W okolicach roku 2010, kiedy pierwsza wystawa pokazująca technikę plastynacji pojawiła się w naszym kraju – nie była powitana zbyt entuzjastycznie.
Body Worlds
Nadszedł jednak rok 2019, a do Warszawy dotarła w końcu wystawa Body Worlds & The Cycle of Life. Jest to wystawa stworzona przez twórcę metody plastynacji dr Gunther’a von Hagens’a. To na nim wzorują się inni wystawcy. To właśnie ten człowiek już w latach 70. podjął pracę w Instytucie Anatomii i Patologii, gdzie opracował metodę na dokładniejsze przedstawianie preparatów edukacyjnych dla studentów. Szybko okazało się, że to jak wyglądamy „od środka” – interesuje także laików, niezwiązanych wcale z medycyną.
Kim jest twórca wystawy dr Gunther von Hagens?
Dziś jest to już starszy Pan chory na Parkinsona, ale pełen ogromnej wiedzy na temat ciała. Na spotkaniu prasowym, w którym uczestniczyłam – opowiadał o tym, że człowiek potrzebuje jedynie trzech rzeczy, aby zachować dobre zdrowie: musi się regenerować snem trwającym minimum 6 h, dbać o zdrową dietę (bez cukru w formie czystej, niskowęglanowej i nie jeść więcej niż to ciało potrzebuje) i uprawiać sport wprawiając ciało w ruch. O celu wystawy Body Worlds mówi w ten sposób:
„Chodzi o to, aby anatomię pokazać nie tylko tym ludziom, którzy mają stać się ekspertami w tym zakresie, ale także pozostałym. Ważne jest, aby zobaczyć nie tylko kości, ale i organy – ich wzajemne położenie, dzięki czemu ciało współgra. Ja nie jestem artystą. Ekspresja, którą nadaje nasze ciało w ruchu – jest dla nas ważna. Między innymi dzięki temu było możliwe zbudowanie kultury. Kultura to jest coś, co pozwala na pokojową wymianę międzykulturową”.
Dr Gunther von Hagens urodził się w ostatnich dniach II Wojny Światowej na terenie Polski. Jeśli prześledzi się jego biografię – łatwo zobaczyć, że pokój był czymś odwrotnym od tego, co doświadczył. Sam podkreśla, że Polska jest dla niego ważna.
Syn dr. Guntera von Hagensa zapytany o to, skąd bierze się popularność wystawy (to on przejmie tajniki plastynacji po ojcu) – stwierdził, że najlepiej przyjrzeć się osobom, które ją odwiedzają i tym na co patrzą. Obserwując ludzi widać ich prawdziwe zainteresowanie tym, co mamy w środku, a z drugiej tym, jak to martwe ciało mogło kiedyś funkcjonować i żyć.
Jak wygląda zwiedzanie?
Wystawę Body of Worlds zobaczyło ponad 50 milionów osób. Prezentowana była w ponad 130 miastach na całym świecie i jest jedną z liczniej odwiedzanych wystaw. Niewątpliwie wzbudza emocje przez fakt, że wszystkie eksponaty są autentyczne i pochodzą od prawdziwych osób, które jeszcze za życia zgodziły się przekazać ciała na rzecz Instytutu Plastynacji. Obecnie w takiej bazie jest zarejestrowanych ponad 20 tys. dawców z całego świata (w tym z Polski). Przy eksponatach nie podaje się tożsamości, wieku i przyczyn śmierci, bo wystawa ma się koncentrować na naszej fizycznej naturze, a osobiste tragedie są tu zbędne. Ciał nie odsprzedaje się też… kolekcjonerom, czy osobom prywatnym.
Za to podobno część dawców napisała jaką pozę chciałaby przyjąć po spreparowaniu. Jeśli to możliwe – twórcy wystawy starają się spełnić to życzenie. Dużo jednak zależy od stanu ciała i chorób, które go trawiły.
