Życie to rollercoaster. Raz idzie wszystko doskonale, by potem dosłownie tonąć pod naporem problemów i frustracji. Nie inaczej jest w związku, który jest właśnie taką kolejką tylko… bardziej pokręconą.
O truizmach mógłbym pisać długo
Co można napisać o życiu? Każdy przecież doskonale wie, jak ono wygląda – są chwile radości, chwile pełne wzruszeń a bywa też frustrujące i skomplikowane. By ulżyć sobie funkcjonowanie w świecie – człowiek szuka sobie kogoś do pary. Zawsze to raźniej we dwójkę pokonywać wszelkie problemy, a i radość smakuje wtedy tak podwójnie. W całym chaosie dnia codziennego nie trudno jednak o sprzeczki, a nawet większe kłótnie. Niech pierwszy podniesie rękę ten, kogo wtedy nie dopadły wątpliwości, czy osoba siedząca po drugiej stronie pokoju jest na pewną „tą”?
Normalna rzecz, każdy przez to przechodzi. Każdy ma chwile, w których ma ochotę wyjść gdzieś na szczyt gór, by wykrzyczeć w przestrzeń wszystko, co leży mu na duszy. Tak samo każdego łapią wątpliwości co do ścieżki, którą obrał w życiu. Po latach wspólnie spędzonego czasu znamy się na wylot, ale i tak czujemy się zaskoczeni, gdy partner(ka) z nami się w jakiejś kwestii nie zgadza lub ma zupełnie inne poglądy od naszych.
Klaudyna i Filip, czyli para nierozłączna
Jest kilka tematów, których wypracowanie kosztowało nas trochę czasu, co teraz jednak przekłada się na spokój ducha. Najważniejsza rzecz to błędne przeświadczenie, że wszystko trzeba robić razem. Nie, nie trzeba, a zrozumienie tego zabrakło nam kilka lat życia. Wtłacza się w nas przekonanie, że para musi robić wszystko razem bez względu na okoliczności. To niesie pewne ograniczenia, bowiem nie zawsze interesujemy się tym samym.
U nas to się nie sprawdzało. Ja jestem zapalonym graczem, kolekcjonerem, który ma fioła na punkcie konsol w domu, pudełek i wszystkiego, co związane z elektroniczną rozrywką. Klaudyna lubi czasem rozerwać się przy grze przed telewizorem, ale jednak traktuje to raczej jako niecodzienną formę wypoczynku. I z drugiej strony – uwielbia fotografię i może godzinami słuchać, czy czytać wszelkie poradniki – podczas gdy dla mnie jedynym istniejącym trybem w aparacie jest „auto”. Tak więc ja nie wymagam od Klaudyny, by koniecznie towarzyszyła mi podczas targów Digital Dragons, czy Poznań Game Arena tak Klaudyna nie wymaga ode mnie, bym posiadał taką samą wiedzę z zakresu jej zainteresowań.
Podobnie wygląda to w kwestii wychodzenia z domu. Owszem, cały czas na przeważającą część wydarzeń chodzimy wspólnie, bo uwielbiamy – ale szanujemy w sobie to, że czasem ja mam ochotę wyjść ze znajomymi na piwo albo Klaudyna z koleżankami do kina. To sprawia, że każde z nas ma indywidualny wachlarz emocji, przeżyć i wspomnień, którymi potem możemy podzielić się ze sobą przy kawie, czy kolacji. Wracając do przykładów – nie byłbym w stanie wysłuchać trzygodzinnego wykładu na temat ustawienia migawki w aparacie, ale chętnie wysłucham radosnej opowieści Klaudyny na temat tego, czego się nauczyła i jakie to możliwości przed nią to stawia.
Organizacja w domu
To temat, który poruszałem kilkukrotnie na naszym fanpage w ubiegłym roku. Strasznie ciekawy byłem, jak wygląda życie u was – jak dzielicie czas wolny, kto odpowiada za porządek, gotowanie, zajmowanie się dziećmi. Pora więc odkryć karty i opowiedzieć jak to wygląda u nas. Kto wie, może ktoś się zainspiruje?
Na początek weźmy rzecz najtrudniejszą – czystość. Próbowaliśmy wielu najróżniejszych metod – od kalendarzy przez aplikacje, ale nic nie zdawało rezultatu. W naszym wypadku nie sprawdzały się podziały według dni tygodnia „ty sprzątasz w poniedziałek, ja we wtorek”, bo nasze życie jest zbyt nieprzewidywalne. Czasem ja muszę zostać w pracy po godzinach, czasem Klaudyna musi nieplanowo wyjechać na drugi koniec Polski, a jeszcze innym razem – całe popołudnie pochłaniają nam aktywności związane z Lilką.
Po wielu dyskusjach doszliśmy więc do wniosku, że najlepszym podziałem będzie – uwaga – podział terytorialny. I tak za porządek w sypialni, przedpokoju, pomieszczeniu biurowym i salonie odpowiada Klaudyna, a ja – w kuchni, łazience plus odkurzanie podłóg. Lilka ma za zadanie dbać o własny pokój. Na pierwszy rzut oka wydaje się więc, że podział jest dość nierówny. Małżonka ma przecież znacznie więcej pomieszczeń na głowie ode mnie. Przy czym w kuchni regularnie się gotuje, trzeba nastawić zmywarkę, wynieść śmieci, wyczyścić piekarnik, co w efekcie mimo mniejszej powierzchni, daje znacznie więcej pracy.
