Ósma generacja była wyjątkowa. Z Xboxem byłem od czasu premiery modelu X360, więc Xbox One był dla mnie naturalnym wyborem. Stawiano przede mną wiele obietnic prawdziwie multimedialnego salonu, wraz z nowoczesnym sterowaniem w postaci czujnika Kinect, i świetnymi grami wspomaganymi przez chmurę Azure. Całość uzupełniona o filmy i seriale produkcji własnej Microsoft (pamiętasz, że w planach mieli stworzyć własnego, filmowego Netflixa?) oraz muzyką (konkurencja dla Spotify), a nawet sklepem z ebookami (konkurencja dla Legimi). Słowem – to miał być zestaw wszystkomający.
Nie mogłem odmówić Microsoftowi odwagi, że poszukuje swojej własnej ścieżki, przesuwając granicę tego, czym konsola właściwie jest oraz dodając nowe elementy, które tę konsolę miały definiować. Jak się skończyło – wszyscy doskonale wiemy. Microsoft skupił się na wszystkim, zapominając o najważniejszym – grach.
Tym samym w krótkim czasie stała się dla mnie rzecz nie do pomyślenia – w moim domu znalazło się PlayStation 4. System od Sony w tym samym czasie pękał w szwach od gier, w tym jednej z najważniejszej serii, jaką przyszło mi grać – The Last of Us. A mojej małżonce do gustu przypadło God of War. To była piękna podróż, podczas której ograłem dziesiątki tytułów, spędziłem z „czarnulką” miłe chwile pełne emocji, wzruszeń i nerwów. Teraz czas na nową przygodę.
Playstation 5 Wrażenia
PlayStation 5 to potężna konsola
Dosłownie i w przenośni. Jest naprawdę MON-STRU-AL-NA. PS4 przy nim to mikrus. Ba! Nawet Xbox Series X to całkiem przyjemnej wielkości urządzenie. Z historycznego punktu widzenia, tylko dwa urządzenia były większe od PlayStation 5. To Atari 5200 oraz The Vectrex. Do tego jest też dość ciężka, bo jej masa wynosi 4,5 kg. Całe szczęście, nie trzeba tego dźwigać!
Za to trzeba przyznać, że jest… ładna. W mojej opinii dużo ładniej prezentuje się pionowo, a jeszcze ładniej wersja bez napędu, bowiem jest w pełni symetryczna. Mój egzemplarz testowy napęd posiadał, jednak niewiele mu to ujmuje z wyglądu. Jak wygląd tłumaczy sam producent?
Chcieliśmy stworzyć coś, co będzie śmiałe, wręcz brawurowe – powiedział Jim Ryan, szef PlayStation, w wywiadzie dla CNET. – Chcieliśmy spojrzenia w przyszłość, czegoś na miarę 2020 roku.
Rzeczywiście, śmiałości nie mogę im odmówić. Bryła jest niejednoznaczna, z wieloma wyprofilowanymi płaszczyznami, które rozchodzą się ku górze. Daje to ciekawy efekt, jakby moc konsoli dosłownie ją rozrywała od środka. Co ciekawe – wielkie, białe panele boczne mają być wymienne, na te stylizowane na inne gry. Nie jestem pewny, czy temat „chwyci”, bo przecież dokładnie to samo proponował nam lata temu Microsoft w swoim Xboxie 360 – a tam, jak pamiętamy – się to zupełnie nie przyjęło. Obawy moje wzbudza zaś swoisty kręgosłup konsoli, który pokryty jest fortepianową czernią. Ta uwielbia łapać kurz, a i taką powierzchnię trudno utrzymać jako wolną od rys.
W zestawie znajdziemy też podstawkę, która pozwala na umieszczenie konsoli w trybie poziomym. W pierwszej chwili pomyślałem sobie, że jest ona dość delikatna, jednak w zupełności sprawdza się w swojej roli. Podoba mi się, że w niej również przyłożono się do detali i znajduje się w niej sprytny schowek na śrubę montażową. Genialne!
Jest cicha, dopóki nie jest głośna
Nie ma się co oszukiwać. PlayStation 4 było głośne w zasadzie niezależnie od rewizji sprzętowej. Czy mówimy tu o wydaniu premierowym, czy Slim, czy też wersji Pro. Argumentacją dla dużych rozmiarów PS5 miało być właśnie rozwiązanie tej kłopotliwej sytuacji. Czy się udało?
Konsolę dosłownie katowałem na trzech grach. Prostym Astro, który dołączany jest do każdej konsoli, a także Demon’s Souls oraz dostosowanego do nowej generacji Spider Man: Miles Morales. Konsola rzeczywiście potrafi być cicha, acz jest minimalnie głośniejsza od Xbox Series X. Niezależnie od tego porównania, progres jest gigantyczny.
Komfort jest spory, dopóki urządzenie nie musi skorzystać z danych zawartych na nośniku. Napęd w PS5 przypomina najmroczniejsze okresy z czasów Xboxa 360, w którym to konsola dosłownie wyła. PS5 w momencie odczytywania płyty robi się bardzo, bardzo głośna. Szkoda!