Zawsze mnie zastanawiało, po co ktoś miałby chcieć, aby inni ludzie oglądali jego zwłoki? Sama nie przepadam nawet za tym momentem tuż przed pogrzebem, kiedy można oglądać ciało zmarłego. Wolę jednak zapamiętywać ludzi, jako żywe istoty. Studenci medycyny zapewne także mają przed oczami rozkładające się, napuchnięte ciała. Otóż – nic z tych rzeczy.
Wybierając się na tę wystawę, byłam przekonana, że wywoła we mnie więcej skrajnych emocji. Coś jak obrazki z Domu Woskowych Ciał albo jeszcze coś gorszego. Owszem – Body of Worlds zafascynowało mnie, ale nie w tym sensie, że oglądam ciała. Jestem pod wrażeniem tego, jak wspaniałym organizmem jest człowiek. Na wystawie są zaprezentowane ciała w ruchu, każdy eksponat jest podpisany i naprawdę, jeśli ktoś nie jest zbyt emocjonalny – ciężko pozbyć się wrażenia, że nie bardzo różni się to od obrazków, które można znaleźć w atlasach medycznych. Na wystawie nie można robić zdjęć lustrzanką (chyba że ma się akredytację albo robisz zdjęcia telefonem) od 2021 roku można robić zdjęcia lustrzanką, ciała są zabezpieczone, nie można ich dotykać. No i oczywiście nie ma tu „trupiego zapachu”.
Zwiedzający mają możliwość poznania zmian w ludzkim ciele od momentu poczęcia aż do późnej starości.
Wszystkiemu towarzyszą liczne rozbudowane opisy, haseł takich jak: „życie zaczyna się od pojedynczej komórki”, „rozwój embrionalny i płodowy”, „leczenie złamań kości”, czy „układ nerwowy”. Największe, ambiwalentne uczucia wywołały we mnie płody dzieci w różnych stadiach rozwoju. Tutaj faktycznie miałam mieszane uczucia i nie mogłam patrzeć na nie jedynie jako eksponaty. Mimo że każde ciało jest zaprezentowane z szacunkiem, to jednak musisz mieć świadomość, że jeśli jesteś wrażliwcem – to z różnych przyczyn może zrobić ci się przykro i wcale nie będziesz chciał wszystkiego oglądać. Ta część jest wydzielona od pozostałej części wystawy, z zastrzeżeniem, że nie każdy powinien ją oglądać.
Wystawa Body Worlds czy ma sens z punktu naukowego?
Z punktu naukowego – każdy eksponat, kość, czy narząd jest podpisany. Pokrótce można tu dowiedzieć się wielu drobnych szczegółów o ludzkim ciele i zwiększyć jego świadomość. Informacje są oczywiście podstawowe (poziom anatomii w 4 klasie podstawówki), ale i bardziej zaawansowane osoby – włącznie ze studentami medycyny, fizjoterapii, czy innych kierunków związanych z edukacją człowieka – znajdą tu wiedzę dla siebie. Na spotkaniu, w którym uczestniczyłam – o plastynacji wypowiadał się Paweł Posłuszny – Członek Polskiego Towarzystwa Anatomicznego i autorytet w promocji zdrowia.
Pan Paweł opowiedział o metodzie plastynacji, gdzie woda (z której w dużej mierze składa się ludzkie ciało) jest głównym motorem do tego, aby po śmierci ciało się rozłożyło. W wypadku Body of Worlds wodę zamienia się na opatentowany polimer, który zastyga i prezentuje ciało tak, jak wygląda w rzeczywistości. Narządy nie są wyblakłe i wyglądają tak samo, jak u żywego człowieka. Dużą rolę edukacyjną spełnia tu zaprezentowanie ciała w ruchu. Przeważnie studenci mają dostęp do preparatów w pozycji biernej – na wystawie Body Worlds widzą mięśnie rozciągnięte, czy skurczone. Podczas zwykłej sesji medycznej nikt raczej nie odważy się na mało etyczne wyginanie ciał, czy ich obracanie.
