Matka odpowiadała konkretnie – „ojciec pracuje synku”. Nie wnikałem w szczegóły, bo zadowalała mnie taka odpowiedź. Zadowalała przez kilkanaście lat, aż do minionej niedzieli, kiedy zostałem sam w domu.
W ubiegłe wakacje, kiedy dziewczyny odbywały piesze wycieczki po Małych Pieninach, zająłem się wszystkimi „brudnymi” pracami. Tynkowałem sobie mieszkanie, wycinałem drzwi, jadłem pizzę, popijałem piwo i modliłem się, żeby nie wróciły wcześniej – taki był burdel. Ale remont jak remont, w końcu się skończył i w weekend, kiedy pożegnałem się z moją małą rodzinką – w głowie miałem jedną myśl – „Kurde, cała chata dla mnie! Mogę się lenić do woli!”
Zadowolony, poszedłem do wanny i walnąłem się tam ze świadomością, że nie muszę się spieszyć i nie blokuję łazienki.
Przeglądnąłem fejsa, wszelkie newsy, które w tygodniu oglądam ukradkiem, bo zawsze jest coś pilniejszego do roboty.
Leżałem tam ponad godzinę, relaksując się chwilą.
Relaksowałem się do momentu, w którym zauważyłem, że bardziej się nudzę, niż wypoczywam. Wyszedłem z wanny i z lekkim obrzydzeniem zjadłem zupkę z torebki i popiłem ją słodzonym napojem. To był głupi pomysł, bo kolejne 2 godziny nadal spędzałem w kiblu.
W ramach regeneracji pojechałem do kolegi.
Nicnierobienie w towarzystwie jest zdecydowanie przyjemniejsze – pomyślałem kilka godzin później, zastanawiając się, czy w apteczce znajdę jakieś proszki na uspokojenie rozszalałej wątroby. Myślało mi się coraz ciężej, kablówkę zlikwidowałem, konsolę sprzedałem – położyłem się więc na kanapie, tępo gapiąc się w sufit.
Obudziłem się rano w tej samej pozycji, poganiany przez kota, że za wolno idę w kierunku jego miski. Spojrzałem na zegarek i zorientowałem się, że zaspałem do pracy. Nikt mnie nie trykał rano i ze złością nie szeptał mi, że budzik obudziłby zmarłego, a ja ciągle śpię. Byłem wyspany i cholernie zły!
Nie odkryłem Ameryki, kiedy zamiast pędzić buspasem – stałem jak ciołek w korku i stwierdziłem, że trawa jest bardziej zielona tam, gdzie nas nie ma.
Marzyłem o chwili spokoju, o czasie wolnym – a nie o tym, co bym z nim zrobił. Wracam do domu i zamiast wpadać w moją rutynę – mam czas wolny, w którym kompletnie nie umiem się zorganizować i odnaleźć. Marzę o sprzątaniu zabawek, gadaniu mojej żony i jadalnych obiadkach.
Z niecierpliwością czekam na SMS, czy krótki telefon. Jeszcze tylko kilka dni…
Dodaj komentarz