W ramach tego podziału reszta nas nie interesuje. Krótko mówiąc – jeśli ja nie nastawię zmywarki, to naczynia będą niepozmywane. Jeśli Klaudyna w sypialni nie pościeli łóżka – będzie pokiereszowane. Przyjęliśmy partnerską zasadę, że nie wtrącamy się w swoje obowiązki i mamy się nie wyręczać w ramach jakiejś przysługi, czy chęci zrobienia „niespodzianki” partnerowi. Na szczęście każde z nas ma także poczucie elementarnej estetyki i dbamy, by porządek panował zawsze.
Finanse
Temat finansów będzie poruszony w osobnym wpisie, bo to kwestia dość rozbudowana w naszym przypadku. Teraz jednak chciałbym nakreślić kwestię podstawowych wydatków osobistych. Otóż prowadzimy wspólny budżet domowy, do którego wpadają przychody ze wszystkich źródeł. I jak to w życiu bywa – czasem są miesiące, w którym „więcej” zarobi małżonka, a czasem ja. Niezależnie od tego, kto danego miesiąca przyniesie więcej pieniędzy – każde z nas otrzymuje swoiste kieszonkowe. To kieszonkowe przeznaczone jest na nasze „cele rozwojowe”, a więc krótko mówiąc – na zainteresowania.
W ten sposób ja bez przeszkód mogę rozwijać swoją kolekcję gier, a Klaudyna – oddawać się pasji fotografii, rozwoju osobistego, czy organizacji czasu pracy. To nie są wielkie pieniądze, ale dają nam tę możliwość, że możemy je wydać na coś, co drugiej stronie może wydać się nieinteresujące lub wręcz bezsensowne bez zbędnej potrzeby składania każdorazowo wyjaśnień.
Recepta na wszystko – rozmowa
Po blisko czternastu latach bycia razem wypracowaliśmy sposoby na rozwiązywanie wszystkich naszych problemów. Gdy Klaudyna robi pranie – ja gotuję obiad. Gdy jedno zaprowadza dziecko do szkoły, drugie w tym czasie robi zakupy. Przede wszystkim – jesteśmy dla siebie partnerami. Nie ma sytuacji, gdy jedno drugiemu „pomaga”. Każdy po prostu ma zakres swoich obowiązków, które ma zrealizować. Dla dodatkowych zadań – mamy aplikację ToDo, do której dorzucamy sobie wzajemnie nasze prośby czy potrzeby (ja np. wrzucam Klaudynie prośbę o zrobienie zdjęć gadżetów, które właśnie recenzuję).
Ta równość w życiu codziennym jest dla nas ważna. Nie ma obszaru w życiu, w którym nie potrafilibyśmy się zastąpić i nie ma obszaru, którego wcześniej nie obgadaliśmy. Kluczem do naszego spokojnego życia jest właśnie rozmowa, a tę ceniliśmy u siebie od zawsze. Lata temu, gdy dopiero co zaczynaliśmy się spotykać i jeszcze ze sobą nie mieszkaliśmy – organizowaliśmy sobie „gadatliwe piątki”. Polegało to na tym, że raz w tygodniu siadaliśmy i omawialiśmy wszystko, co nas ciekawiło bądź gryzło. Początkowo wyglądało to zabawnie, bo wyobrażacie sobie siebie przyjeżdżających na randkę… ze stosem notatek? U nas tak to właśnie wyglądało!
Dziś oczywiście nie potrzeba ani kartek, ani notatek, ale każde z nas wie, że jeżeli jest temat do przegadania to każde z nas znajdzie czas na rozmowę. Nawet jeśli ta miałaby się odbyć o drugiej, trzeciej w nocy, gdy każde z nas skończy robić to, co zaplanowało.
Czy osiągnęliśmy perfekcję? W żadnym wypadku
Lubimy bawić się życiem. Lubimy czuć, że żyjemy. Tak po prawdzie – robimy wszystko, by mieć jeszcze więcej czasu na przyjemne życie, chociaż doskonale wiemy, że dla ludzi patrzących z boku jesteśmy totalnie zapracowani. Cała zabawa polega na tym, że my uwielbiamy robić to, co robimy. Wzajemne zrozumienie i akceptacja naszych pasji to klucz do sukcesu. Nie mamy do siebie pretensji, gdy jedno musi siedzieć do późna i pracować nad jakimś zagadnieniem, a drugie w tym samym czasie ma akurat wieczór wolny i siedzi z nosem zatopionym w książce. Jeżeli tak jest – to wspólnie cieszymy się tym, że to drugie może odpocząć, bo drugiego dnia sytuacja może być totalnie przeciwna. A mimo to cały czas szukamy pomysłów na ulepszenie naszego życia, sprawienie, że nabiera ono większych rumieńców albo przełamuje nam pewien wypracowany już schemat. Robimy to jednak w poczuciu tego, że mamy silne fundamenty i wypracowane elementy z życia codziennego.
Obserwujemy czasem rodzinę, przyjaciół lub znajomych, jak wygląda to u nich. Każdy ma swoje metody na prowadzenie domowego ogniska i jestem daleki od krytykowania ich. Powiem więcej – zawsze jestem zainteresowany, jak rozwiązali powszechne trudności, z którymi ma przecież każdy do czynienia. Czasem natrafiamy na jakiś fajny pomysł, który przeszczepiamy do naszego domu, a czasem nie. Teraz żyjemy według podziałów, o których napisałem powyżej, a kto wie, może za rok napiszę ci, że były do bani i wymyśliliśmy coś jeszcze lepszego? Niezależnie od tego, zapraszam cię do dyskusji. Jeśli tylko masz ochotę – podziel się z nami swoimi metodami na prowadzenie życia domowego. Jak radzisz sobie z obowiązkami, budżetem czy czasem wolnym. Kto wie, może wzajemnie zainspirujemy się czymś ciekawym? A może spróbujemy twojego rozwiązania i okaże się ono lepsze?
Dodaj komentarz