„Wszystkie plastynaty pokazują rzeczywiste ciało, nie są to powtarzające się modele, z których każdy jest zbudowany tak samo. Każde ciało jest w jakimś stopniu unikatem. Jesteśmy więksi, mniejsi – mamy wiele rozbudowanych mięśni, jedno naczynie więcej lub mniej. Plastynaty są dokładnie przygotowane, częściowo pootwierane. Na każdym eksponacie, czy narządzie można zobaczyć wiele szczegółów. Co ciekawe, nawet studenci medycyny, którzy – gdy operują – specjalizują się w jakimś jednym obszarze i widzą tylko to, co jest w zakresie pola operacyjnego. Klasyczna sekcja, czy rysunki w atlasach mają ściągnięte kolejne warstwy, gdzie zewnętrznych już nie ma. Widzimy tylko to, co jest głębiej.
Plastynat Biegacz jest pokazany w taki sposób, że widzimy wszystkie mięśnie, odsunięte od siebie po kawałku. Możemy zobaczyć, w jaki sposób i ile w danym obszarze i jakich mięśni posiadamy. Widzimy mięsień przedramienia i możemy go porównać do uda, gdzie jest bardziej rozbudowany. W sekcji czy podczas operacji trudno to zobaczyć, bo po prostu ściąga się poszczególne warstwy”.
Czyli warto?
Tym, co mnie jeszcze bardziej przekonało, było odwołanie się do bardziej kontrowersyjnych wystaw, gdzie faktycznie idzie się dla emocji, a nie dla nauki. Wystarczy wygooglać sobie Katakumby Kapucynów w Palermo (gdzie przedstawione są ciała w różnych fazach rozkładu), Body Farm (miejsce, gdzie bada się rozkład ciała ludzkiego, gdzie trupy są zjadane przez robaki, czy ptaki), czy Muzeum Anatomii Patologicznej w Paryżu (z licznymi deformacjami i patologiami).
Ponoć laik nie zauważy różnicy między wystawami duplikującymi, które realizowane są m.in. w Chinach, ale dla znawców jednak te różnice są zauważalne, co wyróżnia tę wystawę spośród innych. Jeśli ktoś uważa anatomię za przedmiot nudny albo chciałby dowiedzieć się, co się stanie z jego płucami po roku palenia – warto, aby wystawę odwiedził. Tak, na wystawie Body of Worlds nie zabrakło takich eksponatów, jak: płuca palacza, noga palacza, czy filiżanka ze smołą, którą po wypaleniu 20 papierosów dziennie przez rok można zebrać sobie z płuc.
Wizyta z dziećmi
Na wystawie prócz studentów – często goszczą szkoły podstawowe. Dzieci do 6 roku życia mają wstęp za darmo, a starszaki wbrew pozorom wcale nie patrzą z obrzydzeniem na ciała. Musisz być jednak przygotowany na wiele pytań, które maluch ci zada w związku z ich budową.
Odwiedziłam wystawę Body Worlds drugi raz, kiedy moja córka była właśnie w IV klasie (10 lat), w ramach powtórki do sprawdzianu. Uczciwie mówiąc – wcześniej byłyśmy po lekturze świetnej książki „Twoja Anatomia” Adama Kay’a i obejrzałyśmy kilka popularnych atlasów skierowanych do dzieci, więc opisy nas nie zaskoczyły. Za to eksponaty – jak najbardziej. Zobaczyć najmniejszą kość w ciele; zrozumieć, dlaczego tchawica i krtań (choć znajdują się w tym samym gardle) – należą do innych układów; albo jak ciasno upakowany jest układ pokarmowy, a jeszcze ciaśniej – wszystkie układy razem, czy jak z gęstej sieci stworzony jest układ nerwowy i krwionośny; łączenia kości i ścięgien… no żadna książka jej tego tak dobrze nie zaprezentowała, a trochę ich było.
W Pałacu Kultury kręciło się sporo innych dzieci. Opisy są trochę nużące dla najmłodszych – dlatego najlepiej, aby miały już jakieś podstawy, przed zabraniem ich w to miejsce. Za to zarówno na młodszych, jak i starszych – tak samo mocno oddziałuje zobaczenie jak wygląda od środka ciało osoby otyłej i wysportowanej, a także tej, która nie pali i nie pije – od osoby, która niezbyt się tym przejmowała. Dobre na postanowienia i początek zmiany nawyków.
