Minęło ponad pół roku – odkąd pojechaliśmy na wyścig Formuły 1 na Węgrzech, by kibicować Robertowi Kubicy, a ja wciąż nie mogę w to uwierzyć. To było jedno z moich największych marzeń – takie naprawdę ogromne, będące na szczycie mojej piramidki. Coś, co do tej pory oglądałem w telewizji – mogłem ujrzeć na własne oczy.
To było niesamowite
Dziesiątki tysięcy ludzi, oglądanie głośnych i szybkich maszyn na odległość ręki, a do tego cała ta atmosfera sprawiły, że to były jedne z najbardziej ekscytujących dni ubiegłego roku. Jednak mimo największych chęci – nie jesteśmy w stanie zobaczyć tego, co dzieje się w garażach kierowców i na ich tyłach. A to tam dzieją się najważniejsze i najciekawsze rzeczy.
Formuła 1 – jazda o życie
Pod takim tytułem wyemitowany został już drugi sezon serialu dokumentalnego od Netflix. Będąc na Węgrzech – widzieliśmy kamerzystów, którzy przybyli razem z nami w poszukiwaniu ciekawego materiału. Jeszcze przed premierą byłem więc przekonany, że przynajmniej jeden odcinek będzie poświęcony naszemu rodakowi, Robercie Kubicy i jego ogromnej rzeszy fanów. Tylko w Budapeszcie pojawiło się ich przeszło 50 tysięcy! Niestety, o samym Robercie w serialu jest jak na lekarstwo. Nie brakuje za to tego, co w formule najważniejsze – emocji.
Te dosłownie wylewają się w każdym odcinku. Kierowcy ewidentnie szybko przyzwyczaili się do obecności kamer i mikrofonów, bo pozwalają sobie na bardzo wiele – nie krępując się praktycznie niczym. Są więc bluzgi, krzyki, złość, rozpacz i szczęście. Są wywiady z poszczególnymi kierowcami, którzy czasem zdradzą coś więcej o sobie. Fajnie jest zobaczyć na ekranie tych ludzi, w trochę innych rolach. Można mieć pretensje do Sebastiana Vettela z Ferrari o to, że zmarnował kilka wyścigów w ubiegłym roku, ale nie można go nie obdarzyć sympatią, gdy ten zaczyna dowcipkować ze statystyk w Formule 1. Z drugiej strony nikt tak bardzo nie otwiera się przed widzami, jak zespół Haas, gdzie zaobserwować możemy gasnącą nadzieję na dobry wynik – z każdym kolejnym wyścigiem.
Sezon drugi jest słabszy, ale w niczym to nie przeszkadza
Zabrakło tutaj wielu momentów, których spodziewałem się, że będą. Nie ma też kilku bardzo ważnych zespołów jak Alfa Romeo, czy Racing Point. Williams czy McLaren wystąpili tylko gościnnie. Drugi sezon w zasadzie zdominował Red Bull i nie mogłem się pozbyć wrażenia, że wykorzystują trochę czas antenowy na to, by zapewnić sobie darmową reklamę. Mimo wszystko nie żałuję tych kilku godzin spędzonych przed telewizorem.
To serial, który jest zaadresowany naprawdę do wszystkich. Jeżeli obawiasz się, że nie odnajdziesz się w realiach tego sportu, to możesz odetchnąć z ulgą. Każdy kierowca, czy zespół ma tutaj chwilę, by się zaprezentować i opowiedzieć o sobie, więc po chwili każdy się zorientuje – kto jest kim. Formuła 1 to nie tylko sport, ale także polityka i często ogromne pieniądze. A te tematy ten serial porusza doskonale. Cieszę się, że go obejrzałem, bo stanowi nie tylko doskonałe przypomnienie wydarzeń z ubiegłego sezonu i dorzuca wiele ciekawostek „od kuchni”, ale też porządnie rozbudza emocje przed pierwszym wyścigiem tego roku, który zaczyna się już 15 marca!
Dodaj komentarz