Ileż razy łapię się za głowę, myśląc sobie „że ja tego nie wiedziałem wcześniej!”. Też tak masz? No właśnie! Niby dziś to jest oczywiste, a jak spojrzę za siebie – to do niedawna stanowiło wiedzę tajemną, której poznanie wymagało wielkiego wysiłku. Jeżeli jesteś ciekawy, co takiego odkryłem, to zapraszam cię na krótki spacer po moich wnioskach, a potem daj koniecznie znać, czy pokrywa się to z twoimi odkryciami, a może znalazłeś coś zupełnie innego?
Nie wszystko słodkie, co się słodzi
Jednym z błędów, jakie popełniają rodzice – jest chęć ubarwiania i ulepszania świata przed dziećmi. To dotyczy również całkowicie przyziemnych spraw jak… słodzenie. Biały cukier uważany ostatnio również za białą śmierć dosypywany jest regularnie do wszystkiego, co się właściwie da – od produktów spożywczych, przez batony na ciastkach kończąc. Pierwszy błąd pojawia się już w domu, gdy dziecko jest jeszcze małe, a chcemy go nauczyć pić herbatę. Odruchowo zatem sięgamy po cukier, bo wtedy szkrab jakoś to przełknie.
Tak, tak. Nie pamiętam nawet jak, ale od zawsze piłem słodką herbatę. A potem również kawę. Dopiero kiedy w wieku 26 lat zauważyłem, że mój metabolizm znacząco zwalnia, a ja niestety zaczynam tyć, postanowiłem coś z tym zrobić. Najprościej zacząć właśnie od eliminacji cukru w życiu. Co tutaj kryć, początki były trudne. Gorzka herbata była masakrycznie niedobra i zapewne nie wytrzymałbym długo, gdyby nie solidne wsparcie małżonki, zima za oknem i pozbycie się całego cukru z domu. Na czas odwyku musiałem odstawić również kawę, bo tej przełknąć bez cukru zupełnie nie mogłem.
Organizm nie potrzebował jednak dużo czasu. Szybko okazało się, że nie tylko herbata mi zaczęła smakować, ale i podniebienie wyostrzyło się na zupełnie inne smaki. Szkoda, że tak długo się do tego zbierałem, bo mam wrażenie, że straciłem ładnych kilka lat na wyczucie pysznych, aromatycznych rzeczy. Tobie też polecam!
Miej rozwijające hobby
Osiemnastolatek życie ciągle ma w miarę proste. No i proste ma również hobby. Po latach muszę jednak z pokorą przyznać, że „granie w gry” to jednak nie jest hobby – tylko forma pewnego rodzaju spędzania czasu, gdzie najbliżej mu do rozrywki. Tak samo, jak oglądanie telewizji czy sportu również do hobby się nie zaliczają. Hobby to coś, co nie tylko nas pochłania i sprawia frajdę, ale jednocześnie nas rozwija. Na odkrycie tego przyszło mi czekać prawie do trzydziestego roku życia, jednak było warto. Dzisiaj nie tylko zacząłem uprawiać sport (choćby bieganie), ale i staram się spoglądać na jakiś temat znacznie głębiej. Jeżeli gry, to jeżdżę na imprezy branżowe, których w Polsce jest całkiem sporo, rozmawiam z producentami tychże, czy zacząłem je… kolekcjonować i poznawać ich historię. Całość uzupełniam o ciekawą literaturę. Moje zainteresowania kieruję również w innych kierunkach – rozwijam się zawodowo oraz zgłębiam tajniki motoryzacji. Myśl przewodnia, niezależnie od tematyki jest wspólna – to, co robię w wolnym czasie, niech mnie uczy lub rozwija.
1+1 nie zawsze równa się 1.
Och, no musisz mi wybaczyć ten nagłówek. Rozmawiasz w końcu z informatykiem i człowiekiem, który lubi nawiązywać do liczb. Ale po ludzku mówiąc, w życiu zakochane pary dążą do tego, by być jak najbliżej siebie. Nie tylko emocjonalnie, ale również współdzielić ze sobą pasje, zainteresowania, czas wolny i najlepiej wszystko, co się da, byleby tylko dążyć do sytuacji, że… de facto jesteśmy tą samą osobą.
Przy czym działa to tylko na krótką metę. Tak naprawdę, związek powinien być oparty tylko na pewnych cechach wspólnych. Z Klaudyną jesteśmy razem od 12 lat. Wydawać by się mogło, że wszystko, co było do omówienia – zostało już omówione. A wszystko, co było do przeżycia – zostało przeżyte. Nic bardziej mylnego. Jeżeli w swoim związku też masz wrażenie, że dochodzicie do ściany, a kobieta siedząca obok nie ma przed tobą już żadnych tajemnic… zróbcie krok do tyłu. Dajcie sobie potrzebną przestrzeń, niech każde z was odnajdzie swoje hobby, zainteresowania. Szanuj jej wybór, a ona niech szanuje twój, nawet jeśli oba wydają się wam wzajemnie totalnie abstrakcyjne. O to chodzi! Nie ma nic ciekawszego, niż potem wymiana informacjami, co ciekawego w swoich dziedzinach odkryliście. Czytajcie różne książki, a nawet jeśli trzeba – miejcie wieczory tylko dla siebie. To nie tylko szalenie rozwija i pobudza tematy do dyskusji, ale też stanowi pewien wentyl bezpieczeństwa.