Kim są ludzie, którzy oddają swoje ciała na cele wystawowe?
Na wystawie Body Worlds pojawił się także… żywy dawca, który chce oddać swoje ciało do celów plastynacji. Zbigniew Muszyński – bo tak się nazywa – powiedział, że decyzja do przekazania ciała do celów naukowych zapadła w 2005 roku po spotkaniu z dr Gunther von Hagens’em. Swoją decyzję motywował tym, że ciało dla nauki jest materiałem bezcennym, a nikt nigdy nie stworzył modelu anatomicznego i układu tak dokładnego, jakim jest człowiek.
„Jeżeli studenci, pracując na ciałach, mogą być w przyszłości lepszymi lekarzami, ratownikami, czy pielęgniarzami – to warto było. Jeżeli moje ciało po śmierci wzniosłoby chociaż jeden promil do nauk medycznych – to było warto. Oczywiście jest wielu oponentów, którzy jednak także nadal korzystają z lekarza. A historia medycyny to historia badań nad ludzkim ciałem. Jestem pełen szacunku dla osób, które już to zrobiły, za każdym razem jak jestem na takiej wystawie – daje mi to dużo do myślenia. Co ci ludzie robili? Jak żyli? Na co chorowali? Dużo refleksji”.
Ostatnie słowo…
Mimo że wystawa Body Worlds jest reklamowana jako kontrowersyjna – w rzeczywistości wcale taka nie jest. Jest za to dobrym miejscem do pokazania dzieciom, jak zbudowany jest człowiek, a przy okazji samemu można lepiej zapoznać się z własnym ciałem i docenić jego naturę. Wystawy nie polecam osobom, które mają bujną wyobraźnię i moralne obiekcje. Zwiedzanie zajmuje około godziny.
W ciągu 3 lat obejrzałam dwie prezentowany wystawy – zarówno Body Worlds Vital, jak i Body Worlds & The Cycle of Life i uważam, że spokojnie można wybrać tylko jedną z nich i kompletnie nic nie stracić. Są bliźniaczo podobne, choć same eksponaty oczywiście są ustawione w inny sposób. Na Body of Worlds organizowanej w Pałacu Kultury i Nauki zabrakło mi trochę preparatów zwierząt, a widziałam na zdjęciach w internecie, że w niektórych miejscach świata i takie były dostępne.
Body of Worlds to z pewnością interesujące miejsce, o którym zawsze będzie głośno. Bardzo polecam, żeby samemu zobaczyć, o czym mowa.
Body Worlds
Wystawa Body Worlds w Warszawie planowana jest od 6.12.2022-2.04.2023 roku na IV piętrze Pałacu Kultury i Nauki.
Bardzo, bardzo ciekawy wpis, równie ciekawej wystawy.
A na tabliczkach przy gablotach są nazwiska nieboraków i opis chorób na które chorowali?
To jest b. ważne szczególnie d;a rodziny (że się poświęcili dla nauki), oraz dla studentów medycyny, bo ten organ zaatakowany chorobą widzą jak się on zmienił.
Z tego co wiem nie bo mamy rodo a eksponaty są anonimowe
RODO nie obowiązuje osób zmarłych
Jednak mam wrażenie że na tę wystawę idą ludzie nie tyle z chęci zgłębiania anatomii co z czystej ciekawości oglądania czegoś co jednak jest, albo powinno być nawet dla lekarza tajemnicą. To takie przekraczanie granicy. Dla naukowca czy pracownika zakładu pogrzebowego ta granica jest dalej jednak, ona powinna być. Autor popełnił bardzo taktowny wpis ale jednak trudno nie mieć świadomości że funkcja poznawcza tej wystawy jest tutaj marginalna w porównaniu do tego co naprawdę przyciąga widzów. Chociażby z tego powodu jakim jest brak odpowiedniego szacunku dla ludzkiego ciała poprzez wystawianie go na widok publiczny zamiast pogrzebania go, nie pójdę na tę wystawę.
Witam. Co do robienia zdjęć lustrzanką to można. Robiłem, choć bez flesza rzecz jasna. Wystawa w Warszawie trwa i bardzo polecam.