Gdy pierwszy raz zobaczyłem zapowiedź edycji kolekcjonerskiej tegorocznej odsłony FarCry’a – odetchnąłem z ulgą. Gry Ubisoftu można kochać lub nie, ale trzeba przyznać, że… mają tendencję do mnożenia poszczególnych opcji i edycji każdej swojej gry. Nie wierzysz? FarCry 5 miał ich aż… 4. Podstawowe wydanie pudełkowe, Mondo Edition z płytą winylową, Father Edition z figurką oraz Hope County z… porożem jelenia! Haczyk tkwił jednak w tym, że żadna z nich nie zawierała się w tym bogatszym wydaniu, więc chcąc mieć wszystko, musiałeś kupić tę samą grę czterokrotnie. Mnie się udało zdobyć 3, z czego i tak jestem bardzo zadowolony.
Edycja kolekcjonerska FarCry
FarCry 6 to tylko dwa wydania
No, jest jeszcze Chorizo Edition, ale ta wydana tylko w US, więc się nie liczy. W Europie jest to zwykłe pudełko oraz kolekcjonerka. Ta druga wzbudziła niemałą dyskusję, bo w wedle pierwszej zapowiedzi miało w niej zabraknąć właśnie samego nośnika!
Niezrozumiały ruch, tym bardziej że problem nie dotyczył wersji na PlayStation 5, a Xboxa oraz PC. To jednak zmieniło się pod naporem krytyki, co zresztą doskonale widać już na etapie rozpakowania gigantycznego wręcz pudła. Dlaczego? Ano, sekcja z pudełkiem z grą znajduje się niejako poza samym opakowaniem, jakoby została ona dołożona już po zaprojektowaniu całego zestawu.
Kapitalna kolekcjonerka
Mając ponad 450 gier w kolekcji i ogromną liczbę wydań kolekcjonerskich – coraz trudniej jest mnie czymś zaskoczyć. Takie wydania są lepsze lub gorsze. Odtwórcze lub zaskakująco… głupie (poczekaj, aż opisze jedno, które czeka na swoją kolej). A nierzadko również niewarte swojej ceny.
Z FarCry 6 jest tym razem inaczej. Gwiazdą tego wydania jest Tostador – pełnowymiarowa replika miotacza płomieni, którym można posługiwać się w grze. I to robi ogromne wrażenie już na etapie składania! Każdy z elementów jest dopracowany w najmniejszych detalach. Malowanie i cieniowanie lufy, rękojeści, czy choćby ciśnieniomierza robi fenomenalne wrażenie. Dopracowano tutaj każdy kabelek, śrubkę, czy nawet etykiety np. z butli gazowej podpinanej pod lufą.
Gdybym miał wymienić jedną rzecz, do której miałbym się przyczepić, to byłyby to użyte materiały. Aż szkoda, że Tostador został wykonany w całości z plastiku! Gdyby chociaż drobne elementy były z metalu, to byłoby to warte każdych pieniędzy. A tak, złożenie go wymaga odrobiny pewności w rękach z obawy o połamanie zatrzasków. To jednak tylko wrażenie, bowiem po jego złożeniu broń prezentuje się solidnie i spokojnie można z nim pozować do zdjęć. Niepokój wraca podczas jego demontażu.
Patrząc na to, ile uwagi poświęcono miotaczowi — nie dziwi karteczka dołączona do opakowania ostrzegająca przed… wychodzeniem z nim na ulicę. Wystarczy stanąć z metr od Tostadora, by uznać, że jest to prawdziwa broń, a nie replika. Podpisuję się więc pod słowami Ubisoftu – nie wychodź z nim na dwór!
Miłe elementy dodatkowe
Bardzo się cieszę z dołączonego artbooka (niestety w miękkiej oprawie, szkoda!) oraz breloczka z sympatycznym pieskiem Chorizo, który wzbudził życzliwość u graczy jeszcze przed premierą. Pozostałymi dodatkami jest płyta z muzyką z gry (warto posłuchać, jest świetna!), mapą całego terenu oraz naklejkami. Drobne gadżety, ale zawsze mile widziane. I to wszystko sprzedawane było w cenie 860 zł. Tzn., nadal jest, ale znika w szybkim tempie. Pisząc te słowa, edycja PS4/PS5 nie jest w ogóle dostępna a wersja Xbox… jest z kluczem zamiast pudełka. Czy warto? Jak najbardziej tak!
Figurka Anton i Diego
Osobnym gadżetem na motywach FC6 jest figurka. Tutaj ponownie następuje pewnego rodzaju tradycja, bowiem Ubi lubi wydawać masę gadżetów związanych ze swoimi tytułami (niektóre figurki sięgają ceny nawet 3000 zł!). Ta była dodatkiem (dodatkowo płatnym, ale mniej niż regularna cena) do niektórych zamówień przedpremierowych lub do kupienia samodzielnie w cenie ok. 190 zł. Czy warta swojej ceny?
To zależy. Jest to wiernie odwzorowana dwójka kluczowych antagonistów z Far Cry 6, Antón i Diego Castillo. Wysokość całej figurki to 26 centymetrów i zdecydowanie najfajniej wygląda, gdy posiada się figurki z poprzednich gier – FarCry’a 4 oraz 5. W pudełku znajduje się też unikalny kod odblokowujący wisiorek na broń „Lew Yary”. Ot, taki tam dodatek. W mojej ocenie jeśli lubisz zbierać takie bibeloty, to warto wykrzesać te 200 zł. Szczególnie gdy nie jesteś zainteresowany kolekcjonerką. Jest ładna, szczegółowa chociaż trochę trąci plastikiem. Mając ją w ręku, muszę jednak stwierdzić, że nie miałbym obaw postawić ją na jednej półce z np. V z Cyberpunka. Ot, fajny gadżet.
Chwała Ubisoftowi!
Wydaje mi się, że tegoroczna edycja to dobry kierunek. Część piąta pokazała, że za dużo wydań to ślepy zaułek i sam Ubisoft potem pozbywał się niektórych z nich za grosze (edycję Mondo udało mi się kupić za… 79 zł z oficjalnego sklepu). Poza tym to było zwyczajnie frustrujące, bo nawet ja, oddany fan serii, nie bardzo wiedziałem, do czego mi właściwie czwarte wydanie dokładnie tej samej gry tylko dla innego gadżetu. A tak otrzymaliśmy jedno, za to naprawdę dopracowane wydanie. Dla mnie zmiana na plus.
Dodaj komentarz