Nasza wizyta w Poznaniu była czysto taktyczna. Po prostu wracaliśmy z krótkiego weekendu w Niemczech i postanowiliśmy zatrzymać się tutaj w ramach przystanku. Przy okazji nie mogliśmy odmówić sobie małego porównania, będąc świeżo po zwiedzeniu berlińskich odpowiedników.
Pierwsze co nas zaskoczyło na jarmarku bożonarodzeniowym – to bardzo podobny styl wykonania budek, czy wiatraka. Jestem skłonna uwierzyć, że po prostu ich wykonanie zlecono u naszego sąsiada. Bardzo fajnie to wygląda, bo wszystko jest do siebie dopasowane. Są nawet kubki z logo Betlejem Poznańskiego, za które możemy zapłacić zwrotną kaucję lub wziąć je sobie do domu po wypiciu grzańca. Dużą uwagę przyciąga Diabelski Młyn i kolorowa fontanna, tworząca teraz „tajemnicze” przejście (bo oczywiście woda jest na sezon zimowy zakręcona). Byliśmy tutaj na chwilę przed zmierzchem, ale dopiero po zapadnięciu zmroku jarmark zaprezentował się w najlepszej odsłonie. Bardzo fotogeniczne miejsce, nie tylko dla posiadaczy Instagrama.
Mieliśmy farta być tutaj w ciągu tygodnia, więc nie doświadczyliśmy wielkiego tłoku, ale wystarczyło, że pojawiły się dwie grupy z wycieczkami i już trzeba było się przeciskać. Jednak to niestety skala popularności pobliskiego Rynku, z którego naprawdę jest na Plac Wolności niedaleko. Na Rynku z czasem też rozstawiły się świąteczne budki i rozświetlono choinkę. Całe wydarzenie zwane jest Betlejem Poznańskim i towarzyszą mu jeszcze inne atrakcje – w wybrany weekend odbywa się festiwal rzeźby lodowej, czy są organizowane koncerty.
Na samym jarmarku bożonarodzeniowym oczywiście roiło się od pierniczków, lizaków, czy świątecznych skarpet. No ale my nie po to tyle jechaliśmy, żeby se kupować litewskie jedzenie. Wzięliśmy rogala. Dużo rogali. 😉 Będąc jednak świeżo po odwiedzeniu jarmarków niemieckich – trochę nam zabrakło tamtego klimatu. Mało było przedmiotów typowo świątecznych jak bombki. Szkoda, że kufle były dostępne tylko do grzańca. Kiedy chciałeś kupić np. gorącą czekoladę – musiałeś już korzystać z małego, papierowego kubeczka. To i tak duży krok wprzód – względem np. Warszawy, gdzie takich kubków w ogóle nie było. A szkoda.
Jarmark bożonarodzeniowy w Poznaniu łączy w sobie trochę niemiecki i polski folklor. Nie zabrakło kiełbas, owoców w czekoladzie, szaszłyków, żurku, czekoladowych narzędzi, czy po prostu pajdy chleba ze smalcem. Był tu mniejszy wybór przysmaków, a i te, które były dostępne – były po prostu nam znane, więc choćby dla faktu popróbowania czegoś „niemieckiego”, warto rozważyć wycieczkę dalej za granicę kraju. Jeśli jednak zależy ci jedynie na zdjęciach albo jesteś na diecie – jarmark w Poznaniu także daje radę! Miło zobaczyć to miejsce w zimowej odsłonie i połączyć ze zwiedzaniem lokalnych atrakcji.
Jarmark bożonarodzeniowy Poznań
Całe wydarzenie (Betlejem Poznańskie) jest podzielone na dwa etapy – pod koniec listopada (od około 16.11) rozstawiają się stoiska na Placu Wolności, później (około 30.11) rozpalana jest choinka na Rynku i rozstawiany jest tam drugi jarmark bożonarodzeniowy. Impreza trwa do około 22.12.
Dodaj komentarz