Strona główna » Igrzyska Śmierci: Kosogłos cz.1 – recenzja filmu
igrzyska śmierci kosogłos recenzja

Igrzyska Śmierci: Kosogłos cz.1 – recenzja filmu

Jeśli chcecie stracić czas, pieniądze i wynudzić się jak mops - ten film będzie do tego celu idealny.

Igrzyska Śmierci: Kosogłos – to przedostatnia część zekranizowanych losów, fikcyjnej Katniss Everdeen. Od razu zaznaczę, że nie czytałem książki, ponieważ o ile ten gatunek filmowy mnie pociąga – tak przeczytanie tego na papierze już niekoniecznie. Zaufałem producentom – naiwnie wierząc, że dostanę solidną dawkę emocji.

Niestety, im dłużej czekałem na jakąkolwiek akcję, tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że cięcie finałów na dwie części to nic innego jak skok na kasę widza. Ze znużeniem odliczałem minuty dzielące mnie do napisów końcowych. Kiedy w końcu się pojawiły, miałem przeświadczenie, że książka musi być niskich lotów, albo zekranizowano jedynie wstęp.

Co mi się nie spodobało? Trzymajcie się mocno, bo wyliczanka będzie długa.

Parodia własnej fabuły

Przede wszystkim główna postać. Katniss Everdeen została sprowadzona do podrzędnej stażystki, której głównym zadaniem jest kręcenie spotów wyborczych. Kiedy uda jej się coś sensownego powiedzieć – w auli zbiera się publiczność i następuje premiera zmontowanego materiału. Wszyscy klaszczą, wiwatują i pocieszają się nawzajem.
Szczerze?
Zalatuje mi tu trochę inspiracją z „Matrix: Rewolucje”. W filmie braci Wachowskich rebelianci również siedzą pod ziemią niczym krety, czając się na rewolucję. Tyle że tam faktycznie szykują się do wojny. Ci tutaj, to bezmyślna masa, która nie za wiele robi, oprócz biegania na spotkania organizowane przez panią prezydent.

Jestę reporterę!

Klimat filmu. Miało być podniośle, żałobnie, z nutą nostalgii. A wyszło jak zawsze przy cięciu finałów – czyli beznadziejnie. Jeśli jakaś scena już, już, prawie chwyciła mnie za serce – za plecami Katniss pojawiała się wielka reporterka Cressida (Natalie Dormer). Ni z gruchy, ni z pietruchy celowała w skonfundowaną Katniss kamerą i tekstami:

– Powiedz Katniss, co o tym sądzisz! No powiedz nam, co czujesz!

Pożary, trupy – ja tu próbuje coś przeżywać, a zamiast urzekającej historii jestem nękany przez średnio rozgarniętego dziennikarza, nieczującego powagi sytuacji. Ej Katniss! Zobacz, właśnie na twoich oczach giną ludzie! To ci sami, z którymi przed sekundką rozmawiałaś, może dodasz nam coś od siebie?

Zwariowany the end

Niewątpliwie najgłupsza rola została dla Peety. Torturowany i przetrzymywany w Kapitolu, kiedy pojawiał się na ekranie to z miną à la „przykro mi, że się urodziłem”. Nie chcąc palić fabuły – ostatnia scena z jego udziałem, powinna być zwyczajnie wycięta. To było najgłupsze 30 sekund kończące film, które:

  • nic nie wyjaśniło,
  • nie zachęciło do obejrzenia kolejnej części,
  • pokazało płytkość tej historii.

Ciężko wskazać element produkcji, który był najsłabszy. Piosenka śpiewana w walce przez rebeliantów niczym „High School Musical”? Może Effie Trinkett, dla której ciuchy i moda były najważniejszą rzeczą? Swoją drogą zrobili z niej postać totalnie oderwaną od rzeczywistości. O ile w poprzednich częściach była barwna i arcyciekawa – tutaj nie miała właściwie czym się wykazać.

igrzyska śmierci kosogłos recenzjaJulianne Moore (pani prezydent), która zachwyciła mnie swoją grą w „Mieście Ślepców” – tutaj totalnie mnie rozczarowała. Grała sztucznie, jakby zupełnie nie czując roli. Jej przemowy wyglądały jak apele w każdej szkole. Mimiką była ciągle na planie poprzedniego filmu!

Igrzyska Śmierci były dla mnie fantastyczną serią, do której wielokrotnie wracałem w przeciągu ostatniego roku.

