasu. Wydaje ci się, że jak czasem posiedzisz pół godziny, godzinę albo wieczorami odpiszesz tylko na maila to nic się nie stanie? No to teraz wyobraź sobie, że jesteś na randce z fantastyczną dziewczyną. Jesteś w trakcie najlepszego flirtu, na jaki cię stać. Po czym, gdy wasze oczy się spotykają… wyciągasz telefon i odpisujesz na maila. Kobieta prawdopodobnie uznałaby cię za wariata i albo odeszłaby od stolika, albo uznałaby, że jesteś burakiem. Przekładając na nasze: twój czas wolny to taka randka i zaglądanie w telefon, bycie myślami w biurze burzy cały twój spokój. Pomyśl o tym.
Zmiany nie są łatwe
Rozumiem, że na początku jest ciężko, bo praca po godzinach wchodzi w krew jak palenie fajek. Potem po prostu trzeba, bo „ciśnie” i trudno się tego pozbyć. Dlatego zajmij czymś ręce i głowę. Jeżeli masz siedzącą pracę przed komputerem – zacznij biegać. Wydaje się to co najmniej szalone – by po całym dniu umysłowej pracy męczyć do tego jeszcze ciało. I ja też pukałem się w czoło, jednak po kilku próbach bieganie zwyczajnie pokochałem. Owszem, trzeba przebrać się, wyjść, powalczyć trochę sam ze sobą, bo pogoda nie fajna, bo buty złe… Ale sam widzisz, ile już czasu przeleciało do samego twojego wyjścia! Do tego te 5 km jest w zasięgu każdego. Uwierz mi. Bieganie nie tylko poprawi krążenie, które po całym dniu siedzenia w jednej pozycji na pewno kuleje, ale także pozwala oczyścić umysł, oderwać się od myślenia i skupić się na tym, by dotrzeć do celu. Jeżeli czułeś do tej pory, że za mało uwagi poświęcasz rodzinie – to weź ją ze sobą tak jak ja Lilkę. Ona jedzie przede mną rowerem, ja biegnę. To wspaniała zabawa!
Jeżeli z kolei w ciągu dnia tyrasz i padasz po pracy – włącz jakąś pasjonującą grę, serial, sport lub poczytaj książkę. Wszystko po to, by zająć czymś umysł, nie myśleć o wydarzeniach, które miały miejsce wcześniej ani tym bardziej nie przenosić ich na obszar domu.
Gdy wszystko zawodzi – zostaje opcja atomowa
Gdy pokusa jest silna a twoja wola słaba – idź do teatru lub kina. Przecież nie będziesz się zachowywać jak burak i w trakcie seansu nie wyjmiesz słuchawki, by zacząć przeglądać skrzynkę mailową, prawda? Miejsca kulturowe, spotkania z ludźmi czy rozmowa z bliską osobą przynosi masę korzyści. Włącza naturalne hamulce przed pokusą dalszej pracy. Jednocześnie pozwala nam nie tylko się rozwinąć, ale również dowiedzieć czegoś fajnego czy poprawić więzi rodzinne.
Widzisz człowieka odpoczywającego? Pomóż mu!
Dbanie o higienę umysłu dziś jest ważniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Jesteśmy bombardowani ogromną dawką informacji – w pracy, na kanałach społecznościowych czy w telewizji. Bez robienia sobie przerw i szczerego dbania o własne samopoczucie szybko można stracić kontrolę i panowanie nad sobą. Mnie to pomogło i dziś nie tylko jestem szczęśliwy, ale… nie mam też potrzeby brać urlopu. A uwierz mi – moja wydajność wcale nie spadła.
Dodaj komentarz