Co najgorszego może spotkać faceta w życiu? No dobra, tym razem odpuśćmy sobie teściowe. Choroba? Prawie…
Najgorsze co może spotkać faceta, to żona, która nie rozumie cierpienia i katuszy, przez które przechodzisz, chorując.
Właściwie od razu przechodzi do ataku i zamiast uspokajającej herbatki serwuje ci tyradę:
– No gdzie mi z tymi brudnymi kopytami włazisz!
– Masz minę, jakbyś umarł a nawet temperatury nie masz. 37 stopni? To NIE JEST dużo! Nie przesadzaj!
Otóż – moje drogie, miłe Panie – KAŻDA temperatura powyżej ustalonych biologicznie 36,6 stopni jest dla mężczyzny zabójcza i wymaga natychmiastowej hospitalizacji. Ja wiem, że dla wielu z was taki wzrost ciepłoty ciała to raptem „zaburzenie stanu zdrowia i nic specjalnego”. Wiem, wiem. Moja żona często mi to powtarza, co wcale nie zmienia faktu, że facet nie jest przyzwyczajony do żadnego życia wewnętrznego. A już w szczególności, do hodowania w sobie morderczych wirusów.
Ba! True Facet jest wyznawcą integralności organizmu i w jego słowniku pojęć, nie ma czynności takich jak: zastrzyk, proszek, czopek czy lewatywa. Ciało nasze jest nasze i nie wolno w nie ingerować! Jeżeli dzieje się inaczej, to oznacza wyłącznie to, że nadchodzi kres naszej ścieżki życia, a nić Ariadny powoli pęka.
Kiedy byłem nastolatkiem, nie znałem technik walki. Teraz już wiem, że jak iść do lekarza, to koniecznie płci męskiej. Żadna, totalnie żadna baba nas nie rozumie. Co gorsza, najczęściej podziela zdanie innych kobiet, twierdząc, że symuluję!
A to wcale nie jest tak!
Wyobraźcie sobie hipotetyczną sytuację.
Mężczyzna wieszający ramkę na zdjęcia, o której powieszenie prosiła go baba „od roku”. Przejęty zadaniem, facet doprowadza do katastrofy (najprawdopodobniej na skutek złego zaplanowania prac) i z palca cieknie mu krew. Właściwie to jest to małe Niagara, ale kobiety nieczule mówią: „leci krew”. I tak – w takich chwilach wymagamy opieki oraz słowa współczucia, bo czerwony płyn nas zwyczajnie przeraża. Zresztą każdy inny uraz też doprowadza nas do histerii. Kobiety są przyzwyczajone od maleńkiego – okres, porody, profilaktyczne badania…
Dla nas ciało jest nietykalne. Każdy objaw sugerujący jego zniszczenie powoduje uruchomienie trybów awaryjnych. Najlepiej byłoby wszystkim ogłosić, że nasze dni są policzone, ale przecież to niemęskie. Rozpoczyna się więc cicha walka ze śmiercią, a to że jesteśmy przy tym przytomni i z tobą rozmawiamy – świadczy jedynie o naszym heroizmie i woli walki! To mega odpowiedzialny i bohaterski wyczyn, a nie – „symulanctwo”!
Czy podanie mężczyźnie pod nos: obiadu, pilota i nowej gazetki jest naprawdę dla ciebie taką stratą czasu? Pamiętaj – małymi gestami, to właśnie ty ratujesz mu życie!
Świetne 😀 jakbym teścia widziała :D. Mój mąż potrafi sobie niemalże rękę uciąć i nawet nie zauważy. Chodzi z temperaturą ponad 38 do pracy i nawet słówka nie piśnie. Jakiś unikalny okaz mi się trafił 😉
Jesteś pewna, że Twój mąż to Facet a nie np. Android? 😉
Czasami się denerwuje i mówię mu żeby informował jak go coś boli lub źle się czuje. Odpowiada mi: Po co? To mnie boli i nie muszę o tym informować całego świata. Dziwoląg jakiś O.o
Proponuję, byś skierowała go na naszego bloga by zapoznał się z cyklem Okiem Faceta. To doskonały materiał szkoleniowy na to, jak zostać True Facetem 😉
Bardzo rzadko choruję. Ale jak już pojawi się jakieś odstępstwo od zdrowego stanu to mam myśli podobne do tego „Każdy objaw sugerujący jego zniszczenie, powoduje uruchomienie trybów awaryjnych” – nie lubię takich stanów awaryjnych. Uważamy się za iron mena (to raz) i nie chcemy mówić o tych problemach i dysfunkcjach naszego wspaniałego organizmu (to dwa).
Ja bardzo szybko wchodzę w stan Stand-By 😉 Wolę by żona twierdziła, że się lenię niż myślała, że jestem chory. Ja nie choruję!
Ja z kolei chyba w poprzednim życiu byłam facetem, bo też umieram, gdy zatnę się w palec albo mam stan podgorączkowy. Dla mnie latanie z gorączką jest objawem braku dbania o siebie i wstępem do powikłań które na pewno skończą się miesiącem w szpitalu, dlatego w pełni rozumiem chorujących panów:) na szczęście u nas panuje zasada że kto się źle czuje ten odpoczywa ile chce, nawet jak żadnej gorączki nie ma:) Pozdrawiam:)
Przy fragmencie o lekarzu płci męskiej, przypomniała mi się moja lekarka rodzinna. Zirytowana tym, że średnio cztery razy w roku pojawiam się u niej z zatkanym nosem i bolącym gardłem, orzekła w końcu iż „za bardzo się z sobą cackam”. Zmieniwszy lekarza dowiedziałem się, że bynajmniej się z sobą nie cackam, lecz mam alergię na roztocza. Jestem w trakcie odczulania i ww. objawy zniknęły.