Oszczędzasz cały rok, marzysz, wyczekujesz i w końcu nadchodzi ten dzień. Dzień wyjazdu za granicę! Spędzasz tam fantastyczny urlop i kiedy myślisz, że lepiej być nie może – pojawiają się małe zgrzyty. I często ciężko przyznać przed samym sobą, że za granicą tez może być przeciętnie, zupełnie inaczej niż sobie wyobrażałeś.
Co tu dużo pisać – Split mnie rozczarował. Nie wiem, może trochę rozminęłam się z oczekiwaniami? W przewodnikach o Splicie czyta się fantastyczne rzeczy – że miasto wznosi się na ruinach dawnej warowni, ma fajne widoki i tak dalej, i tak dalej. Dioklecjan zamierzał utworzyć tu miejsce, które nie tylko stanowiłoby letnią rezydencję, ale także pomieściło tu liczne oddziały wojskowe. W rezultacie pałac zajmował powierzchnię około… 39 000 m2! Starówka została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO, co wzmaga nadzieję. Jednak z tymi opisami jest jednak trochę jak z broszurami biura turystycznego – wszystko pięknie, ale przede wszystkim – na zdjęciach.
Stare miasto rzeczywiście stoi na murach dawnego, rzymskiego pałacu Dioklecjana, z tym że stało się jego integralną częścią.
Na tyle ścisłą, że ciężko rozróżnić, gdzie zaczyna się warownia, a gdzie domy mieszkalne. Część ścian nowych domków stanowią bowiem stare mury pozyskiwane z wyspy Brač. Jest to faktycznie ciekawe, choć w zestawieniu z Trogirem wypada dość blado. Ma się wrażenie, że wszędzie jest beton, a zabytek klasy światowej jest obstawiony jednym wielkim targowiskiem, przez co niezbyt dobrze go widać i zatraca się klimat. Miasto pędzi, rozwija się i chyba o to w tym chodzi, choć dla mnie jako turysty liczy się przede wszystkim atmosfera, kameralność i klimat. 🙂 Nie skupiam się na nowych miejscach, jak kluby, rozrywki, sklepy… bo to samo mam w Polsce i trochę przed tym uciekam.
W Podziemiach Dioklecjana znajduje się wielki bazar, w którym można nabyć wiele folklorystycznych pamiątek. Warto odwiedzić też Targ Rybny.
Za to koniecznie należy udać się na dzwonnicę o koronkowej konstrukcji, z której rozciąga się piękny widok na Split i okolicę.
Dużym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że jest ona stosunkowo nowa. Kiedy w 1908 roku groziło jej zawalenie, po prostu… rozebrano ją i zbudowano na nowo. Bijące znienacka dzwony ulokowane w dzwonnicy, potrafią nieźle wystraszyć. Stopnie są stosunkowo wysokie, więc będąc tu z dziećmi, należy mieć na uwadze, że wycieczka w górę może wymagać pomocy dorosłego.
Będąc w Splicie, nie można odmówić sobie spaceru promenadą. Jest to bardzo popularne miejsce, ale również wyjątkowo fotogeniczne. Bardzo ładnie widać stąd miejsca, gdzie pałac Dioklecjana zlewa się w nowe domki.
Jechać?
W Splicie warto zatrzymać się na wycieczkę, choć dla mnie była to raczej jednorazowa wizyta. Mam co do niego mieszane odczucia – z jednej strony na miejscu mnie nie powalił i znacznie bardziej przypadł mi do gustu mały Primošten i Trogir, z drugiej – po obejrzeniu zdjęć w domu, wydaje mi się, że może trochę zbyt krytycznie go oceniam? To po prostu kolejne ważne miejsce na świecie, które mam odhaczone z listy, ale którego z różnych względów nie pokocham. Jeśli dysponujesz dużą ilością wolnego czasu, warto, abyś spędził tu jeden dzień.
Piękne zdjęcia i świetne miejsce 🙂