VR, Virtual Reality, czyli wirtualna rzeczywistość – kusi ludzi odkąd tylko powstały komputery. Można zatopić się zupełnie w wirtualnym świecie, w którym nic nie stanowi bariery i pozwalać sobie na przeżycie dowolnej historii z dowolnego czasu lub fantazji. O takich możliwościach pisano książki, nakręcono filmy (Kosiarz Umysłów – kultowy film nie wiedząc czemu 😉 ) no i oczywiście stworzono dedykowany sprzęt.
VR VRowi nie równy
Rynek wirtualnej rzeczywistości przypomina dziś Dziki Zachód – co producent to inne, niekompatybilne ze sobą rozwiązanie. Najbardziej popularnym i powszechnym z pewnością jest PlayStation VR. Miałem przyjemność korzystać z niego przez blisko dwa tygodnie i dotychczas wydawał mi się najbardziej kompletnym doświadczeniem. Podłączam pod konsolę, mam komplet gier i nie muszę martwić się o nic więcej. Zupełnie inaczej do tematu podszedł Google oraz Samsung, proponując specjalne okulary przemieniające nasze telefony w sprzęt VR. Rozwiązanie było mocno promowane przez dwa lata (Galaxy S8 oraz S9), po czym zorientowano się, że to zwyczajnie nie ma prawa działać, jak należy i rakiem wycofano się z rynku.
Trzecia droga to ta obrana przez HTC i jego największego konkurenta na tym polu, czyli Oculus. To solidne, świetnie wykonane sprzęty o ogromnych możliwościach. Jako że wyszedł nowy model HTC Vive Cosmos, mój wewnętrzny gadżeciaż nie mógł odmówić sobie ich przetestowania.
To ci od telefonów
HTC od zawsze było „tą firmą od telefonów”. To przecież to przedsiębiorstwo stworzyło pierwszy telefon z Androidem. To oni tworzyli najlepsze telefony z Windowsem i to oni wprowadzali przez lata nowinki technologiczne do słuchawek. A jednak przez ostatnich kilka lat gwiazda jakby przygasła, a zainteresowanie ich telefonami jest dziś nikłe. Na szczęście przedstawiciele zawczasu zadbali o dywersyfikację, tworząc okulary do rzeczywistości rozszerzonej, Vive.
To prawdziwa luksusowa półka na tym rynku. Sprzęt od samego początku najwyższej klasy, który spełnić ma wszystkie możliwe wymogi, nawet tych najbardziej wybrednych. HTC Vive Cosmos jest zaś jego najlepszym rozwinięciem.
Nie, nie byłem do nich przekonany
Tak uczciwie mówiąc – ostatnie parę lat żyłem w przekonaniu, że moda na VR już przeminęła. Rynek, krótko mówiąc, nie chwycił i spodziewałem się, że VR znajdziemy na wysypisku historii gdzieś obok 3D dla telewizorów. I chociaż zainteresowanie nimi rzeczywiście osłabło (Daydream czy GearVR wszak zniknęło z rynku), to nie oznacza, że nikogo chętnego na niego nie ma.
HTC Vive Cosmos nie tylko udowodniło mi, jak bardzo się mylę, tak jeszcze sprawiło, że w cały system uwierzyłem na nowo. A to wszystko dlatego, że eliminuje szereg problemów, które utkwiły mi w pamięci.
HTC Vive Cosmos
Porządny VR potrzebował dotychczas dodatkowych satelitek, które rozstawiało się po pokoju. Służyły one wyznaczeniu strefy, która służyła do grania. Przypominały nieco głośniki w swojej budowie, ale tak naprawdę były tylko czujnikami dbającymi o to, byśmy nie wpadli na jakąś kanapę czy stół. Wraz z Cosmos problem rozstawiania ogromnej ilości sprzętu odszedł w niepamięć. Tym razem dzięki czterem wbudowanym w gogle kamerkom, okulary same kontrolują naszą strefę. To ogromne ułatwienie! Wystarczy przed grą założyć sprzęt na oczy, kontrolerem narysować linię w pokoju (mamy na niego podgląd dzięki kamerkom) i już! Można grać. Zupełnie, jakbyśmy na asfalcie wymalowali rant kredą szkolną. Proste, prawda?
Drugą zmianą są same kontrolery. Cały czas są masywne, ale sprawiają wrażenie o wiele poręczniejszych. Doskonale radziły sobie z nimi moje ogromne dłonie, jak i drobne dłonie mojej ośmioletniej córki. Trzecią i najważniejszą nowością jest sam system mocowania. Dość ze żmudnym mordowaniem się z mocowaniem okularów na głowie. Teraz wystarczy dopasować jeden pasek i ścisnąć odpowiednią regulacją i tyle. Można zacząć grać.
Same okulary są kapitalnie wykonane
Doskonale leżą zarówno na małej, dziecięcej głowie, jak i mojej dorosłej. Nawet przez moment nie odniosłem wrażenia, że zsuną mi się z nosa czy spadną w trakcie rozgrywki. Są świetnie wykonane i banalnie proste w obsłudze. Wpina się tylko kable, instaluje oprogramowanie i można działać.
Wada? Cóż, cały czas wysoka cena zarówno samych okularów, jak i komputera, chociaż i te stają się coraz bardziej przystępne.
VR? Tylko Cosmos!
W życiu nie powiedziałbym, że będę kiedykolwiek to pisał, ale są to pierwsze okulary VR, które faktycznie chciałbym w domu mieć. Wiele z możliwości (od gier aż po wirtualne muzea), wygoda i uniwersalność sprawiają, że to obecnie najrozsądniejszy tego typu gadżet. Do szerokiego zastosowania i wybuchu popularności VR wśród użytkowników jeszcze daleka droga, ale jeśli miałbym od czegoś zacząć – byłyby to właśnie HTC Vive Cosmos.
Dodaj komentarz