Za każdym razem mamy ten sam problem. Nieważne na ile dni byśmy gdzieś jechali i ile razy się przepakowywaliśmy – zawsze na końcu okazuje się, że mamy w bagażniku jakieś absurdalne ilości toreb, walizek, a szczególnie elektroniki. Wszystko się może przecież przydać, co nie?
Nie wiem, czy każdy tak ma, czy jestem jakimś wyjątkiem. Strasznie nie lubię tego irytującego poczucia braku czegoś, co zostało w domu, a właśnie teraz jest mi bardzo potrzebne. Z drugiej strony jesteśmy parą, która wprost uwielbia spacerować na długich dystansach i jakoś nie wyobrażam sobie nosić tego wszystkiego na plecach. W drogę biorę lekki plecak i pakuję tam tylko to, co sprawi, że nie będę się musiał wracać do hotelu.
Zawsze gdzieś na dnie jest laptop i lustrzanka. Nie wiem jak ty, ale ja nie cierpię pisać na ekranie dotykowym.
Z tęsknotą i sentymentem wspominam czasy, gdy każdy telefon miał klawisze i można było pisać bezwzrokowo na klawiaturze. Oczywiście uwielbiam współczesne komórkowe kombajny, prawdziwe miniaturowe komputery mające dostęp do wszystkiego za pomocą kilku aplikacji. Jednak umówmy się – pisanie na nich dłuższych tekstów czy całych artykułów, nie należy do przyjemności.
A przynajmniej nie należało, dopóki nie trafiłem na kopertówkę. Tfu! Klawiaturę.
Microsoft Universal Foldable Keyboard to małe, śliczne, składane na pół cacko, które pasuje do każdego telefonu, tabletu i komputera. Nie będę ściemniał – zaświeciły mi się oczy. Bawię się już tym od tygodnia i obok powerbanku (bez którego też nie wyobrażam sobie życia) – klawiaturka dostała u mnie stałe miejsce w plecaku. Jest cieńsza od portfela. Po złożeniu zajmuje nieco mniej miejsca niż zeszyt, a po rozłożeniu – prezentuje się pełna klawiatura, na której się bardzo wygodnie pisze.
Ok, przyznaje – z początku trzeba ją nieco wyczuć, by pisać bezwzrokowo, ale to kwestia tego, że część klawiszy jest delikatnie zmieniona względem klasycznej klawiatury. Później jest już tylko lepiej. Nie wierzycie? Ten tekst piszę właśnie, siedząc sobie na bulwarach wiślanych, bo Klaudyna obiecała pół godziny temu, że skoczy tylko na małe zakupy i wróci za 5 minut.
Jak korzystać z tego gadżetu?
Dobra, obsługa tej klawiaturki jest w sumie prostsza niż obsługa pilota od telewizora. Chcesz ją włączyć? No to ją rozkładasz. Wyłączyć? Zamykasz. Prościzna. Do – uwaga cytuję – Microsoft Universal Foldable Keyboard (nie wiem, czy kiedyś to zapamiętam) możesz podpiąć dwa urządzenia. Czyli na przykład w domu możesz mieć do niej podłączony tablet, ale na mieście możesz swobodnie korzystać z telefonu. Pomiędzy urządzeniami przełączasz się jednym guzikiem. To wszystko! Proste, wygodne, intuicyjne. Właśnie takie gadżety cenię i lubię.
Klawiatura ma wbudowany akumulator, który naładujesz ładowarką do telefonu. Nie martwcie się jednak, że będziecie mieć dylemat co podłączyć do powerbanku – zdychającą komórkę, czy klawisze. Producent zapewnia, że jedno ładowanie starcza na… 6 miesięcy.
Ten gadżet jest dla każdego, kto ceni mobilność i miejsce w plecaku.
Jeśli często musisz robić obszerne notatki, pisać dłuższe teksty lub sporo pracujesz w edytorach tekstowych – warto pomyśleć nad zakupem. Jeśli do tego ciągle jesteś w ruchu, a nie uśmiecha ci się branie w każdą podróż laptopa – jest to rozwiązanie idealne. Na upartego wejdzie do kieszeni (męskich) spodni, a na pewno upchniesz go w torebce. Jest naprawdę lekki i przyjemny w użyciu. W sam raz sprawdza się jako dodatek do telefonu lub tabletu.
Dodaj komentarz