Jak to powiedziała jedna z sióstr G, która niedawno na ul. Ząbkowskiej rozbiła swoje autko, będąc pod wpływem – każdy jest tylko człowiekiem i błędy zdarzają się każdemu. Co prawda kompletnie nie popieram wsiadania za kółko po alkoholu, ale gdyby wymazać ten fragment – to reszta się zgadza. Ktoś jednak te samochody prowadzi i to nie są jacyś wyimaginowani ludzie, a tacy jak ty, ja, czy pani Krysia z mięsnego, która kręci piruety po nocy. Dlatego zapraszam cię do mojego krótkiego poradnika, co możemy wspólnie zrobić, aby wszystkim było przyjemniej na drodze.
Żółwim tempem/Na wariata
Ludzie mają skłonności do przeginania. Albo grzeją, ile fabryka dała albo jeżdżą wolno. Choć nie – wolno to złe słowo. Widzą znak 30/h to jadą 10, żeby nikt się nie przypierdzielił. Najlepiej lewym pasem. Telepiesz się za takim Józiem i już, już chcesz go wyprzedzić, a ten traaaach! I napierdziela do przodu, bo widzi znak, że teraz 60/h trzeba. Zdziwiony jedziesz dalej, przezornie zachowując 300 m odstęp, a ten znowu daje po hamulcach, bo gdzieś tam majaczy się, że zakręt jest. Kierowcy, którzy nie jeżdżą płynnie, a jak najbardziej (!) przepisowo to jakaś zmora na drogach. Najgorzej, gdy taki delikwent trafi się na podwójnej ciągłej z wysepkami pośrodku – toczy się za nim spory sznurek aut, ale nie sposób go wyprzedzić.
Na drugim biegunie są kierowcy, których pieszczotliwie nazywam „struś pędziwiatr”. To tacy, co nie przejmują się przepisami – wyprzedzają na ciągłej, a droga myli im się z torem wyścigowym. Największą palpitację serca wywołują u mnie zwłaszcza na zakrętach lub wzniesieniach, kiedy jadą na trzeciego. Nie zliczę, ile razy serce podchodziło mi do gardła na widok takich manewrów, bo ktoś bardzo się spieszy do domu. Jeszcze dziwniej się czuję, kiedy zostaje w tyle za takim typem, a za 5 minut spotykamy się na tych samych światłach. Jeśli jesteś w tej grupie, to błagam – nie rób tego. Ani nie chcemy skończyć w dupie twojego samochodu, ani wylądować w rowie, by uniknąć czołowego.
Telefon/Hot dog/papierosek. A najlepiej wszystko naraz
Papieros w ustach, telefon w ręku, popijając kawę. Prowadzi łokciami na rondzie turbinowym z sygnalizacją świetlną. To byłoby nawet śmieszne, gdyby nie to, że prawdziwe. Bardzo często taki ćwok orientuje się, że się zagapił i zjeżdża na twój pas. I jeszcze ma pretensje, że ktoś go otrąbił. Jego biznesmena!
Telefony komórkowe to jakaś zmora zarówno u przechodniów (którzy włażą na jezdnię bez jakiegokolwiek rozejrzenia się, chyba że po Facebooku), jak i u kierowców. Nie raz byłem świadkiem, jak kierowca w ostatniej chwili ostro zahamował, bo odpisywał na smsa i nie zauważył, że pieszy też odpisywał na smsa. Na przechodniów nic nie poradzimy (bo i tak mają pierwszeństwo), ale jeśli już musisz zadzwonić, albo wysłać wiadomość to tylko przez zestaw głośnomówiący!
Kierunkowskazy? Światła? Zbędny bajer
Mam nadzieję, że jesteś jedną z tych osób, która kojarzy taki wihajster przy kierownicy. No wiesz, te – kierunkowskazy. Wiem, że wyjdę na cebulę, ale zauważyłem, że im droższe auto, tym kierunkowskaz mniej działa. Może jakaś wada fabryczna?
