Kiedy Bóg wygnał z Raju Adama i Ewę – ich potomkowie zasiedlili Ziemię. „Kiedy zaś Pan widział, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi i że usposobienie ich jest wciąż złe, żałował, że stworzył ludzi na ziemi i zasmucił się. Wreszcie Pan rzekł:
– Zgładzę ludzi, których stworzyłem, z powierzchni ziemi: ludzi, bydło, zwierzęta pełzające i ptaki powietrzne, bo żal mi, że ich stworzyłem.
[Tylko] Noego Pan darzył życzliwością”. (Ks.Rdz.6)
Tak mniej więcej rozpoczyna się historia Noego i jego rodziny.
I pewnie na dalszy ciąg filmu oczekiwałoby się niczym na zakończenie „Titanica” (dopłyną, czy nie?), gdyby nie reżyser – Darren Aronofsky. Wprowadził on bowiem do ekranizacji elementy zaskoczenia, zmieniając nieco kluczowe aspekty Biblijnej opowieści.
W kinie ogarnia nas więc całe spektrum uczuć – od złości do niezrozumienia. Pojawiają się kolejne pytania do zekranizowanego „Boga”, dlaczego daje szansę tylko wybranym spośród ludzi, a odbiera ją innym – zdającym się marionetkami do „wyższych celów” – jakim miał być ład i porządek na świecie.
Sam Noe wydaje się fanatykiem religijnym i w pewnym momencie jest nawet skłonny zrezygnować z rodziny, by ślepo wykonywać boże rozkazy. Nie potrafi sam myśleć, dziczeje, nie zwraca uwagi na zło i ciągle oczekuje odpowiedzi „z góry”.
To wbrew wszystkiemu jest ogromna zaleta tego filmu. Noe cały czas pozostaje człowiekiem z uczuciami, a nie wypraną z emocji postacią, która ma po prostu wykonać powierzone zadanie. Widać jego przemianę i wątpliwości, które wpływają na jego stan psychiczny.
Bóg przejawia się symbolicznie, poprzez tryskanie wody, przyspieszony wzrost drzew czy kwiatków. Na szczęście twórcy zrezygnowali z pokazywania go, niczym zmarłego Mufasy z „Króla Lwa” (chmury się rozstępują, następuje światłość, gra muzyka, Bóg przemawia), a tego najbardziej się obawiałam.
Wydany budżet w skali 130 mln dolarów, na ekranie widać – koniecznie trzeba, wybrać się przynajmniej na opcję 3 D. Sama poszłam na 4 DX (bujające fotele, tryskająca mgiełka wodna, wiatr itd.) i czuć było, że właśnie pod nie został zrobiony. Ruchy kamery i niektóre ujęcia mogą drażnić na zwykłym seansie i czasem… nudzić.
Największą wadą filmu „Noe wybrany przez Boga” jest gra aktorska Emmy Watson.
Już w zapowiedzi mocno odstaje od reszty (nie wiem jak wy, ale mnie mocno zakuło w oczy, że jako jedyna nie ma Oscara). Jej postać lepiej zagrała… dziewczynka, którą zastępuje później Emma.
Na szczęście Watson gra raczej epizod, a reszta obsady z Russellem Crowe na czele – wymiata. Całość wzbogaca świetna muzyka Clint Mansella, chętnie zakupię płytę ze ścieżką dźwiękową.
Polecam każdemu nie-fanatykowi, ze wskazaniem na opcję 3D albo 4D właśnie – myślę, że nie będą to stratne godziny. Warto poznać reżyserską, inspirowaną na Biblii wizję starotestamentowego Boga, który stawia zwierzęta nad człowiekiem i pokazuje, że zło czasem bardzo ciężko oddzielić od dobra.
Dodaj komentarz