Kłopot z tym artykułem mam taki, że dwóch z przedstawionych gadżetów jej nie kupię, a trzeci zabrałem… był zbyt fajny. W sumie to wszystkie w jej rękach by się marnowały!
„O kurcze, telefon mi się rozładował!”
Nie ma dnia, w którym Klaudyna nie narzekałaby – że wychodząc z domu, wzięła rozładowany telefon albo, że nie skorzysta z Endomodo, bo bateria jest za słaba. Naładować komórki oczywiście nie mogła – według niej zawsze blokuję wszystkie ładowarki w domu.
Przeglądając zasoby Internetu – trafiłem na gadżety zwane powerbankami, czyli „przenośnymi ładowarkami”. Tak jakby zwykłych nie dało się przenieść, nie?
Cały trik jednak polega na tym, że kiedy twojej dziewczynie pada telefon – nie musi przerywać „mega ważnych zakupów” w poszukiwaniu gniazdka, tylko podpina ów gadżet wielkości szminki – do telefonu. Komórka ładuje się sama!
Takich ładowarek na rynku jest cała masa – kształtów, kolorów, złącz, pojemności. Kupisz praktycznie wszystko – również, nieodbiegające designem od aktualnie posiadanego modelu telefonu (no w końcu, MUSI pasować do torebki!).
Straciłem zapał, kiedy znajomi zgasili mnie komentarzami:
– Przecież ona zapomni to naładować… będzie nosiła rozładowany telefon, z rozładowaną ładowarką. Bez sensu, szkoda kasy.
W sumie to mają rację, bo jeśli kobieta pamięta o naładowaniu przenośnego gadżetu, to o telefonie tym bardziej będzie pamiętać. Jednak pomyśl logicznie – my faceci, ciągle jesteśmy online. Siedzimy na Facebooku, gramy w gry lub przeglądamy net. Nie przydałaby ci się taka ładowarka? Jeśliby się bliżej przyjrzeć – te kolory wcale nie są takie babskie…
„Nie mogę znaleźć kluczy!”
Drugim gadżetem, który odkryłem i nad którym poważnie się zastanawiałem – to Nokia Treasure Tag. Jest to… breloczek. Przyczepia się go do różnych przedmiotów, które często gubimy np. kluczy.
Od razu chciałem wykupić z pół fabryki i poprzyczepiać do wszystkiego, co się da. W tygodniu bowiem odbieram co najmniej kilka połączeń zaczynających się od słów „a, nie widziałeś może…”
Nokia Treasure Tag potrafi zlokalizować i wskazać w aplikacji zainstalowanej na telefonie – miejsce, gdzie znajduje się zagubiony przedmiot. Bateria starcza na pół roku, kolorów jest pięć (torebka!). Genialne… i piękne! Spójrz tylko:
Niestety, ale moja dziewczyna tego gadżetu również nie dostanie. Dlaczego?
Cóż… działa tylko z telefonami Nokia i systemem Windows Phone. Kupiłem jej kiedyś takiego smartphone, ale zaraz kazała mi sprzedać „to dziadostwo” i kupić Androida. No to niech ma Androida, a ja będę miał bajerancki brelok do kluczy, aparatu itd. Całym ciałem czuję tę satysfakcję, kiedy to zobaczy i powie:
– Ej! Chcę to!
A ja odpowiem, że „sorry, nie chciałaś kafelków, to teraz cierp, bo u ciebie nie zadziała”. Eh, baby…
„Nie słyszałam telefonu, bo został w kuchni!”
Jaki jest sens posiadania komórki, gdy jest ona wiecznie wyciszona lub pozostaje w innym pomieszczeniu? Świeżo upieczone matki są w szczególności wrażliwe na tym punkcie – cisza w mieszkaniu musi być! Maluch śpi! Albo podczas wspólnej zabawy – zapomina taka o bożym świecie i nie pamięta, gdzie posiała telefon. Na szczęście istnieje coś takiego jak technologia ubieralna. Urządzenia, które przywdziewamy niczym biżuterię – np. zegarki.
Poprosiłem firmę Sony o wypożyczenie takiego zegarka do testów – bo pomyślałem sobie, że to idealne rozwiązanie dla Klaudyny i mojej teściowej. Nigdy za pierwszym razem nie odbierają telefonu.
– Co się wściekasz?! Dzwoniłeś? 13 razy? Myślisz, że nic nie mam do roboty, tylko czekam, aż zadzwonisz?!
Co potrafi taki zegarek? W dużym skrócie:
- Wyświetlać godzinę (jaacie!)
- Powiadamiać o nadchodzącym połączeniu poprzez wibrację (połączenie można odrzucić z poziomu zegarka)
- Wyświetlać powiadomienia z Facebooka, Gmaila, Twittera (+10 do szpanu!)
- Zdalnie uruchamiać spust migawki aparatu (Selfie!)
- Stoper
- Start/Stop dla Endomodo
Plus jeszcze kilka innych rozszerzeń dostępnych z poziomu Play Marketu.
I przykro mi to pisać, ale testy zakończyły się ogromną klapą! Wiecie dlaczego?
Kiedy poprosiłem koleżanki, by skorzystały z gadżetu – po paru dniach oddawały go obrażone. Co się okazało – żadna z nich, nie miała go na ręku, bo mężczyźni je… kradli. Jeden sobie nawet taki kupił.
Przyznaje się bez bicia – sam również nie przekazałem go Klaudynie. Kiedy otrzymaliśmy paczkę – pierwszego dnia wziąłem zegarek na chwilę, by się nim „pobawić i ustawić”. A skoro już „ustawiłem” to szkoda mi go było oddać… i tak, zanim się obejrzałem – testy dobiegły końca.
Przez te dwa tygodnie z zegarkiem się nie rozstawałem – odbierałem wiadomości, czytałem Facebooka czy korzystałem z Endomodo. Bateria trzymała krótko – bo tylko 2 dni, ale to doskonały argument, by go właśnie kobietom nie dawać – skoro nie ładują telefonów, to będą pamiętać o zegarku? Wątpię.
Zatem moja rada jest prosta – kup kobiecie jeden z wymienionych gadżetów. Kiedy ona po tygodniu o nim zapomni… po prostu jej go buchnij. Ona i tak nie zauważy jego braku, a ty nie będziesz musiał jej namawiać do kupna. A, że dalej nie będzie odbierać telefonów i szukać kluczy? Cóż… wytrzymałeś tyle, to wytrzymasz jeszcze trochę. A gadżet ci się przyda, nie?
Dodaj komentarz