Nastąpił wysyp laptopów z dotykowym ekranem, urządzeń 2w1, a także komputerów wielkości pendrive’a. Intel Compute Stick to jedna z tych propozycji. Kiedy kurier dostarczył mi niewielkie pudełko – naprawdę ciekawy byłem samego urządzenia.
Przypomina ono troszkę przerośniętego pendrive’a, bo wymiary ma niewielkie: 104,1 mm × 38,1 mm × 12,7 mm i od góry zamiast portu USB – ma wyjście HDMI.
Co to potrafi?
Intel Compute Stick występuje w dwóch wersjach:
STCK1A32WFC | STCK1A8LFC | |||||
---|---|---|---|---|---|---|
Procesor | ||||||
Pamięć operacyjna | 2 GB pamięci DDR3L, 1333 MHz |
1 GB pamięci DDR3L, 1333 MHz |
||||
Układ graficzny | Intel HD Graphics (od 311 MHz do 646 MHz) | |||||
Taktowanie procesora | 1,33 GHz do 1,83 GHz (tryb Burst) | |||||
Nośnik danych | 32 GB eMMC | 8 GB eMMC | ||||
Wymiary | 104,1 mm × 38,1 mm × 12,7 mm | |||||
Łączność | WiFi 802.11 bgn, Bluetooth 4.0 | |||||
Wejścia-wyjścia | USB 2.0, mikro-SD, HDMI, mikro-USB (zasilanie) | |||||
System operacyjny | Windows 8.1 32-bitowy Bing Edition |
Ubuntu 14.04 LTS 64-bitowy |
Jak łatwo zauważyć – różnice są dość poważne.
Nie występują jedynie na samym systemie operacyjnym, ale dotyczą także ilości pamięci wewnętrznej, czy też pamięci RAM. Całość jest zamknięta w zgrabnej, czarnej obudowie, która niestety wykończona jest błyszczącym plastikiem, który nie tylko szybko łapie kurz, ale też zarysowania.
Fajną sprawą jest zawartość opakowania.
Intel pomyślał praktycznie o każdym – zatem jest tutaj kabel zasilający, zasilacz (razem z 3 wymiennymi wtyczkami dla każdego regionu Europy) oraz przedłużacz HDMI. To ostatnie może być szczególnie przydatne, gdy w waszym ekranie nie ma wystarczającej ilości miejsca na wpięcie tego komputera.
Jeżeli chodzi o samą wydajność urządzenia – nie ma się co czarować.
Gry ze sklepu Windows jak przygodówki Artifex Mundi czy też np. Halo: Spartan Assault działają płynnie, ale uruchomienie bardziej wymagających gier jak Cywilizacja V jest już nierealne. Na pokładzie znajduje się w końcu najsłabszy procesor z serii Atom. Jednakże nie mam również złudzeń co do tego, do kogo jest to adresowany produkt – do odbiorcy świadomego, który maszynkę będzie wykorzystywać głównie do pracy biurowej.
Dla kogo?
To doskonałe pytanie. Mój pierwszy zachwyt i hurraoptymizm po ujrzeniu Compute Sticka zaczął przemijać wraz z poszukiwaniem jego kolejnych zastosowań.
Najpierw komputer wykorzystywałem do prac biurowych – między innymi do pisania bloga. Komputer tutaj radził sobie wyśmienicie – prosta obróbka zdjęć czy też edytor tekstu nie stanowił dla niego dużego problemu. Niestety jeden port USB znacząco utrudniał korzystanie z niego. Ktoś, kto nie dysponuje bezprzewodową klawiaturą i myszką – musi posiłkować się HUB-em (rozdzielaczem), USB bo urządzenie posiada tylko jeden taki port. Ja, mimo testowania Compute Sticka za pomocą bezprzewodowej, multimedialnej klawiatury Microsoftu i tak często musiałem po ów hub sięgać – choćby po to, by podłączyć pendrive’a lub przenośny dysk.
Kolejne dwa dni wykorzystywałem komputerek jako swoistą platformę SMART TV w telewizorze. I tutaj pojawiło się kolejne rozczarowanie, bo Compute Stick do pracy wymaga zewnętrznego zasilania przez port Micro-USB z mocą przynajmniej 1,5A, a większość (w tym mój) telewizorów na rynku posiada jednak porty o natężeniu 0,9A.
Oznaczało to, że musiałem podłączać zewnętrzną ładowarkę i ciągnąć ją po ścianie – nie wyglądało to zbyt schludnie.
W samych multimediach komputer sprawował się dobrze. Zainstalowany Windows 8.1 w trybie Modern UI było dla nie bardzo wygodnym rozwiązaniem. Zainstalowałem popularne aplikacje typu TVN Player, Iplay, Onet VOD czy odtwarzacze multimedialne i miałem wszystko to, co potrzebowałem. Do tego Internet Explorer w trybie Modern UI pozwalał mi na całkiem wygodne przeglądanie treści na telewizorze.
I zapewne do tego celu zakupiłbym to, gdyby nie największa i najbardziej irytująca wada. Otóż wiatraczek nawet po wyłączeniu komputera… nie przestaje pracować! Dosłownie – wyje cały czas. Przy czym określenie to uważam za najtrafniejsze, bo do najcichszych on nie należy.
Szkoda, bo spodziewałem się, że po wyłączeniu komputera wentylator powinien przestać pracować. To oznaczało, że za każdym razem musiałem wstawać i rozpinać kable zasilające.
To w końcu warto czy nie warto?
Za około 600 zł dostajemy komputer z Windowsem 8.1, który praktycznie na starcie pozwala zaktualizować go do Windowsa 10, który bez problemu radzi sobie z odtwarzaniem wszystkich multimediów – także filmów w rozdzielczości 4K oraz będący całkiem dobrą maszyną biurową. Brzmi jak marzenie, ale wady w postaci wymagania zewnętrznego zasilania, tylko jednego portu USB oraz tego przeklętego wiatraka znacząco ograniczają jego wykorzystanie.
Podczas blisko miesięcznych testów nie znalazłem jednoznacznej odpowiedzi czy warto i dla kogo to sprzęt. I to chyba jego najlepsza definicja. Komputer robi wrażenie i na pewno ma w sobie pierwiastek „WOW”, że całość upakowano do tak małej obudowy. To w końcu pierwszy znany mi pełnoprawny komputer, który może zgubić moja żona w swojej torebce.
Jednocześnie mam świadomość, że całość jest dla Intela bardziej pokazem możliwości i drogowskazem dla innych producentów. Coś na zasadzie „Hej, patrzcie – co możecie robić z naszymi procesorami”.
Czy kupiłbym go? Ja tak – bo jestem gadżeciażem, a produkt cenowo kształtuje się na poziomie tanich, marketowych tabletów wątpliwych marek. Wszyscy inni muszą się zastanowić czy faktycznie będą go mieli do czego wykorzystać.
Dodaj komentarz