Piekielnie szybka
Interfejs konsoli jest ewolucją tego, co znamy z czasów PS4. Jest szalenie wygodny (serio, tu akurat Microsoft mógłby się uczyć UI i UX od Japończyków) i szybki. Wszystkie najważniejsze opcje są dostępne pod ręką i w naturalnym dla gracza miejscu. Co więcej, w trakcie gry do dyspozycji mamy tzw. „karty”, które zdradzają nam np. ile zostało sekretów do odkrycia na danym poziomie gry albo pozwalają się przełączać pomiędzy modułami gry.
Nie tylko system jest piekielnie szybki. Same gry również wczytują się diabelsko szybko. Nie miałem okazji porównać tej samej produkcji pomiędzy XsX a PS5, ale wczytanie się gry Spiderman, czy Demons Souls to są sekundy. Tego jednak można było się spodziewać, bo przecież obydwaj producenci tego faktu przed nami nie ukrywali.
Dualsense – nowa generacja kryje się w dłoniach
Kto mnie czyta, ten wie że dotychczas – delikatnie mówiąc – nie przepadałem za fabrycznymi kontrolerami od Sony. Dlatego też od długiego czasu korzystałem z zamiennika w postaci Astro C40. Na nowej konsoli mogę korzystać z niego nadal, ale tylko dla gier wydanych dla PS4 w ramach wstecznej kompatybilności. Czy będę więc za nim tęsknił?
Absolutnie nie. Dualsense, bo tak nazywa się nowa konstrukcja dołączona do konsoli, to według mnie prawdziwy gamechanger tej generacji. Jego magia kryje się wewnątrz, dzięki systemowi haptycznych wibracji. Co to znaczy? To rozwinięcie idei wibracji z poprzednich generacji (i innych konsol). Wyobraź sobie, że pada deszcz, a ty wystawiasz do niego dłonie. Czujesz, jak od nich odbijają się poszczególne krople wody. Albo wyobraź sobie, że chwytasz w ręce piasek, a ten przesypuje się pomiędzy palcami. Sięgasz po pistolet – i cyngiel od spustu stawia ci opór w momencie strzału.
To wszystko jest teraz dokładnie tak samo wyczuwalne na kontrolerze, a świetnie to oddaje gra Astro Playroom, którą znajdzie każdy na dyskach swojej konsoli. Z jednej strony – to gra będąca tzw. demówką, pokazującą, na co stać konsolę. Z drugiej strony – jest świetna i naprawdę warto poświęcić jej czas. A z trzeciej strony, to świetny tutorial obsługi pada. Jako Astro musimy czasem latać w powietrzu na lotni, skakać po różnych wysokościach, czy… dmuchać w wiatrak. Wszystko za pomocą pada! Bowiem niczym poprzedni model, tak i ten posiada wbudowany mikrofon z głośnikiem oraz gładzik niczym touchpad w laptopie. Efekty wibracji to jednak coś zupełnie nowego, czego do tej pory nie było.
To też element, którego zabrakło mi w Xboxie. Nie zrozum mnie źle – maszynka „zielonych” jest wspaniała. To piękny, diabelnie szybki kawał sprzętu, ale… no nie rozwija niczego ponad to, co obserwowaliśmy do tej pory na rynku. Sony stworzyło maszynę podobną, technicznie może i ciut słabszą), ale wprowadzającą efekt nowości. Prawdziwy wyróżnik między starym a nowym. Za to gigantyczne brawa!
Nie kupiłem na premierę, ale…
Opisywany przeze mnie egzemplarz został mi udostępniony przez PlayStation Polska, za co jestem im bardzo wdzięczny. Nie udało mi się kupić swojego na premierę, jednak z pewnością zrobię to w pierwszym kwartale 2021. Dlaczego?
Microsoft uderzył mocno, oferując takie usługi jak GamePass, xCloud, Wsteczną Kompatybilność (aż do 3 generacji wstecz), czy dwie rodzaje konsoli (tańszą i droższą). Do tego stworzył urządzenie, które obiektywnie patrząc – jest mocniejsze.
Sony jednak poszło swoją drogą. Może konsola jest większa, słabsza – za to wnosi pewien powiew świeżości do świata gier i co więcej – oferuje same gry. Rzeczywistości nie da się bowiem oszukać. Microsoft w dniu premiery nie zaoferował nam praktycznie nic, poza aktualizacjami do starszych tytułów. W przypadku PlayStation na starcie mamy Astro, Demons Souls, Spidermana, a za chwilę Sackboy: Wielka Przygoda. A przecież 2021 to jeszcze więcej gier z God of War: Ragnarok na czele! Na nudę nie będzie zatem narzekał nikt.
Jestem zdumiony i zachwycony
Jeszcze kilka lat temu nigdy nie przypuszczałbym, że będę pisał o PlayStation. Owszem, mam w swojej kolekcji blisko 100 pudełek na PS Vitę, ale stacjonarną konsolę omijałem szerokim łukiem przez wiele lat. Tymczasem dziś nie wyobrażam sobie salonu bez propozycji Japończyków. I mówię to ja, jako zagorzały (niegdyś) zwolennik Xboxa. To tylko świadczy o tym, jak Sony uczciwie i z pomysłem podchodzi do swojej platformy. Może i nie mają usług jak konkurencja, ale mają wspaniałe gry i pomysł, czego konkurencja może tylko zazdrościć!
Dodaj komentarz