Ostatnio też zacząłem zauważać, że ludziom masowo poprzepalały się żarówki. Już pal licho w dzień – ale jest masa ludzi, która jeździ bez świateł o zmierzchu i w nocy, bo przecież są… latarnie. Na porozumiewawcze znaki innych kierowców, właściciel bezradnie rozkłada ręce albo wysuwa broń najgorszą, czyli pokazuje faka, bo się go czepiają. Ręce opadają.
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie.
Najbardziej nieprzewidywalny kierowca i jednocześnie najgorszy. Zamiast jazdy na suwak, będzie jechał zderzak w zderzak, byleby tylko przypadkiem kogoś nie wpuścić. Z drugiej strony, gdy jemu droga się kończy, zamiast zjechać odpowiednio wcześniej – jedzie do końca w ostatniej chwili wciskając się pomiędzy inne auta, oczywiście „zapominając” o kierunkowskazie. Na długiej trasie największą obelgą dla niego jest fakt, że ktoś postanowił go wyprzedzić. Wówczas nadgania, wymija i gdy tylko zakończy manewr – daje po hamulcach, by „dać ci nauczkę”.
Strasznie nie lubię takich sytuacji – ale nie powiem, fakt jest taki, że czasami musisz się wepchać, bo inaczej nie ma szans,że wyjedziesz z bocznej uliczki. Zawsze (!) wtedy dziękuję, czy tam przepraszam – whatever – każdy gdzieś się spieszy i nawet jak nie ma racji, to przynajmniej ciśnienie mu zejdzie. To, że jedziemy samochodem, nie znaczy, że przestaliśmy być ludźmi. Kurwa, kultura jest ważna nawet na drodze.
Niedziela handlowa cały rok
Zakupoholicy. Są. Wszędzie. Jedziesz na stację, a kolejka pooootąd. Izabeli w niehandlową niedzielę przypomniało się, że przydałaby się butelka mleka, ciastka, chipsy, kefir, bułki. Za wszystko oczywiście chce obowiązkowe punkty, które sumiennie zbiera na karcie na fotel XL za jedyne 11 000 999 punktów, a pan pomylił się i wydał jej jeden punkt za mało. Ach no i to ciasteczko skoro jest w promocji, i tego hot doga i pyszną, aromatyczną kawę z bitą śmietaną, polewą, tak z posypką – przepraszam czarną jednak. O może mąż też chce, to tylko zadzwonię i się zapytam, bo może chce. Już wszyscy syczą, to się cofnie, bo zapomniała mieszadełka. No i cukier, i tiririru marsz po serwetkę. Paliwa wyjątkowo dzisiaj nie chce, tylko zaparkowała pod dystrybutorem, bo nie było miejsca.
Ps. Tak, to prawda. 6 dni w tygodniu i okoliczne spożywczaki są niewystarczające, by kupić wszystko, czego się potrzebuje. A co, kogo stać ten kupuje!
Światła nie zając, poczekają
Nie cierpię wracać po 17 przez miasto. Ruch jest spory, światła ustawione tak, że ciągle łapiesz czerwone, a jak masz skręcić to ustawione tak, że świeci się 4 sekundy. Tak, kiedyś liczyłem. I jadą takie ciapy przed tobą – zamiast ruszyć od razu ze zmianą koloru na zielone, to ruszają na późnym żółtym, jak już z powrotem gaśnie. Agrrrr!
To detale, ale jakże uprzykrzające życie
Błagam, powiedz, że w tych przemyśleniach nie jestem osamotniony. Tak po prawdzie, wkurza mnie znacznie więcej rzeczy, niż te, które tu wypisałem. Ale w trakcie ich notowania, ciśnienie już ze mnie zeszło i liczę na to, że w komentarzach podzielisz się swoimi doświadczeniami. No, chyba że jesteś jednym z tych buraków – wtedy podziel się, co tobą kieruje. Chcę to zrozumieć!
Fot: 2010/365/10 Herman Takes the Wheel/Flickr/Alan Levine
Nie jesteś! Zgadzam się z każdym!
Problem rozwiązałby się sam, gdyby każdy z nas rzeczywiście był pieszym, rowerzystą i kierowcą w każdej sytuacji 😉