„Kosogłos” cz. 1 to zwykła klapa. Jest przegadany, praktycznie bez akcji i z całą masą niepotrzebnych, irytujących wstawek, które niewiele wnoszą. W ciągu 90 minut nie pokazano absolutnie nic ciekawego, co argumentowałoby podział na dwa odrębne seanse. Wybaczalnym wyjątkiem byłaby sytuacja, gdzie grand finale byłoby tydzień po premierze części pierwszej (jak np. w „Nimfomance” Larsa Von Tiera).
A tak?
Zaserwowano mi nudnego kotleta i powiedziano, że na deserek mam poczekać z rok. Filmu w żadnym wypadku nie polecam, chyba że poczekacie, aż wyjdzie na DVD i włączycie go sobie podczas sprzątania. Będzie jak znalazł.

Filip Turczyński

Zawodowo inżynier jakości oprogramowania. Pracowałem przy kilku grach w tym przy Wiedźminie oraz w firmach LG i Samsung przy telefonach komórkowych. Pasjonat i kolekcjoner gier (kilkaset) i konsol (24). Uwielbia aktywnie spędzać czas wolny ze swoją rodziną.

9 komentarzy

Dodaj komentarz

  • Dla mnie już pierwsza część była kichą kompletną. Kazdy kto czytał książkę, w filmie nie znajdzie nic dla siebie. Dla mnie nawet główni aktorzy nie pasują do tych ról. Po prostu, nie tak to sobie wyobrażałam. Ostatnio coraz rzadziej oglądam ekranizacje powieści, bo tylko się zawodzę

    • Dlatego cieszę się, że książki nie czytałem bo jestem w stanie znaleźć w tym trochę rozrywki.
      Szkoda tylko, że z każdą następną częścią jest coraz słabiej. Żyję nadzieją, że następny Kosogłos to faktycznie będzie widowisko

  • Zupełnie przeciwne wrażenie. Całe „Igrzyska…” to jedna z lepszych ekranizacji jakie widziałem:
    – Kapitalne zakończenie. Myślałem, że utną w chwili duszenia a tutaj poszło kawałek dalej. Wprost wbijające w fotel przełożenie zapowiedzi następnej części, Katniss i Peety. Do tego muzyka!
    – Piosenka świetna – mnie tam dodaje energii. Myślę, że IRA z chęcią szłaby do czegoś takiego na akcję 😉
    – Peeta to ciota. Taki był w książce, taki jest i w filmie. Jest jaki powinien być.
    – Jako, że rebelianci symbolizują komunizm, to pani prezydent jest właśnie (jak w książce) suchą kostyczną panią sekretarz partii „Wicie, rozumiecie” – więc jest ok.
    – Nie bardzo rozumiem zarzut wobec reporterki. Przecież tak właśnie zachowują się osoby pokroju Drzyzgi czy Jaworowicz.

    Ach teraz dopiero doczytałem, że książki nie czytałeś 🙂 No tak to rozumiem skąd te zarzuty. Problem polega na tym, że faktycznie zekranizowano wstęp. Drugi tom zaczyna się nudno i dość powoli rozkręca – natomiast zakończenie jest faktycznie godne całości. Początek to jednak powolne wylizywanie się Katniss. Wojna jednak się toczy, ale Katniss jest odsuwana od głównych działań, rebelianci nie siedzą pod ziemią – walczą, ale nie posyłają swojego Kosogłosa na pierwszą linię. Druga sprawa to taka, że książka ma narrację pierwszoosobową, tak więc scen walk w lesie, wyłączania elektrowni itp. Jest tylko Katniss i jej demony.

  • Wkońcu pojawił się w sieci długo oczekiwany film Igrzyska śmierci: Kosogłos. Część 1.

    Oglądałem go ze znajomymi, proszę o to link. Jakość dobra z polskim lektorem.

    http://adf.ly/12vClG

    Jedyny sprawdzony link;)

Cześć!

Świat dzieli się na tych, którzy nie lubią zapachu benzyny i na tych, którzy go uwielbiają. My jesteśmy z tych drugich. Na tym blogu pokazujemy wszystkie fajne miejsca, które warto odwiedzić w Polsce. Nie musisz się już więcej zastanawiać co robić i gdzie iść w weekend. Z nami spędzanie czasu stanie się proste!

Chcesz więcej? Dołącz do grupy!

A może jeszcze więcej?