Szanuj swój czas wolny
Jako osiemnastolatek z odwagą patrzyłem na świat. Wiecie – oto świeża ryba wskakuje do oceanu pełnego rekinów, ale pewnego dnia będzie na ich miejscu. Ambitny, pełny energii rzuciłem się w wir pracy, siedząc w niej często po godzinach do późnych godzin nocnych – robiąc w ramach jednego etatu – dwa albo trzy. Dzisiaj, gdybym mógł ze sobą porozmawiać – powiedziałbym, żeby szanować swój czas prywatny, wolny. Da się do tego samego dojść swoim tempem, nie wyrzekając się innych rzeczy. A praca w takim ekstremalnym tempie jest wyniszczająca i męcząca. To nie jest dobra metoda na nic. Cierpi na tym związek, twoje hobby, zainteresowania, a także najbliżsi. Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czy to jest tego warte. Ja wiem, że nie.
Na marzenia nigdy nie jest za późno
Kończąc osiemnaście lat, żyłem w przekonaniu, że życie składa się z pewnych rozdziałów, które po zamknięciu nie mogą być otwarte ponownie. Co za tym idzie – jeśli czegoś nie zdążyłem zrobić, to trzeba było to wykreślić. Dzisiaj spotykając Filipa z tamtego okresu – powiedziałbym mu wyraźnie, jak bardzo bzdurne było to stwierdzenie. Osiemnastka to tak naprawdę etap, gdy człowiek może zacząć kreować sam siebie. Owszem, jest poniekąd wypadkową tego, co wyniósł ze szkoły, pracy, domu i znajomych, ale przede wszystkim, to rozpoczęcie szalenie ciekawego etapu budowy samego siebie. Oto możesz iść w kierunku, którym zechcesz i tak właściwie, to nikt cię nie może zatrzymać poza sobą samym.
A skoro tak jest, to co nas właściwie powstrzymuje? Pamiętam, jak tlił się we mnie żal, że oto wszyscy z mojej rodziny byli w Legolandzie, chociaż nikt nie interesował się klockami, poza mną. Zatem, gdy nadarzyła się okazja – od razu tam popędziłem! A, że jestem te -naście lat starszy? Co z tego! To samo dotyczy nauki jazdy na łyżworolkach, robienia kursów na zupełnie bzdurne tematy czy próbowanie nowych rzeczy w życiu. Po co? Bo mogę! I to jest najpiękniejsze. Skoro jako dziecko było coś poza moim zasięgiem, to czemu nie mogę tego spróbować teraz? Kiedy odkryjesz, że jedyne ograniczenia są w tobie, wystarczy, że się ich pozbędziesz.
To naprawdę fascynujące nie tylko próbować nowych rzeczy, ale realizować również te zaległe. Wstydzisz się? Masz opory? W dobie powszechnego dostępu do internetu, znalezienie ludzi o podobnych zainteresowaniach zajmuje paręnaście minut. Nagle stwierdzisz, że układanie klocków Lego w wieku 30-40-50 lat to żadna ujma. A budowanie domków dla lalek jest wręcz nie tylko modnym, ale także i nieźle dochodowym zajęciem. 18tka niczego nie przekreśla, a wręcz otwiera nas na kolejne możliwości. Nowe oraz zaległe.
Za dziesięć lat wrócę do tego tekstu
Napisałem ten tekst bardziej dla siebie, ale wierzę, że ktoś z was z tego skorzysta. Tak, to typowy „pamiętnikowy” wpis. Chciałem go tutaj zostawić, by móc wrócić do niego za dziesięć lat i zaktualizować. Sam jestem ciekaw, jakie odkrycia na mnie jeszcze czekają i czego tak właściwie mogę się jeszcze o sobie dowiedzieć. A ty coś odkryłeś w sobie po latach? Podziel się! Może natchniesz mnie do jakichś przemyśleń albo zwrócisz uwagę, na co ja jeszcze nie spojrzałem? Ułatwisz mi wtedy robotę!
Odkryłem swoje marzenie i cel dzięki ludziom. I dzięki temu otrzymałem najlepszą zabawkę jaką chciałem mieć 😀
Tylko dlaczego winisz rodziców za słodzenie harbaty. Wypiłbyś wtedy gorzką? No i gdybys przez całe dzieciństwo nie dostawał słodyczy, cukierków, lodów czy czekolady to nie miałbyś tego rodzicom za złe? Że wszyscy mają słodycze i mogą je jesć a tylko Ty nie.